Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Pamiątki po pianistkach trafią do muzeum

Monika Zacharzewska
Marian Zieliński dopiero po śmierci żony Barbary zaczął śledzić losy jej rodziny.
Marian Zieliński dopiero po śmierci żony Barbary zaczął śledzić losy jej rodziny. Fot. Krzysztof Tomasik
Pamiątki po trzech pokoleniach kobiet, które przyjechały do Słupska w 1945 roku, trafią do muzeum. To dokumenty i rzeczy osobiste Barbary Zielińskiej, zmarłej jesienią utalentowanej pianistki, jej mamy i babci.

- Moja Basia zmarła w październiku. Zaraz po pogrzebie zacząłem porządkować jej rzeczy. Dotąd nie wiedziałem, co kryje się w szafach i zakamarkach mieszkania, w którym żyliśmy wraz z jej matką i babką - mówi Marian Zieliński, plastyk ze Słupska.

- To historyczne dokumenty, pamiątki przywiezione po wojnie z Krakowa i z Rumunii, stroje trzech pań. I tysiące listów. Barbara Zielińska z domu Stopyra przyjechała do Słupska z matką Aleksandrą i babką Zofią Ossowską-Siemińską zaraz po wojnie. Okupację spędziły w Rumunii, a po powrocie do rodzinnego Krakowa zastały swoje mieszkanie zajęte. Wsiadły w pierwszy pociąg i trafiły do Słupska. Przywiozły ze sobą albumy zdjęć, dokumenty, rodzinne drobiazgi.

Wszystkie trzy były pianistkami, choć Aleksandra Stopyra uczyła też matematyki. W domu więc jest mnóstwo nut z lat 20. i 30. minionego wieku. Jest też pożółkłe wydawnictwo zakupione przed wojną w sklepie muzycznym przy ówczesnej Neutor Strasse 23 (dziś Nowobramska). Babcia pani Barbary prawdopodobnie po wojnie znalazła je w antykwariacie.

- Z żoną nie rozmawiałem o przeszłości, nie lubiła tego. Nie miałem więc pojęcia, co kryją kąty mieszkania, w którym żyłem od lat 60. - mówi Marian Zielinski. - Teraz analizując listy, dokumenty, zdjęcia, poznaję historię tej rodziny. W szafach znalazłem stroje należące do każdej z trzech pań - Barbary Aleksandry i Zofii, ich biżuterię, parasolki, peruki i mnóstwo butów. Jest też torebka, z którą prawdopodobnie przyjechała do Słupska babcia mojej Basi. Są w niej zdjęcia i dokumenty z Rumunii należące m.in. do jej syna, który tam zmarł na hemofilię.

Barbara i Marian Zielińscy nie doczekali się dzieci. Nie mają też bliskich krewnych. Dlatego słupski plastyk zdecydował się przekazać część archiwaliów słupskiemu muzeum. Jego pracownice już raz go odwiedziły i zapowiedziały kolejną wizytę. - To rodzina znacząca w historii naszego miasta, odegrali niebagatelną rolę w rozwoju kultury Słupska - mówi Mieczysław Jaroszewicz, dyrektor Muzeum Pomorza Środkowego.

- W ich domu jest mnóstwo dokumentów powojennego życia w Słupsku. Pokazują one realia życia na tym terenie po 1945 roku. To nas szalenie interesuje. Dyrektor zaznacza, że Marian Zieliński przekazuje te rzeczy muzeum za darmo, bo nie chce, żeby uległy rozproszeniu. Muzeum zaś zobowiązuje się je konserwować.

- To dorobek materialny pewnej epoki, ludzi którzy żyli w Słupsku. Te rzeczy z roku na rok mają coraz większą wartość historyczną - zaznacza Jaroszewicz. Dodaje, że dokumenty trafią do muzealnego archiwum, a stroje i sprzęty (m.in. magnetofony szpulowe i patefony) na wystawę "Sztuka dawna na Pomorzu", którą muzeum właśnie poszerza o XX wiek.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gp24.pl Głos Pomorza