Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Para oszustów z południa Polski mieszkała za darmo w ośrodkach i sanatoriach. Podawała się za pracowników Ministerstwa Finansów

Iwona Marciniak
Fot. stock/archiwum
Oboje po czterdziestce. Przeciętni, nie rzucający się w oczy. Spokojni, schludnie ubrani. Trzy tygodnie temu zameldowali się w Ośrodku Wypoczynkowym Poznanianka w Kołobrzegu. W centrum dzielnicy uzdrowiskowej, 100 m od morza.

- Mężczyzna był z żoną - powiedziała nam wczoraj dyrektorka Poznanianki Agnieszka Maszerowska. - Korzystali z każdej możliwej okazji, by nasza załoga dowiedziała się, co ich do Kołobrzegu sprowadza.
Powód wizyty robił wrażenie: ministerialna kontrola w kołobrzeskim Urzędzie Miasta. Oni sami przedstawili się jako urzędnicy Ministerstwa Finansów. Już po pierwszej dobie kobieta zameldowała się u księgowego Poznanianki.

- Chodziło jej o dane dotyczące opłaty za pobyt. Miała być dokonana przelewem. Oczywiście przez Ministerstwo Finansów - dopowiada Agnieszka Maszerowska.

- Jak twierdzi nasz pracownik, księgowość, finanse, na pewno nie były jej obce. Zaprezentowała się niezwykle wiarygodnie. Ci ludzie budzili u naszych pracowników sympatię. Zwłaszcza kobieta. Lekko utykała. Opowiadała o rodzinnych problemach. Narzekała na przepracowanie. Oboje znikali rano, pojawiali się późnym popołudniem. Przy posiłkach odbierali telefony od swoich przełożonych. "Tak, tak, oczywiście panie dyrektorze!" mówili i wychodzili z sali, by dokończyć rozmowy.

Telefony z rzekomego ministerstwa odbierano również w recepcji. Księgowy telefonicznie dowiedział się (oczywiście od osoby dzwoniącej "z ministerstwa"), o pierwszych kłopotach z przelewem. Potem znów niby coś szwankowało. Tak minęły prawie trzy tygodnie.

Przez ten czas "kontrolerzy" zdążyli nawiązać przyjacielskie relacje z załogą. Komuś nawet zaproponowali pracę. - W końcu zaczęli się gubić - usłyszeliśmy od dyrektorki. - Zaintrygowała mnie rosnąca lista nieszczęść, które miały spaść na kobietę: samotność, niepełnosprawne dziecko, chora matka, córka w ciąży... Do tego nieobecna żona mężczyzny, w pierwszej wersji kontrolerka, w kolejnej okazała się już pielęgniarką.

Podejrzenia dyrektorki zbiegły się z informacją, że pewien gość Poznanianki z Niemiec chce od "kontrolerów" kupić mieszkanie, bo jemu przedstawili się jako właściciele biura nieruchomości!
Szybki telefon do Urzędu Miasta pozwolił ustalić, że nikt, z żadnego ministerstwa, magistratu nie kontroluje. Spisane dane z dowodów, w przypadku kobiety ucieszyły policję: była poszukiwana za dokonane gdzie indziej oszustwa.

- Zatrzymani to 42-letni Krzysztof M. bez stałego miejsca zameldowania i jego rówieśniczka Elżbieta K. z Niepołomic - mówi sierż. Andrzej Duda, oficer prasowy kołobrzeskiej komendy.

Poznanianka straciła na "kontrolerach" prawie 10 tys. złotych. Doba w dwuosobowym pokoju kosztuje tu 195 złotych. To niedużo. W hotelu po sąsiedzku cena dwójki i to po sezonie zaczyna się od 500 złotych.

Agnieszka Maszerowska już wie, że ta sama para nie zapłaciła za pobyt w co najmniej dwóch innych, znacznie wyższych standardem sanatoriach. Przebywała w nich co najmniej od kwietnia.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gp24.pl Głos Pomorza