Pierwszy raz gęsty dym wdzierający się do mieszkań obudził lokatorów kamienicy w nocy 9 kwietnia.
- Była godzina druga - mówi pani Anna, jedna z mieszkanek. - Poczułam duszący dym. Wybiegłam na klatkę. Zobaczyłam ogień na podłodze. Odruchowo wróciłam po wiaderko z wodą, żeby ugasić płomień. Domyśliłam się, że to podpalenie, bo leżało tam mnóstwo spalonych ulotek, które były oblane czymś łatwopalnym. Powiadomiliśmy o tym policję.
Mieszkańcy przypuszczali, że to jednorazowy, chuligański wybryk. Następnej nocy ogarnęło ich jednak przerażenie. Dokładnie o tej samej godzinie płonęły drzwi jednego
z sąsiadów.
- Przebudziłam się. Zauważyłam, że z pokoju dzieci wydobywa się szary dym - wspomina wciąż zszokowana pani Agnieszka, jedna z mieszkanek. - Na klatce schodowej stali już sąsiedzi, którzy gasili palące się drzwi. Znów wszędzie były porozrzucane reklamy. Przecież mogliśmy się wszyscy spalić albo zaczadzić.
Przestraszeni mieszkańcy poprosili o pomoc dzielnicowego. - Prosiliśmy policję, by do naszej klatki przychodziło więcej patroli. Rzeczywiście, na ulicy można ich było zobaczyć, ale w klatce ich nie widziałam - dodaje pani Wioletta. - Dlatego sami umówiliśmy się, że będziemy czuwać. Każdej nocy kto inny nie spał i czatował pod drzwiami na podpalacza.
Nikt jednak nie usłyszał, kiedy kilka dni później piroman znów pojawił się w kamienicy. Tym razem podłożył ogień pod drzwiami do piwnicy. Nie wchodził na piętro. Mieszkańcy wyczuli dym, kiedy drzwi już trawiły płomienie. Wezwali strażaków.
- Powiadomiliśmy już wszystkich. Urzędnicy z PGM wymienili kawałek podłogi oraz drzwi u sąsiada. Porobili zdjęcia. Prosiliśmy o domofon lub zamykane drzwi, ale usłyszeliśmy tylko, że wspólnota nie ma na to pieniędzy. A wykupione są przecież u nas tylko dwa mieszkania, reszta jest gminna - bulwersuje się pan Franciszek. - Przecież ten psychopata może spalić całą kamienicę, jeśli ktoś nam nie pomoże.
Lokatorzy codziennie wyznaczali kolejnego stróża. W nocy z poniedziałku na wtorek klatki miała pilnować pani Anna. Zmęczona zasnęła. Na nieszczęście piroman wybrał właśnie jej drzwi. Wcześniej, żeby nikt go nie zobaczył, uszkodził instalację elektryczną na klatce.
- Nie mamy tutaj wrogów. Nie wiemy, kto to może być. W końcu spali nas wszystkich żywcem. Snujemy domysły, że może to jednak ktoś znajomy, bo psy nie szczekają - mówi ze strachem w głosie pani Anna.
Policjanci zapewniają, że starają się znaleźć sprawcę.
- Śledczy przesłuchują wszystkich mieszkańców oraz lokatorów pobliskich kamienic. Musimy ustalić, kto to jest - mówi Robert Czerwiński ze słupskiej policji.
- Właściciele mieszkań nie podjęli żadnej uchwały remontowej na ten rok - mówi Andrzej Nazarko, dyrektor ds. utrzymania zasobów mieszkaniowych w PGM. - Na tę chwilę kwota funduszu remontowego nie wystarczy na montaż domofonu. Musimy zrobić spotkanie. Może zamiast na domofon lokatorzy zdecydują się na drzwi zamykane na klucz.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?