Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Płacą za handel miastu, a nie mają zgody sanepidu

Marcin Prusak [email protected]
Na usteckiej plaży nie brakuje obnośnych sklepikarzy. Najczęściej sprzedają gotowaną kukurydzę i napoje.
Na usteckiej plaży nie brakuje obnośnych sklepikarzy. Najczęściej sprzedają gotowaną kukurydzę i napoje. Hubert Tomasik
Nawet 16 osób dziennie handluje gotowaną kukurydzą i bułkami na plaży w Ustce. Miasto pobiera od handlarzy opłaty i pozwala na sprzedaż. Dzieje się tak, choć sanepid twierdzi, że sprzedawcy nie mają wymaganych pozwoleń.

"Moja babcia chorowała, zja­dła loda, wyzdrowiała" - takie zawołania obnośnych handlow­ców można usłyszeć niemal każdego dnia na usteckiej plaży.

Liczba handlowców zależy od aury i liczby plażowiczów. Jeżeli na plażowym piasku wypoczywa niewiele osób, handlarzy jest mniej. Jeżeli praży słońce i kąpielisko oblegają tłumy, sprzedawców również jest wielu. Jak oblicza ustecki magistrat handlarzy plażowych jest od kilku do kilkunastu w ciągu dnia. Tegoroczny rekord to 16 w ciągu jednego dnia.

Handlujący na plaży to mło­dzi ludzie. Z noszonych przez siebie lodówek turystycznych, toreb i koszy sprzedają najczęściej słodkie wypieki i gotowaną kukurydzę. Okazuje się jednak, że usteccy handlarze sprzedają artykuły spożywcze niezgodnie z prawem.

- Han­del obnośny wszystkimi artykułami spożywczymi wymaga zgłoszenia u nas - informuje Henryka Kisiel z Powiatowej Stacji Sanitarno-Epidemiologicznej w Słupsku.

- Aby spełnić warunki pozwalające na handel spożywczy, sprzedawcy muszą wykazać się dobrym stanem zdrowia, mieć orzecze­nie lekarskie o dopuszczeniu do obrotu żywnością.

Handlowiec musi wykazać się także odpowiednimi warunkami do mycia pojemników na żywność. W tym roku nie wydawaliśmy żadnego zezwolenia na handel obnośny na plaży w Ustce. W takiej sytuacji klienci kupujący żywność od takich sprzedawców robią to na własną odpowiedzialność.
Pracownicy słupskiego sanepidu zaznaczają, że to straż miejska powinna kontrolować handlowców i sprawdzać, czy spełniają wszystkie przepisy, w tym również te sanepidowskie.

Tymczasem okazuje się, że usteccy strażnicy miejscy zajmują się głównie ściąganiem opłat z obnośnych handlow­ców. Jeden dzień handlu obnośnego w Ustce kosztuje 30 złotych od osoby. Takie warunki ustanowiły władze Ustki i urzędnicy pilnują, żeby wszy­scy handlujący uiścili opłatę.

- Zanim handlarze wejdą na plażę, uiszczają strażnikom opłatę za handel obnośny
- mówi Krzysztof Stodoła, zastępca komendanta Straży Miejskiej w Ustce.

- Handlarze są pracownikami dwóch firm. Jednej z Ustki i drugiej z Krakowa. Sprawdziliśmy, obie są legalnie działającymi firmami, więc nie możemy zabronić im handlu na plaży. Na tym kończą się nasze uprawnienia. Przepisy nie pozwalają nam ingerować w to, na jakich zasadach zatrudniani są młodociani pracownicy, ani spraw- dzać pozwoleń wydanych przez sanepid.

Słupski sanepid wyjaśnia natomiast, że strażnicy nie muszą sami wymagać od handlowców pokazania zezwoleń. Wystarczy, że w ramach kontroli zanotują dane firmy handlowej i przekażą te dane pracownikom sanepidu. Ci sami skontrolują firmę pod kątem zezwoleń sanitarnych. Handel obnośny na plaży w Ustce nie jest nowym zjawiskiem.

Trwa już od wielu lat. Sprzedawcy prześcigają się w urozmaicaniu swojej oferty. W 2006 roku na plaży spotkać można było studenta, który chodził z butlą gazową na plecach i nosił przed sobą płonący grill, na którym smażył kieł­baski.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gp24.pl Głos Pomorza