Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Po wypadku dziecka na niezabezpieczonej budowie należącej do Macieja Kobylińskiego. Prezydent Słupska uważa, że to pierdoły

Bogumiła Rzeczkowska
Fot. Krzysztof Tomasik
Maciej Kobyliński, prezydent Słupska, a prywatnie właściciel nieruchomości, na której czterolatek o mało nie zginął, uważa wypadek za pierdołę. Sprawę uznał za dawno zakończoną i nie chciał powiedzieć, czy zapłacił mandat za wykroczenie.Mimo że prokuratorskie dochodzenie nadal trwa.

Do wypadku doszło 8 maja w Skarszewie Górnym w gminie Dębnica Kaszubska w czasie zabawy dzieci. Gromadka opuściła podwórko i przeniosła się do niewykończonego, w stanie surowym budynku, bez okien, bez drzwi, bez barierek na schodach - kompletnie niezabezpieczonego.

Zabawa w chowanego dramatycznie się zakończyła, gdy czteroletni Sewerynek S. zahaczył o metalowe pręty wystające z betonu i spadł z wysokości. Nieprzytomnego chłopca z wklęśniętą czaszką i poważnymi obrażeniami zabrała karetka.

Na początku było oczywiste, dlaczego chłopiec miał wypadek. Matka, która sama wychowuje siedmioro dzieci - nie dopilnowała chłopca, właściciel nieruchomości - nie zabezpieczył budowy. Sprawa jednak szybko się skomplikowała, gdy okazało się, że właścicielem nieruchomości jest prezydent Słupska Maciej Kobyliński.

Wszczęto dochodzenie w sprawie nieumyślnego narażenia dziecka na utratę zdrowia lub życia. Przez kogo konkretnie? Tego organa ścigania nie mówią. - Śledztwo jest prowadzone w sprawie, a nie przeciwko komuś - podkreślają, że nikt nie ma zarzutów.

Jednak Maciej Kobyliński - jako świadek - przed przesłuchaniem został uprzedzony, że może nie odpowiadać na pytania, jeśli to go narazi na odpowiedzialność karną. Tak poucza się osobę, która może stać się podejrzanym.

Tymczasem...

- Materiały dotyczące niezabezpieczenia budowy wyłączono z dochodzenia 12 maja, a dwa dni później właściciel nieruchomości na przesłuchaniu przyjął mandat kredytowy w wysokości pięciuset złotych za wykroczenie - mówi Robert Czerwiński, rzecznik słupskiej policji. - Nie wiem, czy zapłacił.

Zapłacił? Nasze pytanie Macieja Kobylińskiego wytrąca z równowagi: - Ta sprawa już się dawno skończyła, a wy się pierdołami zajmujecie! - grzmi w słuchawce prezydent Słupska.

I nie da sobie wytłumaczyć, że narażenie dziecka na śmierć to nie są pierdoły. - Gdybym nie był prezydentem Słupska, byście się tym nie zajmowali! Co pani mnie tu przepytuje, czy zapłaciłem mandat? Na tym poprzestaniemy - ucina monolog.

Nie wiadomo, dlaczego Maciej Kobyliński sądzi, że już po sprawie.

- Ukaranie za tego rodzaju wykroczenie nie zwalnia z odpowiedzialności karnej za narażenie kogoś na utratę zdrowia lub życia. Nie oznacza to więc, że sprawa Macieja Kobylińskiego jest definitywnie zakończona - przyznaje Sylwia Knapik, zastępca słupskiego prokuratora rejonowego.

Teraz wszystko w rękach kuratora, który z urzędu ma reprezentować pokrzywdzone dziecko.

Sąd rodzinny ustanowił go na wniosek prokuratury. Dlatego że matka sama może zostać podejrzaną i jest uzależniona od Kobylińskiego, bo mieszka w domku na jego działce.

Nieumyślne narażenie zdrowia lub życia jest przestępstwem ściganym na wniosek pokrzywdzonego. Od kuratora zależy, czy taki wniosek złoży.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gp24.pl Głos Pomorza