Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Porwanie i zabójstwo handlarza narkotykami Wojciecha N. z Lęborka. Przed Sądem Okręgowym w Słupsku zeznaje rodzina ofiary

Bogumiła Rzeczkowska
Bogumiła Rzeczkowska
Proces zorganizowanej grupy przestępczej z Pomorza prze Sądem Okręgowym w Słupsku
Proces zorganizowanej grupy przestępczej z Pomorza prze Sądem Okręgowym w Słupsku Bogumiła Rzeczkowska
W czwartek przed Sądem Okręgowym w Słupsku w procesie zbrojnej grupy przestępczej rozpoczęły się przesłuchania świadków. Jako pierwsza zeznawała rodzina uprowadzonego i zabitego Wojciecha N. z Lęborka.

- Nie wiem. Nie pamiętam. Mąż o tym nie mówił – tak można streścić obecne zeznania 38-letniej Justyny N., żony zabitego w 2019 roku Wojciecha N. Czas zaciera pamięć. Niewiele więcej mówi matka. Natomiast siostra ofiary podaje kilka dotąd nieznanych szczegółów.

46-letni Wojciech N. z Lęborka znany był w świecie przestępczym. Już 18 lat temu stanął przed sądem jako szef zorganizowanej grupy przestępczej handlującej narkotykami. Wtedy dostał 4 i pół roku do odsiadki, odsiedział trochę mniej. Ale wciąż działał w branży. Dlaczego zginął? Już kilka tygodni przed śmiercią ktoś chciał go porwać. Bezskutecznie. Na plecach czuł oddech gdańsko-słupskiej grupy. Kupił dwa noże. Zginął od jednego z nich.

Ława oskarżonych

Pomorski Wydział Zamiejscowy Departamentu do Spraw Przestępczości Zorganizowanej i Korupcji w Gdańsku Prokuratury Krajowej oskarża zorganizowaną grupę przestępczą o charakterze zbrojnym, która działała na terenie województw pomorskiego i zachodniopomorskiego w różnym czasie i w różnych konfiguracjach. Proces toczy się przed Sądem Okręgowym w Słupsku.

Dziesięciu gangsterów ma na swoim koncie uprowadzenia, pobicia, katowanie ofiary w lesie, podpalenia, przemyt narkotyków z Europy Zachodniej, porachunki kokainowe, rozboje, groźby z podrzuceniem uciętej głowy wieprza, nielegalne posiadanie broni i amunicji, utrudnianie śledztwa, zniszczenie mienia, zacieranie śladów, czy zlecenia tych przestępstw. Najpoważniejsze z nich to zabójstwo Wojciecha N. O nie jest oskarżony tylko Emil K., który chce być małym świadkiem koronnym. Przyznaje się do wszystkiego, ujawnia przestępstwa, o których prokuratura nie wiedziała, ale twierdzi, że nie miał zamiaru zabić Wojciecha N. Bo sam się bronił.

Natomiast Adam M., Łukasz D., Tomasz N., Sławomir K., Fabian M., Krzysztof S., Zbigniew A., Tomasz K. i Fryderyk Ż. nie przyznają się do czynów. Większość oskarżonych przebywa w areszcie. Ostatnio wolność odzyskał Krzysztof S. z Gdańska. Okupił ją kaucją w wysokości 400 tysięcy złotych.

Uprowadzenie i śmierć

Według prokuratury od 29 listopada do 2 grudnia 2019 roku doszło do szeregu działań na terenie Gdańska, powiatów wejherowskiego i słupskiego, a przede wszystkim lęborskiego. W ciągu kilku dni zaplanowano i doprowadzono do skutku porwanie Wojciecha N., aby zmusić go do przekazania znacznej ilości kokainy. Krzysztof S. dostarczył informacje dotyczące miejsca spotkań i sposobu kontaktowania się z Wojciechem N., Emil K. umówił z nim termin i miejsce spotkania.

W poniedziałek 2 grudnia Emil K. przyjechał z Łukaszem D. toyotą yaris na parking przed Zajazdem Kaszubskim w Lubowidzu. Pojawili się tam także Adam M. i Krzysztof S. Przyjechali BMW, w którym wcześniej zdemontowali klamkę wewnętrznego mechanizmu odblokowywania prawych przednich drzwi, aby pasażer nie mógł wyjść. Gdy ci dwaj wysiedli z BMW, do auta, w którym znajdował się już Wojciech N., weszli Emil K. i Łukasz D.

Gangsterzy zaczęli bić uwięzionego po głowie i twarzy, łamali mu kości. Wojciech N. zaczął bronić się nożem, który miał przy sobie, ale Emil K. był sprytniejszy. Odebrał mu nóż i zaczął go dźgać w pośladek i w dłoń. Dwa ciosy trafiły w tętnicę i żyłę lewego uda. Krew pryskała wewnątrz auta. Zakrwawionego Wojciecha N. zawleczono do toyoty i przewieziono na drogę leśną prowadzącą do Jeziora Lubowidzkiego. Tam już czekał volkswagen transporter. Pokrzywdzonemu skrępowano ręce na plecach plastikowymi opaskami samozaciskowymi. Pojazd ruszył w kierunku Słupska. Wojciech N. wykrwawił się po drodze.

Żona Wojciecha N. powiadomiła policję. Rozpoczęły się poszukiwania, łącznie z przeczesaniem Słupi. W sobotę 7 grudnia w słupskim szpitalu Centralne Biuro Śledcze Policji zatrzymało jednego z podejrzanych, w niedzielę odnaleziono zwłoki Wojciecha N. zakopane w lesie między Siemianicami a Jezierzycami pod Słupskiem.

Kilka tygodni wcześniej

38-letnia Justyna N. nie chce zeznawać w obecności oskarżonych. Na wniosek jej pełnomocnika adwokata Krzysztofa Obolewskiego sąd postanowił przesłuchać ją w ramach wideokonferencji, z innej sali.
- Mój mąż zginął. Wiem tylko tyle – odpowiada na pytanie sądu. Twierdzi, że ma problemy z pamięcią i koncentracją po traumie, jaką przeszła. Leczyła się i wciąż potrzebuje pomocy. - Wszedł na chwilę do domu, wyszedł i już nie wrócił. Kolejne dni czekałam w nadziei, że wróci. Nikt nie dzwonił. Nikt nie żądał okupu. Po siedmiu dniach od zaginięcia przyszło do domu dwóch policjantów.

„Tak, to mój mąż” - powiedziała później w prosektorium w Słupsku.

Znali się 18 lat. Później Justyna N. wyjechała za granicę. Po powrocie w 2017 roku był ślub. Ale Justyna N. przed sądem niewiele może powiedzieć o mężu. Niedzielne obiady u teściowej pod Wejherowem, życie bez znajomych. Jej praca - stylizacja paznokci. Jego praca.

- Miał własną działalność. Zajmował się elektryką – zeznaje Justyna N. Wie, że kiedyś mąż był karany. Opowiada, że kilka tygodni wcześniej było pierwsze uprowadzenie. Kilku facetów w kominiarkach w Gdańsku wciągnęło Wojciecha N. do samochodu, ale wyszarpał się im, wyskoczył z auta i szybko uciekł swoim autem.

- Mąż w obawie o swoje życie zakupił dwa noże. Jeden z nich dał mi, żeby był w samochodzie – Justyna N. nie wie, gdzie był drugi nóż. Nie dociekała, jaka była przyczyna próby uprowadzenia męża. - Nie wezwał policji. Nie był u lekarza. W ogóle nie dowiedziałabym się o tym, ale miał podartą kurtkę, którą chciał wyrzucić do śmietnika.

- A skąd ta tajemniczość? - dopytuje sędzia Agnieszka Niklas-Bibik.
- Miał taki charakter.
- Pani mąż mówi, że obawia się o swoje życie i pani nie reaguje? - dziwi się sędzia.
- Co mogłam zrobić? Zadawać pytania, na które nie będzie odpowiedzi? To, co się stało w Gdańsku, dzieje się w filmach. Myślałam, że koloryzuje – dodaje pokrzywdzona.

Anna N., 70-letnia matka ofiary, nie zna okoliczności zdarzenia, nie wie, czym syn się zajmował, nie zna jego znajomych. Przyjeżdżał w niedziele.

- Czy w czasie tych rozmów padła informacja, że ktoś go chce uprowadzić – pyta prokurator Wojciech Wróbel.

- Do mamy przyjeżdża się tylko na obiady. Mamie mówi się jak najmniej. Ja się nie interesowałam – odpowiada Anna N. Wie, że kiedyś był karany, że siedział za narkotyki.

Co jeszcze chce dodać do swoich zeznań?

- Chcę podziękować tym, co powiedzieli, gdzie jest zakopany – jej głos drży.

Agnieszka N., siostra zabitego, także słyszała o pierwszym porwaniu. Brat wyśmiał jej pomysł, by zgłosić to na policję. Dlatego, że siedział. Kobieta mówi, podobnie jak żona Wojciecha N., że podejrzewał o to zajście bandytę z Trójmiasta o nazwisku N. Oglądał w Internecie reportaże o zabójstwie Zachara.

- Siedział w Austrii, w Liechtensteinie, w Niemczech i w Polsce – ujawnia Agnieszka N. Wspomina też o tym, że brat jeździł do więzień na widzenia z dawnymi znajomymi.

Kilka godzin później

Bartłomiej H., 35-letni kierowca w słupskiej firmie, dostał zlecenie od szefa - oskarżonego Zbigniewa A., żeby zholował samochód sprzed Zajazdu Kaszubskiego za Lęborkiem. Gdy dotarł na miejsce, był przerażony. BMW za ponad 300 tysięcy, jak nie więcej, stało w ciemnościach. Właściciela nie było.
- Uchylone okna, krew na przednim fotelu, brak kluczyka. Wielokrotnie zabierałem auta powypadkowe, ale to nie miało żadnych uszkodzeń, a w środku była krew i takie drogie auto niepilnowane? - zdziwił się. - Zadzwoniłem do szefa – Zbigniewa A. Powiedział: „Klient kazał holować, to holuj”.

BMW na lawecie trafiło do Słupska. Stanęło na parkingu firmy. Świadek twierdzi, że nie znał nazwiska osoby zlecającej holowanie, ani numeru kontaktowego do właściciela. Inny pracownik później zakleił szyby, ale Bartłomiej H. nie wie, czy i kto wyczyścił to auto.

To będzie tematem dociekań sądu na następnej rozprawie.

od 7 lat
Wideo

Konto Amazon zagrożone? Pismak przeciwko oszustom

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gp24.pl Głos Pomorza