O pani Zofii, miłośniczce kotów z ul. Morcinka w Słupsku, pisaliśmy dwa miesiące temu. Kobieta od lat opiekuje się kocią gromadką, która mieszka na skwerku przed jej blokiem. Po naszym artykule słupszczanka została oficjalną kocią opiekunką. Ma na to zaświadczenie z urzędu miejskiego. Co miesiąc dostaje również karmę ze schroniska.
Nasza czytelniczka opiekuje się również kotami, które mieszkają na terenie byłego szpitala.
- Wraz z mężem zrobiliśmy im budkę, w której mogą się schronić przed deszczem, i do której na zmianę z jedną pielęgniarką przynoszę jedzenie - mówi pani Zofia. - Niestety, w mojej okolicy mieszkają ludzie, którzy nienawidzą kotów. Wchodzą na teren byłego szpitala i niszczą budkę dla zwierzaków. Jedzenie, które regularnie tam wystawiam, podrzucają mi z powrotem na wycieraczkę. Słupszczanka twierdzi, że taka sytuacja trwa już dwa miesiące.
- Przecież te koty też zasługują na to, żeby żyć. Dzięki nim w naszej okolicy nie ma myszy ani szczurów. Boję się, że ktoś może zrobić kotom krzywdę. Może najlepiej będzie je wyłapać i umieścić w schronisku - zastanawia się kobieta. To jednak nie wchodzi w grę.
- Nie wolno wyłapywać zdrowych kotów z ich naturalnego środowiska - twierdzi Katarzyna Rosińska, kierownik słupskiego schroniska dla zwierząt. - My możemy w okolicy tej pani zawiesić informacje, że zarówno wolno żyjące koty, jak i ich karmiciele, są pod opieką prawną. Pomoc pani Zofii zaoferowała również straż miejska.
- Jeśli ta pani do mnie przyjdzie, wyślemy na miejsce patrol. Potem zastanowimy się, co zrobić, aby dzikim kotom nie działa się krzywda. Być może wystarczy rozmowa z ochroną tego terenu, by zwiększyła ona czujność - mówi Waldemar Fuchs, komendant Straży Miejskiej w Słupsku.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?