Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Rodzice walczą o miejsca w przedszkolach i żłobkach w Słupsku

Magdalena Olechnowicz
Fot. Łukasz Capar
Rodzice dzieci, które nie dostały się do przedszkoli i żłobków, chcą walczyć do skutku, by ich pociechy znalazły tam miejsca. Uważają, że spełniają wszystkie kryteria, a podjęte decyzje są niesprawiedliwe.

Pani Malwina Ożga jest młodą mamą, samotnie wychowującą córeczkę.

- Nie mogłam oczom uwierzyć, kiedy zobaczyłam, że córeczki nie ma na liście dzieci przyjętych do przedszkola - mówi pani Malwina. - Byłam wściekła, ale jednocześnie chciało mi się płakać - opowiada.
Pani Malwina jest jeszcze studentką. Studiuje europeistykę na I roku magisterskich studiów uzupełniających w Szczecinie.

- Studiuję w systemie dziennym. Pomagają mi rodzice, ale nie są w stanie zapewnić opieki mojemu dziecku przez cały tydzień, bo oboje pracują - tłumaczy pani Malwina. - Mogliby jednak odbierać czasami Natalkę z przedszkola, kiedy mnie nie będzie - dodaje.
Niestety, Natalka nie została przyjęta.

- Zupełnie tego nie rozumiem. Przedstawiłam wszystkie niezbędne zaświadczenia, które dokumentują, że jestem autentycznie samotną matką, a nie taką żyjącą w związku partnerskim - mówi załamana. - Mam zaświadczenia z sądu i decyzję o zasądzonych alimentach dla córeczki. Nie rozumiem, dlaczego moje podanie zostało odrzucone. Nie stać mnie na przedszkole prywatne, bo nie pracuję - dodaje.
Wczoraj złożyła odwołanie w przedszkolu. - Pani dyrektor powiedziała jednak, że decyzja na pewno będzie odmowna - mówi kobieta.

Dyrektor ma dwa tygodnie na odpowiedź.

- Nie przekreśliłam tej pani, ale sytuacja jest naprawdę trudna. Miałam 16 podań samotnych matek, a przyjęłam 9. Chciałam być sprawiedliwa, dlatego przyjęłam też dzieci obojga rodziców pracujących. Oni też mają pierwszeństwo - wyjaśnia Danuta Pokorska, dyrektor Przedszkola Miejskiego nr 23 "Promyczek" w Słupsku. - Naprawdę nie śpię po nocach, ale nie jestem w stanie przyjąć wszystkich chętnych - dodaje.

Interweniowaliśmy wczoraj w Wydziale Oświaty Urzędu Miejskiego.

- Najpierw należy złożyć odwołanie do przedszkola, później ewentualnie zapraszamy do nas. Każdy przypadek rozpatrzymy indywidualnie - mówi Bogdan Leszczuk, dyrektor Wydziału Oświaty.
W podobnej sytuacji jest Mirosław Okuniewski ze Słupska. Jego dwulatek nie dostał się do żłobka.

- Oboje z żoną pracujemy. Mamy już trzecią niańkę, która pracuje u nas tylko do września. Jak mam wychować dziecko, które ma co jakiś czas nową nianię? Poza tym, już mnie na nią nie stać, bo płacę 700 złotych miesięcznie - mówi mężczyzna. - Uważam, że dziecko powinno się wychowywać w gronie innych dzieci. Jestem oburzony naszą polską polityką prorodzinną - mówi pan Mirosław.

W takich sytuacjach Waldemar Matynia, zastępca dyrektora Miejskiego Ośrodka Pomocy Rodzinie w Słupsku, zaprasza na rozmowę.

- Nie ma odwołań, ale z każdym rozmawiamy indywidualnie i wyjaśniamy, dlaczego tak się stało. Na pewno warto poczekać do września, bo wtedy część rodziców dzieci rezygnuje - mówi Matynia.
Do żłobków w Słupsku nie dostało sie 170 dzieci, a do przedszkoli - 153.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gp24.pl Głos Pomorza