Według Zarządu Infrastruktury Miejskiej doszło do nieporozumienia.
Krematorium na nowym cmentarzu komunalnym przy ul. Zachodniej w Słupsku działa od 2012 roku. W tym czasie - zapewne między innymi ze względu na cenę pogrzebu urnowego, dużo tańszego od tradycyjnego - procent osób poddawanych kremacji wzrósł z pięciu do 20 procent.
Kremacji poddane zostało również ciało wuja pani Iwony. Nasza czytelniczka z rodziną przyszła do słupskiego krematorium pożegnać zmarłego. Spodziewała się empatii i zrozumienia dla swojej żałoby. Jak sama mówi, spotkało ją coś zgoła innego.
- Kiedy podeszliśmy do budynku, zobaczyliśmy niechlujnie ubranego pracownika krematorium, który przywitał nas pytaniem "Rozpalać już piec?". Wszyscy byliśmy zszokowani. Potem nie było lepiej - relacjonuje pani Iwona. Opowiada, że wbrew oczekiwaniom rodziny, trumna nie została ustawiona na katafalku, w miejscu przygotowanym specjalnie z myślą o żegnaniu zmarłych. Zamiast tego przez cały czas stała na metalowym wózku.
Jak powiedziała nam pani Iwona, kiedy bliscy jeszcze żegnali się z wujem, pracownik w roboczym ubraniu pojawił się ponownie. Podszedł do rodziny i bezceremonialnie wyprosił ją na zewnątrz.
- Nie tak to sobie wyobrażałam. Pracownik swoim strojem i zachowaniem pokazał zupełny brak szacunku dla naszego wuja i dla nas - mówi pani Iwona.
O komentarz poprosiliśmy Marcina Grzybińskiego, zastępcę dyrektora słupskiego ZIM-u. Według niego doszło do bardzo nieprzyjemnego, ale jednak tylko nieporozumienia, a ceremonia w słupskim krematorium zazwyczaj wygląda zupełnie inaczej.
- Procedura kremacji jest ściśle określona. W przypadku udziału rodziny wiąże się to z opłatą w wysokości 80 zł i pożegnaniem osoby zmarłej w małej kaplicy, wystawieniem trumny na katafalku i obecnością pracowników ZIM Słupsk ubranych w garnitury. Czasem jednak rodzina nie decyduje się na udział w uroczystości. Wtedy pracownicy firm pogrzebowych wybranych przez rodziny pilnują procesu kremacji - tłumaczy Marcin Grzybiński.
Jak się okazuje, w przypadku kremacji opisanej przez panią Iwonę udział rodziny nie został opłacony, a więc obecność bliskich była sytuacją wyjątkową, wynikającą z dobrej woli pracowników.
- Kiedy nie ma wykupionego udziału rodziny, nasi pracownicy na prośbę osób bliskich pozwalają na ostatnie krótkie pożegnanie. Jednak są wtedy w strojach roboczych, bo odbywa się to tuż przed dokonaniem spopielenia. Tak to wyglądało w tym przypadku. Nie są to warunki odpowiadające godnemu pożegnaniu, jednak wynikają one wyłącznie ze spontanicznych próśb osób bliskich, które pragną pożegnać osobę zmarłą. Jeżeli rodzina poczuła się w jakikolwiek sposób urażona, to przepraszam - dodaje zastępca dyrektora słupskiego ZIM-u.
Jednocześnie zapewnia, że zaistniała sytuacja zmobilizowała ZIM do ponownego prześledzenia procedury kremacji w słupskiej spopielarni. Odbyły się również rozmowy z pracownikami i firmami pogrzebowymi. Wszystko po to, aby upewnić się, że podobne nieporozumienia nie wystąpią w przyszłości.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?