Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Sąd wymierzył 12 lat za skatowanie kobiety w Słupsku

Bogumiła Rzeczkowska [email protected]
Ostatnia rozprawa przed słupskim sądem okręgowym. Oskarżony nie chciał być obecny na ogłoszeniu wyroku. Fot. Łukasz Capar
Ostatnia rozprawa przed słupskim sądem okręgowym. Oskarżony nie chciał być obecny na ogłoszeniu wyroku. Fot. Łukasz Capar
Wczoraj słupski sąd okręgowy skazał na 12 lat więzienia Artura K. za znęcanie się i zabójstwo konkubiny. Proces był poszlakowy, ale sąd nie miał wątpliwości, kto jest sprawcą.

Po tygodniu od zakończenia procesu słupski sąd okręgowy ogłosił nieprawomocny wyrok w sprawie zabójstwa Anny Rączy. Stwierdził, że 28--letnia słupszczanka zginęła z rąk 43-letniego Artura K., konkubenta, z którym żyła niecały rok, bo od wakacji 2011 roku do śmierci - w nocy z 29 na 30 kwietnia 2012 roku.

Oskarżony odpowiadał za psychiczne i fizyczne znęcanie się nad swoją partnerką od listopada 2011 roku. Według prokuratury, robił to ze szczególnym okrucieństwem. Poniżał kobietę, wulgarnie wyzywał, groził jej śmiercią, zmuszał do żebractwa, bił pięściami. Agresja zwiększała się po alkoholu.

Finał związku nastąpił po jednej z wielu awantur domowych w mieszkaniu przy ul. Kołłątaja w Słupsku. Anna Rączy zmarła od ciężkich obrażeń całego ciała. Miała porozrywane narządy wewnętrzne, połamane kości, stłuczony i obrzęknięty mózg z wieloma krwiakami. Dlatego, że ciosy były przerażająco silne. Mężczyzna tłukł ofiarę pięściami w głowę, bił jakimś przedmiotem o tępych krawędziach, kopał po całym ciele. Uderzał też głową kobiety o swoje kolana oraz o podłogę, siedział na niej przyciskając jej tułów do podłoża.

Prokurator żądał 15 lat więzienia. Artur K. uniewinnienia, ale zażyczył sobie, by nie dowozić go na ogłoszenie wyroku. Wczoraj więc nie usłyszał jego treści.
Sąd uznał jego winę, choć z czynów dotyczących znęcania wyeliminował działanie ze szczególnym okrucieństwem. Zdaniem sądu, skutkiem znęcania było spowodowanie obrażeń, które doprowadziły do śmierci. Oskarżony natomiast miał świadomość i mógł przewidzieć skutek, więc popełnił zabójstwo z zamiarem ewentualnym. Za to sąd skazał go na 12 lat więzienia. Artur K. nie przyznał się do zabójstwa. Najpierw mówił, że Anna Rączy dostała ataku padaczki, później oskarżał inne osoby.

- Na koniec jego wyjaśnienia zabrzmiały jak kuriozum, że sprawcą jest brat ofiary - zaznaczyła sędzia Agnieszka Niklas-Bibik. - Nie ma bezpośrednich świadków, ale poszlaki układają się w logiczny ciąg. Początkowo związek układał się poprawnie. Jednak później oskarżony uzależnił od siebie pokrzywdzoną. Kobieta nie miała odwagi, woli i siły, by od niego odejść. Była uzależniona nie tylko uczuciowo, ale także bała się go i została z nim do samego końca.
Sędzia przypomniała, że na rozprawie Artur K. mówił, że kochał Annę Rączy, szanował, nazywał ją zdrobniale. Zaprzeczał przemocy domowej. A kobieta milczała. Chodziła posiniaczona, opuchnięta, czasami zakrwawiona. Tylko najbliższym opowiedziała, gdy już nie potrafiła inaczej wytłumaczyć śladów bicia.

- Pokrzywdzona nigdy się nie skarżyła, nie wzywała pomocy. Nawet wtedy, gdy ją katował. Ale świadkowie widzieli jej obrażenia. Miała podbite oczy, rozwaloną wargę, jak to określali - opisywała sędzia ślady znęcania.

Z kolei dowodem na to, że Artur K. był tragicznej nocy w mieszkaniu, choć temu zaprzeczał, są zeznania sąsiada. Hałasy wyraźnie wskazywały na obecność Artura K., następnego dnia oskarżony ściągnął do domu sąsiadów, żeby mu pomogli. Jednak najpierw posprzątał, zmywając krew.

- Nie ma żadnych wątpliwości, że to zabójstwo poprzedzone znęcaniem, ale nie ze szczególnym okrucieństwem, mając na uwadze krótki czas - uzasadniła sędzia. - 12 lat to kara współmierna. Wyższa byłaby rażąco surowa.

- Mało - skomentował wyrok po wyjściu z sali sądowej Piotr Rączy, brat ofiary, oskarżyciel posiłkowy w procesie, nie wykluczając złożenia odwołania.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gp24.pl Głos Pomorza