Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Słupsk. Szkoła K2 - szkoła dla psów i ich właścicieli

Natalia Kwapisz [email protected]
Od lewej – krnąbrny Verdi i terrorysta Felix.
Od lewej – krnąbrny Verdi i terrorysta Felix. Fot. Kamil Nagórek
Felix jest mały, niepozorny, ale rządził całym domem. Dość tego, pomyślałam, i zapisałam go do szkoły. Wiele osób stukało się w głowę: pies w szkole? A czemu nie?

O słupskiej szkole K2 dowiedziałam się dzięki poczcie pantoflowej. Znajoma znajomej i tak dalej. Zadzwoniłam więc, aby zapisać swojego kundelka i jakież było moje zdziwienie, gdy zostałam zapisana, ale tylko na listę oczekujących. - Po pierwsze jest wielu chętnych, a po drugie kurs już się rozpoczął, a w trakcie nie dopisujemy nowych uczniów - usłyszałam od Anny Strąk, specjalistki szkolenia psów. Jednak po kilku tygodniach Felix został pierwszoklasistą.

Lekcja pierwsza: w moim domu rządzi pies

Razem rozglądamy się po klasie. Najwięcej jest labradorów i owczarków niemieckich, ale jest też nieduży kundelek i kilka terierów, w tym - kto by pomyślał - york. Co taki maluch może mieć na sumieniu, że zapisano go do szkoły? Owczarki, rozumiem, są duże i mogą być groźne, więc powinny być ułożone. Ale york? Taka maskota? Cóż on może zrobić? Już wkrótce okaże się, jak bardzo się myliłam. Ale po kolei.

Pierwsza lekcja rozpoczyna się od kilku uwag organizacyjnych i od razu zadanie. - Proszę przypiąć swoje pieski do ogrodzenia - mówi instruktor Janusz Strąk. Podczas gdy my słuchamy wykładu, nasi czworonożni przyjaciele wyją - i to dosłownie - z rozpaczy. Wszystkie psy są przypięte do ogrodzenia kilkanaście metrów od właścicieli. To ma je podobno wzmocnić psychicznie. Oby też wzmocniło nas, bo ja, słysząc jak mój Felix przeraźliwie ujada, czuję się okropnie. A sądząc po minach innych właścicieli, im też nie jest łatwo. Nerwowo spoglądają na swoje zwierzaki i podgryzają paznokcie. Psiaki też podgryzają, ale własne smycze. Inne próbują ucieczki drogą lądową - przez podkop. Reakcje uczniów obserwuje inny szkoleniowiec.

A wykład trwa. - W psim świecie podstawą jest hierarchia w stadzie - przekonuje instruktor. Kilka pytań ze strony trenera i szybko okazuje się, że dla mojego psa nie jestem przewodnikiem, a co najwyżej koleżanką. - To chyba dobrze, że mamy takie partnerskie relacje - mówię. - Otóż niezupełnie - odpowiada instruktor i kontynuuje. - W relacji ja i mój pies można być albo wyżej, albo niżej. Nigdy na równi, bo na równi zwykle oznacza niżej.

Mój Felix, podobnie jak jego klasowi koledzy i koleżanki, zajęli w domach stołki szefów i owinęli sobie swoje rodziny wokół najmniejszego pazurka. A na efekty nie trzeba było długo czekać.

Niektóre psiaki z naszej klasy mają na sumieniu demolkę mieszkania. - Zwykle, gdy wychodzę z domu, zostawiam swoją labradorkę w korytarzu, a drzwi do innych pomieszczeń muszę zamykać. Jednak ostatnio włamała się do pokoju, pozrzucała kwiaty z parapetów i całą ziemię wdeptała w dywan. A potem pogryzła jeszcze długopisy - mówi rozżalona właścicielka. Kolejny labrador notorycznie siusia w domu.

- Wychodzę z nim na długie spacery, ale on w ogóle nie chce się załatwiać na dworze. A jak tylko wejdzie do domu, to od razu robi swoje - bezradnie rozkłada ręce właścicielka. Co się tyczy kundelka Jogiego, jest bardzo zaborczy i nikomu nie pozwala się zbliżyć do swojej pani. - Żona wkrótce rodzi i obawiamy się, że Jogi może mieć problemy z zaakceptowaniem nowego członka rodziny. - mówi Maciek, właściciel.

Natomiast Malwina zapisała do szkoły swojego owczarka o imieniu Bako, bo chciałaby, aby w razie ataku umiał obronić i ją, i siebie. - Kiedyś miałam boksera. Na jednym ze spacerów zostałam zaatakowana, a on - wielkie psisko - schował się za moimi plecami. Strasznie mnie to zabolało i postanowiłam, że więcej do tego nie dopuszczę - mówi. Najmniejsi uczniowie, york o imieniu Jordan i mój kundelek, też terroryzują właścicieli. Każdy ma coś na sumieniu.

Problem w tym, że - jak starano się nas przekonać podczas zajęć - jakakolwiek wina, a w każdym razie przyczyna tego stanu rzeczy, nie tkwi w czworonogach, tylko w nas, ich opiekunach. Zarówno wśród małych, jak i dużych ras są bowiem takie, których przedstawiciele mają silną osobowość i tendencję do rozstawiania wszystkich po kątach. Wbrew pozorom nawet malutki piesek z kokardką potrafi szybko i skutecznie wyszkolić sobie domowników.

O tym, że w małym ciele tkwi wielki duch, przekonujemy się na zajęciach praktycznych. York Jordan mimo rozkazów i próśb nie chce wykonywać niektórych poleceń. Mój niewielki kundelek szczerzy kły do największego w klasie owczarka, a foksterierka Fiona nieustannie powarkuje na swoich klasowych współtowarzyszy. Jednym słowem, chaos. Czas więc na lekcję drugą.

O szkole

O szkole

Ośrodek Szkolenia Psów "K2" w Słupsku szkoli psy w zakresie: Posłuszeństwa Podstawowego "Podstawówka"; Posłuszeństwa Wyższego "Gimnazjum" z możliwością zdania egzaminu państwowego; Kurs pracy węchowej - tropienie z możliwością zdania egzaminu państwowego; Kurs obrończy PSO (Pies stróżująco-obrończy). Poza tym poradnictwo w zakresie kupna, wychowania, szkolenia, żywienia, nietypowych zachowań, przygotowanie do wystaw. Kontakt: tel. 600-159-101 lub 605-095-763; strona internetowa: www.szkolenie-psowk2.ovh.org

Lekcja druga: jak zrobić zamach stanu i obalić dyktatora

Są ludzie, którzy tak bardzo kochają swojego psa, że zaczynają traktować go jak zabawkę. A pies najbardziej na świecie pragnie być psem. Aby obalić dyktatora, trzeba przede wszystkim zbudować sobie autorytet. Tylko jak to zrobić?

Zaczyna się od treningu, czyli nauki podstawowych komend, jak choćby chodzenia przy nodze, siadu czy warowania. A wszystko po to, aby ułatwić sobie codzienne życie podczas spacerów, pielęgnacji czy wizyt u weterynarza i stopniowo wyrabiać sobie prestiż w psim świecie.

- Proszę pamiętać, że najważniejsze są jasne reguły i konsekwencja - mówi instruktor. Ale łatwiej powiedzieć niż zrobić, bo na przykład dla psa "siad" to nie to samo co "siadaj". Trzeba więc zdecydować się na jedną komendę i konsekwentnie się jej trzymać. A to dopiero początek. Już za chwilę jest znacznie trudniej. Uczymy się, jak wyznaczać granice, zasady i reguły wspólnego życia z czworonogiem.

- Zacznijmy od rezygnacji z wylewnych pożegnań z psem, gdy wychodzimy z domu, i takowych powitań, gdy do niego wracamy - mówi instruktor. - Ale dlaczego? - pyta jedna z właścicielek. - Kiedy wracam do domu, to sama czekam, aż mój piesek przybiegnie i się ze mną przywita - dodaje. - I znowu wracamy do problemu hierarchii w stadzie - odpowiada instruktor. - Każdy pies ma w sobie coś z wilka. Gdy najważniejszy samiec w stadzie idzie na polowanie, to nie ma wylewnych pożegnań, a on nikomu się nie tłumaczy. A kiedy wraca, decyduje, kto i w jakiej kolejności może do niego podejść - kontynuuje. - Takie zachowanie uzmysłowi psu, kto tu rządzi.

Przyznam szczerze, że dla mnie to jeden z najtrudniejszych punktów programu i nie wiem, czy wprowadzę go w życie. Ale Maciek i Ola, właściciele Jogiego, skutecznie ignorują swojego pupila, gdy wychodzą z domu lub do niego wracają i podobno już zaobserwowali pozytywne rezultaty. - Na początku było nam strasznie ciężko. Ale najgorsze było oduczenie psa od spania z nami w łóżku. Żona płakała, a pies całą noc dobijał się do drzwi. Teraz wszyscy się już przyzwyczailiśmy - mówią właściciele. Chyba więc warto.

Kolejna porcja informacji i dowiadujemy się, że niespożyta energia kilku naszych pupili może być spowodowana złym karmieniem. - Gotowe, suche karmy są bardzo energetyczne, co oznacza, że aby je spalić, nasz pupil potrzebowałby codziennie kilkugodzinnych spacerów. A ponieważ niewielu właścicieli ma ochotę na taki wysiłek, psiaki znajdują ujście dla swojej energii na przykład poprzez ganianie własnego ogona w mieszkaniu, niszcząc przy okazji wszystko, co spotkają na swojej drodze - mówi instruktor. - Coś w tym jest, bo jak nasza Maggie się nakręci, to potrafi skakać na wysokość kilku metrów - mówią właściciele 1,5-rocznej labradorki. Jogi już kilka miesięcy temu zmienił dietę i podobno są pierwsze efekty, więc chyba też będę musiała spróbować. Tymczasem czas na kolejną lekcję.
Lekcja trzecia: czego nauczył się pies, a czego jego pańcia

Gdy zapisywałam swojego psa do psiej szkoły, miałam nadzieję, że sporządnieje. I rzeczywiście, regularnie trenowany i zachęcany wędzoną kiełbaską wykonuje większość poleceń. Mniejsza jednak o te poszczególne komendy. Siady i warowania są przydatne, ale przy odrobinie chęci każdy może nauczyć tego swojego psa we własnym zakresie.

Ważniejsze od tego, czego nauczył się mój pies, jest to, czego ja się nauczyłam. Już w trakcie kursu nie mogłam oprzeć się wrażeniu, że zajęcia w psiej szkole edukują przede wszystkim właścicieli czworonogów. Potwierdzają to inni kursanci.

- Zapisałam psa do szkoły, a tymczasem to ja się tu bardzo dużo uczę - mówi Malwina. - Dzięki zajęciom teoretycznym i praktycznym udało mi się - zapewne tylko po części, ale zawsze - odkryć psi świat. Zrozumiałam, że mój pupil padł ofiarą politycznej poprawności. To w myśl tej zasady decyzje w moim domu podejmowane były w wyniku negocjacji, a pies miał takie samo prawo do decydowania jak pozostali członkowie rodziny. Tymczasem - w co najtrudniej było mi uwierzyć - pies chce żyć w świecie, gdzie obowiązują jasne reguły i zasady, ograniczenia i zakazy.

Czyżby pies miał być kimś niższym? Czy mam go mniej kochać? - zastanawiałam się podczas kursu. Nic podobnego. Jeśli pies żyje w świecie, gdzie obowiązują reguły, jest naprawdę szczęśliwy. Czuje się kochany i potrzebny, pracuje chętnie i bez przymusu. A gdy respektuje zasady, jakie rządzą naszym domem, nam - domownikom - żyje się znacznie łatwiej.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gp24.pl Głos Pomorza