Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Sprawa Klaudii Gajtkowskiej wróciła do sądu

Monika Zacharzewska
Proces przed sądem rejonowym to dla rodziców Klaudii nadzieja, że dziewczyna uzyska odszkodowanie za wypadek. W czwartek jako świadek zeznawał m.in. jej tata (w środku).
Proces przed sądem rejonowym to dla rodziców Klaudii nadzieja, że dziewczyna uzyska odszkodowanie za wypadek. W czwartek jako świadek zeznawał m.in. jej tata (w środku). Łukasz Capar
Tata Klaudii i świadek jadący za nią na rolkach zeznawali, jak wyglądał wypadek, po którym dziewczyna zapadła w śpiączkę.

W słupskim sądzie rejonowym w czwartek rozpoczął się proces w sprawie wypadku Klaudii Gajtkowskiej.
To kolejna odsłona dramatu i sukces dla rodziców poszkodowanej dziewczyny, bowiem wcześniej sąd rejonowy zdecydował, że rozprawy nie będzie, bo postępowanie umorzyła prokuratura ze względu na brak oczywistych podstaw oskarżenia, stwierdzając, że to Klaudia jest winna tragedii.

Dla rodziców Klaudii taka decyzja była wydaniem wyroku bez procesu. Zażalili się do sądu okręgowego, a ten nakazał jednak przeprowadzenie rozprawy.

Zobacz także: Sprawa Klaudii Gajtkowskiej znów trafi na wokandę

W czwartek w sądzie stawił się oskarżony o spowodowanie wypadku 26-letni Mateusz R., który 7 maja 2013 roku jechał dostawczym mercedesem drogą z Krępy do Słupska. Auto potrąciło na przejściu dla pieszych 16-letnią wówczas Klaudię Gajtkowską. Dziewczyna miała 16 złamań, głównie w obrębie twarzy i czaszki, wstrząśnienie i stłuczenie mózgu, krwiaka, złamaną nogę. Klaudia zapadła w śpiączkę i była pierwszą pacjentką wybudzoną w klinice Budzik Ewy Błaszczyk.

Po sprawie powstały dwie opinie biegłych zawierające jednak różne informacje o sprawstwie wypadku. Jedna ekspertyza, wykonana na zlecenie rodziny Klaudii, zarzucała kierowcy, że nie zachował ostrożności i nie ustąpił pierwszeństwa na pasach. Druga, biegłego z policyjnego laboratorium kryminalistycznego w Gdańsku, mówi, że wypadek spowodowała Klaudia. Obie zawierały jednak te same ustalenia: zdarzenie miało miejsce na przejściu dla pieszych, prędkość mercedesa wynosiła 84 km na godzinę przy dozwolonej 70.

W czwartek przed sądem jako przedstawiciel oskarżyciela substydialnego zeznawał tata Klaudii, który opowiedział m.in. o dramatycznej chwili, kiedy dowiedział się o wypadku córki, a był wtedy tysiąc kilometrów od domu.

Po nim zeznania złożył jedyny naoczny świadek wypadku, 32-latek, który feralnego dnia jechał za Klaudią na rolkach. Według niego Klaudia, zmierzając ścieżką w stronę przejścia, przed samymi pasami zatrzymała się, ale nadal truchtała w miejscu, by nie stracić rytmu. Jest pewien, że spojrzała w prawo, nie wie, czy również w lewo. Dodał, że samochód marki Mercedes jechał jego zdaniem z nadmierną prędkością i on sam zauważył go dopiero w momencie wypadku. Po wypadku był tuż przy Klaudii. - Kierowca z samochodu podbiegł do niej i powiedział, że ona nie żyje - relacjonował mężczyzna, na szczęście Mateusz R. się mylił.
Wkrótce w sprawie mają być przesłuchani lekarze słupskiego szpitala, którzy jako pierwsi udzielili pomocy Klaudii, bo jechali tą drogą, oraz ona sama. Ze względu na stan zdrowia ją sąd przesłucha w domu.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gp24.pl Głos Pomorza