Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Stocznia przeszła do historii

(ber, LL)
Bartosz Arszyński
Piorunem poszła sprzedaż Stoczni Ustka SA. W przenośni i dosłownie, bo wczorajsza licytacja komornicza potoczyła się szybko i towarzyszyła jej burza. Nieruchomości za prawie 5,5 miliona złotych kupiła spółka "Euro-Industry". Jej prezes Jerzy Malek chce, by na te tereny przeniosło się centrum Ustki.

Trzy stuknięcia młotkiem komornika i sprzedane. Trzy hektary terenu i zabudowania po wschodniej stronie Ustki oszacowano na ponad 7,3 miliona złotych. To warsztaty, hala, gierkowski biurowiec, piaskarnia, malarnia, magazyny, a przede wszystkim nabrzeże z akwenem wodnym. Na licytacji poszły za trzy czwarte ceny, czyli niecałe 5,5 miliona złotych. Dłużniczką stocznią był zainteresowany tylko jeden nabywca - spółka "Euro-Industry" ze Szczecina, która ma oddział w Duninowie pod Ustką. Na dwóch wcześniejszych licytacjach firma kupiła już część terenów stoczni. Teraz ma w rękach cały majątek. Co z nim zrobi? Czy po wschodniej części powstanie Las Vegas, jak plotkuje się w mieście? - Na pewno nie - twierdzi Jerzy Malek, prezes zarządu spółki, nie kryjąc zadowolenia z kupna. - Planów jest dużo, ale wszystkie będą uzgadniane z władzami miasta. Chciałbym, by w to miejsce przeniosło się centrum Ustki i zachodnia część miasta nabrała większej rangi. Od dwóch lat mnie kusiło, by kupić stocznię.
Ale nie wszyscy się cieszyli. - To pogrzeb stoczni, padł jej ostatni bastion - powiedział po licytacji Jerzy Borzyszkowski, ostatni szef stoczniowej "Solidarności". Ryszard Błaszczyk, który w zlikwidowanej stoczni przepracował 37 lat, jest oburzony. Jego zdaniem, w prasie nie było ogłoszeń o licytacji. - Powinna zostać unieważniona! To granda w biały dzień! Tą sprawą powinien zająć się prokurator! Serce boli, przykro mi - mówi rozżalony i oburzony.
Co się teraz stanie z "Alu-Stocznią", która od trzech lat dzierżawi sprzedane wczoraj hale i nabrzeże portowe? J. Malek zapewnia, że nie zamierza wypowiadać umowy firmom, które pracują na terenie byłej stoczni. Ale pracownicy "Alu-Stoczni" mają wątpliwości. - Prezes jest za granicą, a tylko on może wypowiadać się w tej sprawie. Wiem, że jeszcze przez dwa lata mamy zagwarantowaną dzierżawę. Roboty jest ogrom. Robimy kadłuby dla odbiorców z Holandii i Norwegii - mówi Lech Miśkiewicz, szef jakości kontroli w "Alu-Stoczni". Jedno jest pewne. Bez dostępu do nabrzeża zakład nie ma w Ustce racji bytu, gdyż produkuje ogromne elementy okrętowych kadłubów. Ich transport możliwy jest tylko drogą morską. Stocznia zatrudnia niemal 200 osób, ma swój oddział w Gdyni. Może więc tam przeniesie całą produkcję? Pracownicy w ogóle nie chcą o tym rozmawiać. Wielu zastanawia się nad wyjazdem na Zachód. Część rozgląda się za inną pracą. Przewodniczący usteckiego samorządu Jan Olech obawia się likwidacji dwustu miejsc pracy. - Jedyne, co jeszcze możemy zrobić, to pozostawić w miejscowym planie zagospodarowania funkcję przemysłową na tym terenie - rozważa.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Stocznia przeszła do historii - Głos Koszaliński

Wróć na gp24.pl Głos Pomorza