Szczurza trutka na dzikie koty w Zimowiskach

Koty na działki najpewniej zostały podrzucone. Mimo że dzikie, to są zadbane i pod opieką weterynaryjną. W ubiegłym roku działkowcy razem z Towarzystwem Opieki nad Zwierzętami ze Słupska wyłapali i wysterylizowali około 50 kotów.

- Zostały odrobaczone i odpchlone. Były w dobrej kondycji - mówi Renata Walkowiak, słupski weterynarz, która dokonywała zabiegów.

Pani Danuta (nazwisko do wiadomości redakcji), jeden z działkowców, która opiekuje się kotami, zauważyła ostatnio, że część z nich zniknęła, a kilka ma objawy jakiejś choroby. - Później dostrzegłam, że do ich misek z karmą podsypano trutki na szczury - mówi pani Danuta.

Zdaniem opiekunów koty są trute celowo. Jak mówią działkowcy, zwierzęta dokarmiają od lat, ale ostatnio zmieniło się kilku właścicieli działek i wtedy zaczęły się problemy. - Koty nie rozmnażają się, więc za kilka lat problem zniknie. Dziwi mnie, że komuś mogą przeszkadzać - mówi Barbara Aziukiewicz, szefowa słupskiego oddziału Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami. - Przecież to barbarzyństwo. Do tego przestępstwo.

Lekarze weterynarii podkreślają, że koty, które zjadły trutkę, będą cierpieć w męczarniach. - Trucizna działa z opóźnieniem. Umierać będą powoli i gdzieś w ukryciu - mówi Renata Walkowiak, lekarz weterynarii. - Będzie je trudno złapać i pomóc.

Weterynarz już przepisała lekarstwa na trutkę, które mieszane są z pokarmem. Słupskie Towarzystwo Opieki nad Zwierzętami zapewnia, że jeśli znajdzie kocie zwłoki, to wyśle je na specjalistyczne badanie histopatologiczne, które wyjaśnią, czy przyczyną zgonu była trutka na szczury.

- To mało prawdopodobne, by to był przypadek. Działkowcy mówią, że trutka rozsypywana jest w takich miejscach, gdzie spotyka się koty, a nie w kątach budynków czy podpiwniczeniach, gdzie mogą być szczury - podkreśla Renata Walkowiak. - Przecież ta trutka jest szkodliwa także dla ludzi.