Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Trzy lata chodziła z zaszytą w brzuchu chustą chirurgiczną. Dostała 100 tysięcy złotych odszkodowania

Bogumiła Rzeczkowska
Fot. internet/archiwum
100 tysięcy złotych i 250 zł miesięcznej renty przyznał wczoraj słupski Sąd Okręgowy Wandzie K. z Ustki. Kobieta chodziła z zaszytą w brzuchu chustą chirurgiczną trzy lata i siedem miesięcy.

W styczniu 2001 roku ustczanka przeszła operację ginekologiczną w słupskim szpitalu. Po niej czuła się źle, jej stan się pogarszał. W sierpniu 2004 roku trafiła do wojskowej kliniki w Warszawie. Tam lekarze znaleźli w jej brzuchu chustę. Serweta chirurgiczna miała wymiary 150 na 74 centymetry. Nie było wątpliwości, skąd pochodzi. Na materiale był widoczny stempel pralni szpitala w Słupsku.

Kobieta powiadomiła prokuraturę, a w sądzie cywilnym wytoczyła proces szpitalowi. Pacjentka obwiniała szpital o błąd lekarski, niedbalstwo i brak kontroli narzędzi i środków opatrunkowych. Za kilka lat życia z bólem, za ogromne cierpienia, utratę zdrowia aż do rozstroju psychicznego, a także wydatki na leczenie zażądała od słupskiego szpitala 260 tysięcy złotych zadośćuczynienia i odszkodowania oraz 500 złotych miesięcznej renty. Proces rozpoczął się pod koniec 2005 roku. Od tego czasu biegli lekarze sporządzali opinie.

Szpital uznał roszczenie pokrzywdzonej pacjentki.

- Nie kwestionowaliśmy pozostawienia chusty w jej brzuchu, ale uważaliśmy, że kwota jest wygórowana - mówi Krzysztof Szymandera, radca prawny szpitala.

- Chcieliśmy ugody. Zaproponowaliśmy 50 tysięcy złotych bez renty miesięcznej.
Na to nie zgodziła się Wanda K. Wczoraj zapadł wyrok. Sąd przyznał kobiecie 100 tysięcy złotych i 250 zł miesięcznej renty. W uzasadnieniu wyroku sędzia Dorota Curzydło zwróciła uwagę na fizyczne i psychiczne skutki pozostawienia chusty w brzuchu. - Początkowo lekarze uznali chustę za guza. Kobieta załamała się psychicznie - mówiła sędzia.

Na razie nie wiadomo, czy szpital odwoła się od wyroku. - Poprosimy o pisemne uzasadnienie. Odszkodowanie zapłaci ubezpieczyciel
- mówi radca szpitala.

Sprawę też zaczęła badać prokuratura. Biegli z Pomorskiej Akademii Medycznej w Szczecinie uznali, że pacjentka straciła zdrowie i była narażona na śmierć, a zaniedbań winien jest lekarz i instrumentariuszka. Na wniosek prokuratury sąd uznał winną instrumentariuszkę i ukarał ją nawiązką 2 tysięcy złotych na szpital, ale umorzył warunkowo postępowanie. Sprawę lekarza zawieszono, bo jego ciężka choroba nie pozwoliła go przesłuchać.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gp24.pl Głos Pomorza