Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Ulica Reja. Klimat prawie jak na wsi

Fot. Kamil Nagórek
Ulica Reja zachwyca niecodzienną w Słupsku zabudową.
Ulica Reja zachwyca niecodzienną w Słupsku zabudową. Fot. Kamil Nagórek
Mieszkańcy ulicy Reja w Słupsku uważają swoje domy za najbardziej urokliwe w mieście. Trudno się im dziwić, skoro nawet Niemcy, którzy mieszkali tutaj przed wojną, regularnie odwiedzają to miejsce.

Historia ulicy

Historia ulicy

Ulica Mikołaja Reja (1505-1569, polski pisarz epoki renesansu, autor m.in. "Krótkiej rozprawy między trzema osobami, Panem, Wójtem a Plebanem") i jej zabudowa powstała tuż po pierwszej wojnie światowej. Przed wojną nosiła imię księżnej Zofii (1435-1497, matka księcia pomorskiego Bogusława X, zwolenniczka silnych związków Pomorza z Polską). Domki tam się znajdujące są jedynymi tego typu w mieście. (sten)

Ulica Reja jest bez wątpienia jedną z najciekawszych ulic w mieście. Stare, poniemieckie domy zachwycają przechodniów. Mieszkańcy również nie ukrywają, że mimo wilgoci wychodzącej na ścianach nie chcieliby się stąd wyprowadzić.

Najlepszym na to przykładem jest rodzina Dietera Adlabetha Zawiślaka, używającego dziś imienia Wojciech, której już piąte pokolenie mieszka w domu przy ulicy Reja.

- W 1919 roku zamieszkało tutaj młode małżeństwo - Hilda z mężem Emilem, moi dziadkowie. Po kilku latach urodziły im dwie córki. Mąż jednej z nich, Eugeniusz Zawiślak, był moim ojcem - mówi Wojciech Zawiślak. - Długo by wymieniać, ile osób z mojej rodziny tak naprawdę mieszkało w tym domu. Najważniejsze jest jednak to, że wciąż w tym niewielkim domu są trzy pokolenia, bo mam dwóch synów i dwóch wnuków. Długo też zajęło, zanim nauczyłem się w szkole podstawowej języka polskiego, bo w domu rodzinnym mówiło się po niemiecku. Lata młodzieńcze nie były łatwe, nie raz wyzwano mnie od od szwabów i hitlerowców, ale w latach 70. wszystko się zmieniło. Zaczęto mnie szanować.

W odwiedziny z zagranicy

Niemcy nigdy nie zapomnieli o swoim byłym miejscu zamieszkania, o czym przekonała się rodzina Szewczyków.

- Kilka lat temu w skrzynce pocztowej znalazłam list przysłany z Niemiec - wspomina pani Bożena. - W kopercie było kilka zdjęć mojego domu i wiadomość od rodziny niemieckiej, która wcześniej w nim mieszkała. Pytali, jak zmieniła się ta ulica, jak tu się żyje. Odpisałam im i zaprosiłam do siebie.

Od tego czasu starsze małżeństwo z Berlina regularnie odwiedza rodzinę Szewczyków.

- Przyjeżdżają oni do nas na trzy dni w roku - dodaje pani Bożena. - To naprawdę oni nie znają zbyt dobrze języka polskiego, a my niemieckiego, by móc się swobodnie porozumiewać, więc zabierają oni ze sobą tłumaczkę - zaprzyjaźnioną ślązaczkę.

Ślepa uliczka pługu nie widziała

Według naszej czytelniczki, niemieccy goście bardzo się zdziwili, kiedy zobaczyli, że ulica Reja przestała być przejazdowa.

- Cieszymy się, że w latach 90. zrobiono z tego miejsca ślepą uliczkę - mówi jedna z mieszkanek. - Dzięki temu nasza ulica stała się spokojna i cicha. Można tu zobaczyć tylko samochody mieszkańców i klientów tutejszego warsztatu. O naszej ślepej uliczce drogowcy zapomnieli. Chodniki są w opłakanym stanie, dosłownie dziura na dziurze. Zimą pługu też nie widać, jesteśmy co roku zasypywani i sami musimy odgarniać śnieg nie tylko z chodników, ale także z jezdni.

Wiejski klimat w mieście

Mieszkańcy ulicy Reja nie ukrywają, że mieszka się im tutaj jak na wsi.

- Wiele osób mieszka tutaj od lat - mówi Halina Kanclerz, mieszkanka ulicy Reja. - Znamy się dobrze, chętnie rozmawiamy i pomagamy sobie, kiedy trzeba. Najlepszym tego przykładem jest sezon grillowy, który trwa na naszej ulicy od początku kwietnia do ostatnich ciepłych dni. Spotykamy się wspólnie na naszych podwórzach. Drugiej takiej ulicy w Słupsku nie ma.

Czekamy na zgłoszenia

Raz w tygodniu prezentujemy słupskie ulice. Czekamy na Państwa zgłoszenia. Jeśli chcecie zaprosić nas na swoją ulicę i pochwalić się nią, pokazać jej wady, dzwońcie pod numer tel. 59 848 81 53.
W następnym tygodniu opiszemy ulice Struga i Paukszty.

Grzegorz Ciuńczyk, pracuje za granicą
- Mam kilka tygodni wolnego, więc przyjechałem do rodzinnego domu. Chyba nigdzie indziej nie ma tak spokojnej i cichej ulicy, jak nasza. Chciałbym, żeby drogowcy w czasie zimy przypomnieli sobie o nas. Od kiedy spadł śnieg, ani razu nie widziałem tutaj pługu. Ledwo można przejechać samochodem. Śnieg z chodników usuwamy sami. W niektórych miejscach piesi sami go udeptali.

Walerian Jaroszewicz, emeryt
- Mieszkam tutaj od 1953 roku. Kiedy się tutaj wprowadziłem, wszystkie domy były stare i zaniedbane. Sąsiedzi jednak zaczęli kilka lat później remontować swoje elewacje i tak nasza ulica z roku na rok zyskuje znacznie więcej kolorów. Chociaż mamy pod nosem duży market, nie robię w nim zakupów. Znacznie bardziej cenie sobie małe osiedlowe sklepiki, których też w pobliżu nie brakuje. Nie chcę wspierać koncernów.

Bożena Szewczyk, rencistka
- Nie wyobrażam sobie mieszkać w innej części miasta. Bo gdzie indziej można zobaczyć takie poniemieckie domki? Nigdy bym się stąd nie przeprowadziła. Musiałam jednak przywyknąć do braku wygód i przede wszystkim do tego, że trzeba tutaj palić w piecu. Jednym z największych problemów jest wilgoć wychodząca na ścianach. Przydałoby się także wyremontować tutaj chodniki, bo są w fatalnym stanie.

Oskar Rutkowski, gimnazjalista
- Młodzieży w moim wieku nie mieszka tutaj dużo. Mam dwie koleżanki i dwóch kolegów na tej ulicy. Udało nam się nawet znaleźć w jednej klasie w gimnazjum. Dzięki temu nie mam daleko, żeby pożyczyć zeszyty, kiedy nie ma mnie w szkole. Dziury w chodnikach uniemożliwiają mi jazdę na deskorolce. Na szczęście na ulicy Małcużyńskiego jest skate park i tam mogę pojeździć na desce.

Wojciech Zawiślak, wykonawca remontów
- Tutaj każdy dom ma swoją niepowtarzalną historię. Podobają mi się relacje panujące pomiędzy sąsiadami i to, że każdy we własnym zakresie dba o tę ulicę. Niektóre domy są już odnowione. Przechodnie często zwracają uwagę na drzwi do mojego domu. Mają one nietypową, nierówną fakturę i są wykonane z aluminium. Tutaj warto udać się na spacer, by zobaczyć część historii naszego miasta.

Piotr Kanclerz, przedszkolak
- Nie mam tutaj wielu kolegów i koleżanek, bo na tej ulicy nie mieszka dużo dzieci. Mam jednak sporo rzeczy do zabawy, bo za każdym domkiem jest ogródek. Rodzice kupili mi dużo zabawek, więc nie nudzi mi się. Bardzo lubię też z rodzicami chodzić na plac zabaw koło sklepu Netto. Tam są huśtawki, karuzele i boiska. Poznałem tam wiele dzieci, z którymi lubię się bawić. Dlatego nie mogę się doczekać wiosny.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gp24.pl Głos Pomorza