Do wypadku doszło podczas prac ziemnych na grobli znajdującej się na terenie kopalni żwiru. Ładowarka kierowana przez 59-letniego mężczyznę poruszała się po wąskim i grząskim pasie gruntu. Przechyliła się i wpadła do wyrobiska.Mężczyzna nie miał szans na wydostanie się z niej i utonął.
Prokuratura wszczęła śledztwo z art. 220 i 155 Kodeksu karnego.
Pierwszy mówi o odpowiedzialności za niedopełnienie obowiązków z zakresu bezpieczeństwa i higieny pracy, a drugi o nieumyślnym spowodowaniu śmierci.
- Postępowanie zostało umorzone. Nie stwierdziliśmy znamion czynu zabronionego. Na nasze postanowienie wpłynęło zażalenie od pełnomocnika rodziny zmarłego. Analizujemy je. Jeśli go nie uwzględnimy, sprawę rozstrzygnie sąd - mówi Ryszard Krzemianowski, prokurator rejonowy w Bytowie.
Dodaje, że prokuratura nie stwierdziła zaniedbań ze strony pracowników odpowiedzialnych za bezpieczeństwo. Z jej ustaleń wynika, że operator ładowarki nie postępował zgodnie z przepisami, unosząc zbyt wysoko łyżkę z ładunkiem, co miało doprowadzić do jej przechylenia się. Prokuratura bazuje m.in. na ustaleniach inspekcji pracy, która stwierdziła, że operator ładowarki miał podniesioną łyżkę z obciążeniem na wysokość czterech metrów, a powinien mieć na pół metra.
Bytowska prokuratura prowadzi jeszcze śledztwo w sprawie innego śmiertelnego wypadku na terenie gminy Lipnica. W jeziorze w Gliśnie Wielkim utonął 33-letni pracownik zakładający instalację ciepłowniczą na dnie jeziora. Mężczyzna wypłynął razem z kolegą na środek jeziora Gliszczonek. W łodzi znajdowały się rury i cegły. Były one wrzucane do wody. Łódka przychyliła się i obaj mężczyźni wpadli do wody. 26-latek zdołał dopłynąć do brzegu. Jego 33-letni kolega utonął.
- Myślę, że w tym miesiącu śledztwo zostanie zakończone - informuje prokurator Krzemianowski.
Swoje postępowanie zakończyła już inspekcja pracy, stwierdzając wiele uchybień.
- Łódź była niestabilna, więc nieprzystosowana do tego typu prac. Nie było na niej kamizelek ratunkowych, koła ratunkowego, kapoków. Pracownikowi, który utonął, powierzono wcześniej obowiązki kierownika. Nie był on przeszkolony w tym zakresie - informowała nas Jolanta Zedlewska, rzecznik prasowy Państwowej Inspekcji Pracy w Gdańsku. PiP skierował wniosek do sądu o ukaranie pracodawcy z art. 283 Kodeksu pracy, który mówi o nieprzestrzeganiu przepisów lub zasad bezpieczeństwa pracy. Grozi za to kara grzywny od 1000 do 30 000 złotych.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?