Teresa Worona pierś straciła 9 lat temu.
- To był prawdziwy dramat. Miałam wtedy 50 lat i dwoje dzieci. Najczarniejsze myśli przychodziły mi do głowy. Nawet takie o odebraniu sobie życia. Udało się tylko dzięki wsparciu mojego kochanego męża - wspomina dziś pani Teresa.
Tak jak kilkadziesiąt innych kobiet przyszła w sobotę na spartakiadę, aby pokazać innym, ze bez piersi można normalnie żyć i cieszyć się tym życiem. Takie spotkania są im bardzo potrzebne.
- Wspieramy siebie nawzajem i dodajemy otuchy kobietom, które teraz do nas dołączają. W słupskim stowarzyszeniu jest nas 90. Najmłodsza ma 36 lat - mówi Stanisława Paduch, wiceprezes stowarzyszenia. - Reakcje po operacji są różne. Kobiety nie czują się kobietami. Kryją się. Bywa, ze nawet mężowie nie wiedzą o ich operacji. Ale bywa też tak, ze nie są akceptowane i tracą rodzinę - mówi pani Stanisława.
Problem jest też z akceptacja otoczenia. - Chcemy wszytskim powiedzieć, ze my nie zarażamy. Potzrebujemy jedynie spokoju i wsparcia - mówi Paduch.
Na IV Pomorska Spartakiadę Amazonek przyjechały kobiety z całego województwa, m.in. z Wejherowa czy Pucka. Niektóre wraz ze swoimi rodzinami. Na rozpoczęcie imprezy odśpiewały hymn amazonek, a później stanęły w szranki w najróżniejszych konkurencjach sportowych. Był rzut ringiem, czy piłka do kosza na śmieci oraz z bieg z jajkiem na łyżce.
- Wszystkie konkurencje są oczywiście dostosowane do naszych możliwości ruchowych. Bo leczenie nie kończy się w momencie operacji. Później jeszcze jest kilka lat leczenia hormonalnego i nie tylko. Niektóre kobiety naprawdę źle to znoszą - mówi Stanisława Paduch.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?