Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

W Szczecinku jest kontynuacja tradycji Cepelii

Rajmund Wełnic [email protected] Tel. 94 374 88 18 Fot. sxc.hu
Sklepy Cepelii są chętnie odwiedzane przez gości z zagranicy.
Sklepy Cepelii są chętnie odwiedzane przez gości z zagranicy.
Rynek nie znosi próżni.

Nie wszyscy jeszcze pogodzili się z tym, że ze Szczecinka znikła Cepelia z ludowym rękodziełem, a już otworzył podwoje sklep z podobnym asortymentem pod wdzięczną nazwą Cepelianka.

We wrześniu pisaliśmy ze smutkiem, że po 46 latach zlikwidowano szczecinecki sklep Cepelii, nieprzerwanie działający w lokalu na deptaku.

Opłaty za najem w Zakładzie Gospodarki Mieszkaniowej rosły powoli, ale systematycznie aż w końcu osiągnęły 4,5 tys. zł. Może za 120-metrowy lokal w centrum Szczecinka to niedużo – zważywszy na horrendalne opłaty dyktowane przez innych prywatnych właścicieli – ale dla placówki działającej w niszy rynkowej okazał się z czasem nie do udźwignięcia.

Zwłaszcza, że np. w Słupsku za większy lokal Cepelia płaci 1900 zł, a komunalny zarządca jeszcze przeprowadza remonty.

Klienci byli niepocieszeni, bo można tu było kupić oryginalne pamiątki wyróżniające się w morzu chińskiej tandety. Tu były do dostanie ręcznie robione tkaniny, ceramika, kosze wiklinowe. Sklep był chętnie odwiedzany przez gości z zagranicy.

Turyści kupowali wyroby naszych rzemieślników – pledy, koce z owczej wełny, drewniane zabawki, obrazki, czyli klasyczną cepeliadę. Miejscowi klienci i goście z Polski także lubili specyficzny klimat tego miejsca. Cepelię odwiedzały nawet wycieczki przedszkolaków.

Ekonomia była jednak nieubłagana. Cepelia sklep zamknęła, a ZGM już zdążył lokal sprzedać.

Swoją szansę upatrzyła w tym Agnieszka Michalska, która właśnie "na schodkach” otworzyła sklep Cepelianka. – Mąż pracuje zagranicą, a ja zawsze chciałam otworzyć coś własnego, zwłaszcza, że po odchowaniu córeczki nie wróciłam już do pracy – mówi pani Agnieszka.

Jako bezrobotna napisała biznesplan i dostała dotację z pośredniaka na otworzenie własnego interesu. – Prawdę mówiąc to wychowałam się w Cepelii i pewnie gdyby nie szpital to bym się tam urodziła – śmieje się właścicielka Cepelianki i dodaje już poważnie, że bez mamy nie dałaby rady.

Moja mama przepracowała w tym sklepie do zwolnienia 32 lata i płakać mi się chciało, gdy usłyszałam, że ma zniknąć miejsce, w którym spędziłam tyle wspaniałych chwili bawiąc się drewnianymi zabawkami, czy babami-matroiszkami. Jak to może być, aby Szczecinek został bez Cepelii? Przecież najbliższe takie sklepy są w Słupsku, Szczecinie i Bydgoszczy. Nikt tam nie pojedzie kupić pamiątki.

Dziś wśród podobnych zabawek buszuje jej 3-letnia córka Vanessa. Nie ukrywa, że pomysł podsunęła jej mama, która pomagała także w wyborze towarów i urządzeniu sklepu. W końcu po spędzeniu większości zawodowego życia zna gusta klientów i wie, co im najbardziej się podoba.

A te pozostają bez zmian – laleczki w strojach ludowych, kolorowe witrażyki, drewniane zabawki, ceramika z Bolesławca, pledy, fartuszki, czy bombki. Do łask wracają ponoć kryształy. Wszystko ręcznie robione, tkane i rzeźbione przez naszych rękodzielników. Żadnej chińszczyzny.

Czytaj też> Nowy sklep sieci Rossmann w Koszalinie

 

Za korzystanie z szyldu Cepelii trzeba byłoby płacić miesięczną, dość słoną opłatę. Dlatego pani Agnieszka zdecydowała się na nazwę Cepelianka, która nie jest zastrzeżona. – Choć właściwie sklep powinien się nazywać Cepeliusia, tak jest niewielki – żartuje właścicielka.

 

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Uwaga na chińskie platformy zakupowe

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gp24.pl Głos Pomorza