Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

W szpitalu w Słupsku pracuje 28 medyków zza wschodniej granicy. Teraz przystępują do egzaminu

Magdalena Olechnowicz
Magdalena Olechnowicz
Pracownicy z zagranicy, którzy pracują w słupskim szpitalu przygotowują się do podejścia do Lekarskiego Egzaminu Weryfikacyjnego. Jest to test, do którego muszą przystąpić medycy pracujący w Polsce na podstawie warunkowego prawa wykonywania zawodu. Pozytywny wynik pozwoli im rozpocząć polski staż podyplomowy i polską specjalizację.
Pracownicy z zagranicy, którzy pracują w słupskim szpitalu przygotowują się do podejścia do Lekarskiego Egzaminu Weryfikacyjnego. Jest to test, do którego muszą przystąpić medycy pracujący w Polsce na podstawie warunkowego prawa wykonywania zawodu. Pozytywny wynik pozwoli im rozpocząć polski staż podyplomowy i polską specjalizację. Fot. WSS Słupsk
Pracownicy z zagranicy, którzy pracują w słupskim szpitalu przygotowują się do podejścia do Lekarskiego Egzaminu Weryfikacyjnego. Jest to test, do którego muszą przystąpić medycy pracujący w Polsce na podstawie warunkowego prawa wykonywania zawodu. Pozytywny wynik pozwoli im rozpocząć polski staż podyplomowy i polską specjalizację.

W związku z ogólnopolskim problemem, jakim jest brak kadry medycznej w szpitalach, Zarząd Wojewódzkiego Szpitala Specjalistycznego im. Janusza Korczaka w Słupsku położył nacisk na szukanie medyków poza granicami kraju. Od sierpnia 2021 zatrudniono 28 osób głównie z Ukrainy i Białorusi. Szybkie przyjęcie ich do pracy ułatwiły przepisy regulujące sytuację w stanie epidemii na terenie Polski.

- Wykorzystaliśmy sprzyjające prawo i intensywnie poszukujemy medyków za wschodnią granicą Polski. Korzystamy z pomocy firm rekruterskich oraz sami szukamy kontaktów z osobami, które są gotowe pracować w naszym szpitalu - mówi Andrzej Sapiński, prezes słupskiego szpitala.

Spośród tych cudzoziemców, których zatrudnił słupski szpital, jedna osoba to pielęgniarka. Pozostali w swoich krajach pracowali jako lekarze i 15 z nich uzyskało już prawo wykonywania zawodu w Polsce i będą tu realizowali straż podyplomowy. Pracują na różnych oddziałach szpitalnych.

- Dla nas stanowią ogromne wsparcie kadrowe. Jednocześnie mamy świadomość jak bardzo potrzebują naszego wsparcia w nowym miejscu. To głównie młodzi ludzie, mający około 30 lat, choć zdarzają się też dojrzali, doświadczeni lekarze, którzy w swoich krajach robili kariery medyczne. Przyjeżdżają do nas często z małżonkami, partnerami, dziećmi, za sobą zostawiając całe dotychczasowe życie. Tutaj zaczynają wszystko na nowo – mówi Anetta Barna-Feszak, wiceprezes szpitala

Dlatego zarząd i pracownicy szpitala wspierają zagranicznych pracowników, pomagając im m.in. w znalezieniu mieszkania, przedszkoli dla dzieci, załatwianiu formalności związanych z uzyskaniem prawa pobytu i wykonywania zawodu, organizując kursy języka polskiego na terenie szpitala, czy spotkania informacyjne. Ostatnie odbyło się, aby wesprzeć zagranicznych medyków w procesie przygotowywania się do podejścia do Lekarskiego Egzaminy Weryfikacyjnego. Lekarze z Ukrainy i Białorusi pracujący w słupskim szpitalu przygotowują się do niego od kilku tygodni, a podejdą do niego wiosną.

Igor i Sviatoslav są przyjaciółmi ze studiów. Razem studiowali medycynę na Iwano-Frankiwskim Narodowym Uniwersytecie Medycznym na Ukrainie. Sviatoslav Syrovyi ma 23 lata, Igor Barannyk - 25. Cały świat stoi przed nimi otworem. Oni wybrali Polskę. Wybrali Słupsk. Igor przyjechał ze swoją żoną. Ona jest dentystką.

- W Polsce jest najłatwiej nostryfikować dyplom, aby pracować w Unii Europejskiej i otrzymać specjalizację. Na Ukrainie jest bardzo trudno dostać się do szpitala na specjalizację, to jest bardzo skomplikowane i często się nie udaje. W Polsce jest dużo łatwiej. A dlaczego Słupsk? Szukałem niewielkiego miasta nad morzem. Nie tak dużego jak Gdańsk, ale takiego, w którym są galerie, restauracje, kina i wszystko inne, co potrzeba do życia. Pracę znaleźliśmy przez agenta. On powiedział, że są miejsca na kardiologii w Słupsku. Spojrzałem na mapie na ten Słupsk, poczytałem o nim i bardzo się ucieszyłem. Właśnie o takie miasto mi chodziło – opowiada Igor. - Przyjechałem tu z żoną. Ona jest dentystką. Też tu dostała ofertę pracy. Ja chcę być kardiologiem, zaczynam specjalizację w oddziale kardiologicznym w Słupsku. Jestem od niedawna, ale jestem zadowolony.

Sviatoslav czuje się w Polsce pewnie, bo - jak zaznacza - obok ma przyjaciół. Choć przed przyjazdem miał duże obawy – jak sobie poradzą, jak zostaną przyjęci przez polskich lekarzy i pacjentów.

- Z Igorem jesteśmy przyjaciółmi ze studiów. Studiowaliśmy 6 lat w na Iwano-Frankiwskim Narodowym Uniwersytecie Medycznym. Otrzymaliśmy dyplom i z tym dyplomem przyjechaliśmy do Polski, aby go nostryfikować i pracować w Polsce. Nie myślałem o tym, że będziemy w jednym mieście, a tym bardziej w jednym szpitalu i na jednym oddziale. Jestem szczęśliwy, że tak się udało. Od kiedy zaczęliśmy uczyć się języka polskiego, to wszystko robiliśmy razem, szliśmy – bark w bark – tak to się u was mówi? – śmieje się, szukając odpowiedniego związku frazeologicznego. – A, już wiem – ramię w ramię. Też mam w planach nostryfikować dyplom i pracować w Polsce – w Słupsku - jako lekarz kardiolog. Przyjechałem bez rodziny, ale Igor i jego żona są dla mnie jak rodzina. Moim marzeniem jest założyć własną rodzinę w Polsce. Mama z ojcem mieszkają na Ukrainie, ale starsza siostra też wyjechała za granicę. Wybrała jednak inny kierunek i jest bliżej Chin. Myślę jednak, że wszystko to zmierza ku temu, aby było lepiej – mówi Sviatoslav.

Pani Olga, a dokładnie Volha Horbat, pochodzi z Białorusi. Jest lekarzem otolaryngologiem. Ukończyła Białoruski Państwowy Uniwersytet Medyczny w Mińsku.

- Jako laryngolog mam duże doświadczenie. Przez 10 lat pracowałam w poradni laryngologicznej. Teraz w Polsce ma warunkowe prawo do wykonywania zawodu tylko jako lekarz, nie mogę jeszcze pracować jako laryngolog. Muszę zdać egzamin nostryfikacyjny i egzamin z języka polskiego medycznego, potem odbyć staż i dopiero po wszystkich tych egzaminach mogę pracować jako specjalista – opowiada pani Olga.

Mówi płynnie po polsku, choć z melodyjnym wschodnim akcentem. Przyznaje, że Słupsk nie jest jej pierwszym wyborem.

- Najpierw trafiłam do Poznania i chciałam tam mieszkać, ale nie znalazłam tam pracy dla siebie. Dowiedziałam się, że są miejsca w szpitalu w Słupsku i przyjechałam tu. Początkowo pracowałam na SORze, potem w oddziale laryngologicznym, a teraz pracuję w oddziale izolacyjnym z pacjentami z koronawirusem.

Pani Olga przyjechała do Słupska ze swoją rodziną.
- Mąż jest kierowcą i też tu pracuje, a dzieci uczą się w polskiej szkole. Córka Alona ma 12 lat i chodzi do szkoły podstawowej, a syn Dmitrij ma 6 lat i chodzi do przedszkola. Dlaczego Polska? Chciałam, aby moje dzieci miały większe możliwości w przyszłości, aby mogły się rozwijać. Słyszałam też, że w Polsce lekarz zarabia dużo więcej niż na Białorusi. Do tego dochodzą te różne problemy polityczne na Białorusi. Pomyślałam, że w Polsce i nam i naszym dzieciom będzie żyło się lepiej – mówi pani Olga.
Pierwsze spostrzeżenia z pracy w polskiej służbie zdrowia? - W stosunkach lekarz – chory, widzę, że w Polsce pacjenci bardziej szanują lekarza, są grzeczniejsi. W Białorusi to nie tak wygląda. Tutaj pacjenci dobrze mnie traktują, pytają skąd pani jest, bo słyszą inny akcent, ale nie miałam żadnych problemów – mówi pani Olga.

Lekarze zza wschodniej granicy to lekarstwo na złą sytuację kadrową

Szpital pośredniczył w poszukiwaniu mieszkania lekarzom, zaangażował się też w podszkolenie ich w języku polskim.
- Zatrudniliśmy pięciu polonistów. Mimo, że wszyscy lekarze mówili po polsku, niektórym brakowało słów, zasad znajomości gramatyki. Aby czuli się swobodniej, zorganizowaliśmy im intensywną naukę języka polskiego. Każdy ma 6 godzin tygodniowo języka polskiego. Oni wszyscy sumiennie uczestniczą w tych zajęciach. Zaczęli poprawnie pisać, poznają zasady ortografii, robią ogromny postęp – mówi prezes.

Skąd pomysł na wsparcie się kadrą lekarską z Ukrainy i Białorusi? To odpowiedź na bardzo trudną sytuację kadrową w szpitalu.
- Informacje z Biura Analiz Sejmowych, które na bieżąco śledzimy, już dawno donosiły o problemach kadry medycznej lekarskiej i pielęgniarskiej – tłumaczył prezes Sapiński. - Mamy bardzo starą kadrę medyczną. To dotyczy zarówno lekarzy, jak i pielęgniarek. Jeśli chodzi o lekarzy to ponad 50 procent lekarzy jest w wieku ponad 50 lat. Jeżeli chodzi o pielęgniarki, to 49 procent też przekroczyło wiek 50-letni. Biorąc pod uwagę, że kobieta szybciej idzie na emeryturę i krócej pracuje, widać, że sytuacja jest dramatyczna. Brakuje nowych kadr w zakresie lekarzy oraz w zakresie pielęgniarskim. W związku z tym, że mamy taki deficyt, szukaliśmy sposobu na znalezienie tej kadry. Zatrudnianie medyków z zagranicy to rozwiązanie praktykowane jest już w wielu państwach zachodnich. Spowodowało, że tam sytuacja kadrowa wygląda dużo lepiej – mówi prezes.

Poznaj lekarzy zza wschodniej granicy pracujących w Słupsku

od 7 lat
Wideo

Reklamy "na celebrytę" - Pismak przeciwko oszustom

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gp24.pl Głos Pomorza