W ten sposób zakończyła się sprawa tragicznej śmierci 37-latka, który 6 maja zginął na budowie domu typu kanadyjskiego przy ul. Jodłowej w Słupsku. Do tragedii doszło, gdy na robotnika przewróciła się się ściana budowanego domu. Mężczyzna był pierwszy dzień w pracy.
- W czasie badania tej sprawy stwierdziliśmy, że prace na budowie były źle zorganizowane i niewłaściwie przygotowane. Właścicel firmy dopiero po tragedii przedstawił umowę cywilnoprawną, która jeszcze nie była podpisana przez tragicznie zmarłego robotnika. Gdyby on miał dzieci, nie miałyby prawa do renty rodzinnej - mówi Roman Giedrojć, kierownik słupskiego oddziału Państwowej Inspekcji Pracy.
Sprawa trafiła do sądu z powództwa PIP. Tymczasem podczas rozprawy Peter P., właściciel firmy budowalnej zeznał, że 37-latek pracował u niego nie na umowę cywilnoprawną.
W rezultacie sąd doszedł do wniosku, że pracodawcy nie dotyczą obowiązki z tytułu przeszkolenia i ubezpieczenia pracownika. Uznał też, że Peter P. nie ponosi odpowiedzialności za niedociągnięcia na placu budowy i go uniewinnił.
- Nie komentuję wyroku sądowego - mówi Giedrojć. - Nie mam do tego prawa, ale uważam, że przepisy prawne powinny być zmienione, bo zbyt często stosuje się takie umowy z robotnikami, które nie dają im żadnych praw, choć praktycznie pracują pod kontrolą jak ich koledzy zatrudnieni na umowę o pracę. Przecież nikt rozsądny nie powie, że na budowie można pracować bez nadzoru.
Giedrojć zdradził nam, że będzie namawiał swoich przełożonych w Oddziale Okręgowym PIP w Gdańsku, aby odwoływali się od dzisiejszego wyroku.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?