Nie tak dawno można było podziwiać unikalny zbiór starych rycin ilustrujących gazety "zachodnie" z okresu powstania przeciwko zaborcom ("Powstanie Styczniowe. Nieznane obrazy, zapomniane wiersze"), ukazujący zryw narodowy odmiennie od obrazów, do których byliśmy przyzwyczajeni.
Teraz kolejna odsłona, tym razem dotycząca Bałtyku i rodzącej się flotylli parowców przy jednoczesnej agonii żaglowców. A co istotniejsze, zawierająca ryciny, których nikt od dawna nie oglądał, bo pochodzące ze zbiorów prywatnych i nie publikowanych.
- Zamysłem było pokazanie nie polskiej czy niemieckiej historii tego regionu Europy, a europejskiej, która wywarła bezpośredni wpływ na rozwój przemysłu stoczniowego na Bałtyku - mówi dr Wojciech Lizak. - Zawsze mnie denerwowało, jak omawiający historie tych ziem zawężali je do jednego wymiaru.
Książka pokazuje kilkaset różnych drzeworytów, które pokazują świat, jakiego już nie ma. Zwraca uwagę na pochodzenie wielu pancerników, krążowników i kanonierek niemieckich, które budowane były początkowo nie w stoczniach Prus, a brytyjskich.
- Szczecin, ale i też inne porty zawdzięczają swój rozwój na dobrą sprawę pewnemu, zapomnianemu już wydarzeniu - opowiada. - Wielkiej armadzie brytyjsko-francuskiej, która w 1854 roku przedefiladowała wzdłuż brzegów Prus i spokojnie popłynęła zdobywać rosyjski Kronsztad. Pruskim planistom wojennym stanęły włosy na głowie.
Jeżeli taka armada bezkarnie płynęła na oczach pruskiej armii, a później dotkliwie zbombardowała rosyjską twierdzę, to przecież równie dobrze mogła to zrobić ze Szczecinem, Świnoujściem, Gdańskiem i wieloma innymi. Nikt by ich nie powstrzymał przed wpłynięciem na Zalew Szczeciński i zbombardowaniem Szczecina.
Ten właśnie akt zdecydował, że w połowie XIX w. rozpoczął się rozwój morskich stoczni pod kątem przyszłego, ewentualnego starcia z potężnymi Brytyjczykami.
- Najpierw dokonano konsolidacji przemysłu stoczniowego i tak powstała w 1857 roku legendarna stocznia Vulcan. A kolejnym milowym krokiem, było opracowanie technologii budowy metalowych kadłubów, choć na początku, aż nie rozwinięto własnych technologii, wzory i wiele elementów ściągano z Wielkiej Brytanii.
Album zawiera wiele różnych obrazów, w tym ukazujących różne miasta bałtyckie z okresu, gdy królowały żagle, a one same zupełnie inaczej wyglądały. W tym sztychy Gdyni, pierwszy raz w Polsce publikowane.
Prawdziwą wartością tego unikalnego albumu są obrazy ukazujące statki, sytuacje, zakłady produkcyjne, ciekawostki z życia ówczesnych portów, gry wojenne i rywalizację państw w budowie największych i najsilniejszych jednostek.
Można zobaczyć dziś zapomniany, legendarny The Great Eastern o epickich wprost rozmiarach, największą sensacja marynistyczną przed zatonięciem Titanica, który posłużył Juliuszowi Verne do napisania powieści "Pływające miasto".
Kto dziś ma w Szczecinie wyobrażenie, jaką potęgą był Port Wolnocłowy w 1898 r.? Można to zobaczyć. Podobnie jak uwięzione w lodach Zalewu Szczecińskiego statki, ostrzał Fortu Gerharda w Świnoujściu w 1895 r., nie istniejącą już latarnię w Świnoujsciu (1837 r.), wspaniałe pierwsze pancerniki Kronprinz, Koenig Wilhelm, Kaiser czy tonący parowiec Pomerania, który zderzył się z żaglowcem Moel Eilian w pobliżu Falkestone w 1878 r. I tę legendarną stocznię Vulkan, po której jedynym wspomnieniem była pochylnia o tej nazwie w powojennej stoczni.
Oraz unikalne obrazy ukazujące wpłynięcie do angielskiego Cowes zbudowanego w Szczecinie potężnego jachtu królewskiego "Hohenzollern" w 1892 roku.
A także - co ciekawe dla obecnych mieszkańców, ilustracje Szczecina, miasta portowego z zabudowaniami, po których dziś nie został żaden ślad, Kołobrzegu, który już nie istnieje i Ustki, którą trudno dziś sobie wyobrazić.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?