Do incydentu doszło w nocy z poniedziałku na wtorek na polu namiotowym usteckiego Ośrodka Sportu i Rekreacji.
- Siedzieliśmy na polu przy grillu i graliśmy na dwóch gitarach - mówi Kain, mieszkaniec Berlina. - Było po pierwszej w nocy i ludzie zwrócili nam uwagę, że jesteśmy za głośno.
Młodzież przeprosiła i odłożyła gitary, resztę nocy spędzili rozmawiając. Rano odwiedził ich kierownik pola.
- Kazał się nam stąd wynosić - mówi Kain. - I tak mieliśmy pole opłacone tylko do wczoraj i mieliśmy wyjechać, o czym go poinformowaliśmy. Chcieliśmy jednak zostać kilka godzin, żeby móc jechać samochodem.
Kierownik jednak nie chciał słuchać wyjaśnień i wezwał policję. Policjanci całej piątce wlepili po 200 złotych mandatu. Dwóch obywateli Niemiec podwieźli nawet do bankomatu po pieniądze.
- Byliśmy zdziwieni, że dostaliśmy mandaty za zakłócanie ciszy nocnej, skoro policjantów nie było tu w nocy i o niczym nie wiedzieli - dziwi się Andrzej z Ustki, kolega Kaina. - Zostaliśmy źle potraktowani przez kierownika pola namiotowego i bezczelnie i bezprawnie wyrzuceni.
Policja twierdzi, że mandaty zostały nałożone za "zakłócanie porządku publicznego", a nie za zakłócanie ciszy nocnej, które miało rzekomo miejsce rano, gdy młodzi ludzi zostali wyrzuceni z campingu. Tymczasem turyści zapewniają, że we wtorek rano do niczego nie doszło, mandaty przyjęli, ponieważ bali się, że ich niemieccy znajomi trafią do aresztu. Obcokrajowcy bowiem muszą zapłacić mandat na miejscu. Nie będą szukali sprawiedliwości, jednak w Ustce już na pewno nie będą wypoczywali.
Stanisław Podlewski, szef OSiR nie chciał komentować sprawy, mówi, że ufa swojemu kierownikowi, a to co mówi policja jest dla niego święte.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?