Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wysypisko śmieci koło Białogardu jest nieczynne, a prezes i księgowa biorą pieniądze

Jakub Roszkowski [email protected] Tel. 94 347 35 99 Fot. sxc.hu
Wysypisko w Krzywopłotach już od stycznia 2010 roku nie ma pozwolenia na przyjmowanie odpadów.
Wysypisko w Krzywopłotach już od stycznia 2010 roku nie ma pozwolenia na przyjmowanie odpadów.
W nieczynnym od ponad roku samorządowym wysypisku śmieci koło Białogardu wciąż pracuje prezes i księgowa. Spółka m.in. na ich pensje wydała żelazne zapasy przeznaczone na rekultywację terenu.

- Potwierdzam, pensje prezesa i księgowej, choć spółka już od dawna nie działa i powinna już od dawna być zlikwidowana, są nadal wypłacane. Kapitał zapasowy w wysokości 700 tysięcy złotych, który miał być wykorzystany na rekultywację wysypiska, został właśnie przejedzony - oznajmia Marek Lewandowski, członek Rady Nadzorczej Zakładu Składowania i Unieszkodliwiania Odpadów w Krzywopłotach.

To instytucja należąca do trzech samorządów powiatu białogardzkiego - miasta Białogard, gminy Białogard i Karlina. - Miesięcznie spółka generuje już straty w wysokości ponad 50 tysięcy złotych. To jest nienormalne.

Wysypisko w Krzywopłotach już od stycznia 2010 roku nie ma pozwolenia na przyjmowanie odpadów. Nie dał go marszałek województwa, a minister środowiska zaaprobował. Od tamtej więc pory pracownicy, na czele z członkami zarządu, wciąż przychodzą do pracy, ale przyjeżdżającym tu kierowcom ciężarówek z odpadami pokazują jedynie drogę do innych wysypisk. Bo sami przyjąć śmieci nie mogą.

- Ja przyznaję, to jest wyjątkowa sytuacja, ale na najbliższej sesji prawdopodobnie podejmiemy już ostateczną uchwałę o zamknięciu tej spółki - mówi Krzysztof Bagiński, burmistrz Białogardu. Miasto ma 60 procent udziałów w ZSiUO Krzywopłoty. Na razie jednak decyzję o likwidacji wysypiska podjął tylko samorząd Karlina. Pozostałe wciąż to odkładały. Dlaczego?

- Spółka rzeczywiście nie dostała pozwolenia na dalszą działalność, ale my się odwołaliśmy od tej decyzji. I dlatego jeszcze trwamy - tłumaczy Władysław Łobaczewski, prezes ZSiUO w Krzywopłotach.

- Sprawy utknęły jednak, nie wiem dlaczego, w Ministerstwie Środowiska. Ale po mojej interwencji w kancelarii premiera już wiem, że 26 maja Sąd Administracyjny w Warszawie wreszcie się naszymi odwołaniami zajmie - poinformował.

Przyznaje: kapitał zapasowy spółki został przejedzony. Spółka funkcjonuje, ale nie przyjmuje odpadów, więc tak naprawdę nie działa. Większość pracowników została zwolniona dopiero na początku tego roku.

Nadal jednak prezes i główna księgowa pobierają pensje. - Skoro nie ma decyzji o likwidacji, ja sam spółki zamknąć nie mogę - tłumaczy Łobaczewski. Przyznaje, dziś rekultywacja wysypiska będzie kosztowała ponad 5 milionów złotych.

W tej chwili pieniędzy na to nie ma. - Na 8 czerwca zwołałem walne zgromadzenie i wtedy zapewne zapadną ostateczne decyzje. Niewykluczone, że będziemy mieli już wtedy wyrok Sądu Administracyjnego w naszej sprawie - kończy prezes Łobaczewski.

- Trzeba było od razu zamykać to wysypisko. Teraz mamy wszyscy poważny problem. Sprawa w sądzie niczego nie zmieni. W Krzywopłotach nie ma żadnych nowoczesnych instalacji do segregowania odpadów, nie ma szans na ich odzyskiwanie. Ponadto taki zakład musiałby obsługiwać co najmniej 150-tysięczną aglomerację.

Czytaj też> Barwice> Pieniądze na zagospodarowanie wysypiska

 

Nie spełniamy więc ani jednego wymogu, więc wracamy do punktu wyjścia - spółka powinna była być zlikwidowana już rok temu. Teraz mamy tylko zmarnowane pieniądze - odpowiada na to Marek Lewandowski.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Zwolnienia grupowe w Polsce. Ekspert uspokaja

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Wróć na gp24.pl Głos Pomorza