Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Trudna sytuacja w MZK Słupsk. Pracownicy boją się o swoje wypłaty, a związkowcy domagają się rozmów z miastem

Wojciech Lesner
Wojciech Lesner
Wideo
od 16 lat
Związkowcy z Miejskiego Zakładu Komunikacji w Słupsku są poważnie zaniepokojeni sytuacją finansową spółki. Pracownicy obawiają się, że faktury za paliwo opłacane będą ze środków na wypłaty. Wciąż nie wiadomo również, jaki bank wspomoże kredytem zakup autobusów elektrycznych.

W czasie konferencji prasowej, zorganizowanej 21 lipca, związkowcy z MZK podkreślali, że nie rozumieją decyzji o obniżeniu wartości udziałów spółki, która zapadła niedawno na zebraniu wspólników. Ich zdaniem to działanie na szkodę firmy.

- Oznacza to, że będziemy mieli teraz trudności w znalezieniu banku, który dokapitalizuje wkład własny potrzebny do odebrania autobusów napędzanych elektrycznie – mówi Dorota Sobczak, przewodnicząca przewodnicząca Związku Zawodowego Pracowników Komunikacji Miejskiej RP w Słupsku. - W innych miastach dochodziło do takich sytuacji, ale nie wtedy, kiedy miały przyjść nowe wozy, gdzie jest potrzebny kapitał z banku. Ten ruch pogrążył naszą firmę, bo mamy trudności z pozyskaniem wkładu własnego. Teraz, żeby mieć jakąkolwiek wiarygodność, to zebranie wspólników powinno z powrotem podnieść kapitał naszej spółki. Jeżeli tego nie zrobią, dalej będziemy niewiarygodni. A jeśli zakład jest niewiarygodny, idzie za tym brak pracowników, bo kto przyjdzie do takiego zakładu nie wiedząc, czy za miesiąc dostanie pensję?

Do pierwszego przetargu na udzielenie kredytu spółce, który sfinansowałby wkład własny potrzebny do zakupu ośmiu „elektryków” i infrastruktury ładującej nie zgłosił się żaden bank. Drugi przetarg potrwa do końca lipca – jeśli żaden z banków nie przedstawi oferty, związkowcy obawiają się, że nowe autobusy w ogóle nie wyjadą na ulice, tym bardziej, że wciąż nie wiadomo, ile wynosić będzie stawka za wozokilometr dla „elektryków”.

- Do dziś nie została też zwaloryzowana stawka na autobusy napędzane CNG. Wiemy, że gaz wcale nie staniał, jest drogi w nabyciu. Nasza flota ma tych autobusów sporo, więc są to dla spółki duże koszty. Spółka nie od dziś boryka się z trudnościami – a miasto doskonale o tym wie. Gdzie przez tyle lat była rada nadzorcza – że nie interweniowała, nie wymusiła na pani prezydent, żeby zainteresowała się własnością miasta – mówi Sobczak.

Obawa o przyszłość

Pracownicy MZK coraz poważniej biorą pod uwagę możliwość likwidacji zakładu. Boją się, że przez brak płynności finansowej w firmie nie dostaną swoich wypłat. Przez to, jakiekolwiek podwyżki dla kierowców, zdaniem związkowców, są obecnie wykluczone.

- Pod znakiem zapytania stoi to, czy zakład będzie istniał i czy nie stanie się z nim to samo, co w Scanii. Boimy się, że po cichu zostanie rozebrany na rzecz prywatnych przewoźników – podkreśla Sobczak. - Miastu jest potrzebna komunikacja miejska i o tym doskonale wiemy. Ludzie, którzy pracują w spółce miejskiej są narażeni na wszelkie niebezpieczeństwa. Spoczywa na nas ogromna odpowiedzialność każdego dnia, kiedy pasażerowie obdarzają nas zaufaniem. Chcielibyśmy godnie zarabiać, żeby kierowca mógł być miły, wypoczęty, uśmiechnięty i przychodził z radością do pracy – zaznacza.

Związkowcy apelują do miasta o podjęcie rozmów na temat dalszego losu spółki. Do tematu MZK wrócimy.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gp24.pl Głos Pomorza