Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Anna Bogucka-Skowrońska skarży się na słupską prokuraturę

olo
Anna Bogucka-Skowrońska
Anna Bogucka-Skowrońska Archiwum
Sprawą podpalenia aut Aleksandra Jacka powinna zająć się inna prokuratura, uważa sędzia Trybunału Stanu i miejska radna.

Pisemna skarga na słupską prokuraturę i wniosek o wyłączenie jej ze śledztwa. Takie kroki zamierza podjąć mecenas Anna Bogucka-Skowrońska po naszych tekstach dotyczących podpalenia aut prezesa Naszego Słupska.

- To nie pierwszy raz, kiedy nasza prokuratura umywa ręce - powiedziała "Głosowi" mecenas Anna Bogucka-Skowrońska. - Będę wnioskować o wyłączenie jej z tej sprawy.

Decyzja pani sędzi Trybunału Stanu, to efekt naszych ostatnich publikacji poświęconych sprawie podpalenia dwóch aut Aleksandra Jacka - prezesa stowarzyszenia Nasz Słupsk.

Chodzi o tekst Spalone śledztwo

Od podpalenia aut Aleksandra Jacka mija rok. Już trzy dni po zdarzeniu policja ustaliła sprawców, a billingi telefonów prowadziły do konkretnych osób. Śledztwo jednak umorzono. Po zażaleniu ofiary śledczy próbują od nowa.

Kto może być sprawcą spalenia samochodów Aleksandra Jacka, policja ustaliła szybko. To 44-letni dzisiaj Czesław M. i jego brat 41-letni Jurij M. ze Słupska. Obaj w sklepie na stacji paliw przy ul. Kaszubskiej w Słupsku kupili denaturat i podpałkę w identycznych butelkach jak te znalezione na miejscu zdarzenia. Tak brzmi notatka policjanta.

Tymczasem śledztwo poruszało się mozolnie i ociężale. Kolejne czynności pojawiały się po czasie, a ten w tym przypadku był najważniejszy. Na przykład postanowienie o przeszukaniu mieszkań braci M. i żądaniu wydania rzeczy mających związek ze zdarzeniem wydano dopiero na początku września. To pięć miesięcy od podpalenia. Mimo że bra¬cia zostali zarejestrowani przez sklepowy monitoring i od początku wiadomo było, o kogo chodzi.

Dopiero po przedłużeniu śledztwa w październiku zaplanowano pobranie materiałów porównawczych DNA i linii papilarnych od braci M. oraz powołanie biegłych. Wtedy też w planach śledztwa ujęto przesłuchanie Andrzeja O., majętnego przedsiębiorcy ze Słupska - na okoliczność ujawnienia połączeń komórkowych. Na większość czynności jednak było już za późno. Prokuratorzy się zmieniali, wykonywali w zastępstwie ważne czynności. Na koniec roku postępowanie umorzono z powodu niewykrycia sprawcy. Aleksander Jacek złożył zażalenie. Prokuratura nie przesłała jednak do sądu akt ze skargą pokrzywdzonego, lecz podjęła śledztwo na nowo. Zbadano ślad na taśmie mocującej butelki. Należał do aresztowanego w sobotę Jurija M. Jednak o jego bracie Czesławie M. policja już albo na razie nie mówi.

- Nic nie wiem na ten te¬mat, by miał być poszukiwany - zastanawia się Robert Czerwiński, rzecznik słupskiej policji.

Sprawa billingów

Tymczasem z billingów telefonicznych wyraźnie wynika, że Czesław M. 9 kwietnia wielokrotnie kontaktował się z Andrzejem O.: zaraz po zdarzeniu napisał do niego SMS-a, a chwilę później do brata Jurija, który był - według naszych ustaleń - na me¬czu koszykówki. Tego dnia Czesław M. dzwonił też do wielu osób z półświatka przestępczego.

Kim jest Czesław M.? To znany w słupskim półświatku kryminalista karany przez sądy okręgowy i rejonowy w Słupsku i Drawsku Pomorskim. Z wyrokami za pobicie, przywłaszczenia mienia, nielegalne posiadanie broni czy wreszcie za porachunki gangsterskie.

Przypomnijmy: 7 listopada 1999 roku w dyskotece w słupskim Zajeździe, gdzie bawiła się mafia pruszkowska, został pobity i pocięty nożem jeden z uczestników. Ranny zadzwonił po Czesława M. Ten szybko przyjechał z pistoletem kalibru 9 mm. Chodziło o zemstę na Krzysztofie Ł. Gdy ten wyszedł na zewnątrz, Czesław M. jednym strzałem trafił go w dwie nogi. Ale mierzył wyżej. Żołnierz "Łapy" Rafał M. w ostatniej chwili z góry uderzył w rękę strzelającego. W 2008 roku za spowodowanie obrażeń Czesław M. został skazany na cztery lata pozbawienia wolności.

- Z innych prawomocnych wyroków jasno wynika, że w Słupsku działały dwie grupy przestępcze, a Czesław M. należał do jednej z nich. Dokładnie w rocznicę postrzelenia Krzysztofa Ł. doszło do zabójstwa przed lokalem Malibu. To nie jest zbieg okoliczności - uzasadniał wówczas sędzia Jacek Żółć.

Sąd okręgowy wydał w tych sprawach wyrok łączny - siedem lat więzienia. Jednak długotrwały pobyt w areszcie sprawił, że Czesław M. wkrótce mógł ubiegać się o przedterminowe zwolnienie warunkowe. Wyszedł na wolność 19. 08. 2010 r.

Kolejne nazwiska w sprawie

W umorzonej sprawie podpalenia pojazdów Aleksandra Jacka pojawiają się też kolejne nazwiska, o których obecnie policja nie mówi. To wspomniany już biznesmen Andrzej O. i jego syn Krzysztof O. Pierwszy z nich na przesłuchaniu nie pamiętał, czy w tamtym czasie dzwonił do Czesława M., a jeśli tak, to "na pewno nie w kwestii podpalenia samochodów Aleksandra Jacka, lecz napraw samochodu Czesława M. i jego brata". Andrzej O. dodał, że z klientami "zdzwania się" o różnych porach dnia.

Krzysztof O. zaprzeczył, że zlecił podpalenie samochodów. Zeznał, że nie zna Jurija, ale człowieka o imieniu Czesław - tak. Powiedział, że nic nie wie na temat konfliktów swojego ojca z Aleksandrem Jackiem.

Wszyscy ci panowie zostali przesłuchiwani w charakterze świadków jeszcze przed umorzeniem śledztwa. Przy tym prawdopodobnie brano pod uwagę ich ścisły związek ze zdarzeniem, bo pouczono ich o prawie do odmowy udzielania odpowiedzi na pytania, jeśli sami naraziliby się tym samym na odpowiedzialność karną.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gp24.pl Głos Pomorza