- Kiedy brzoza upadła na nasz ogródek, mój syn szedł po warzywa do obiadu i musiał uciekać, aby brzoza nie spadła mu na głowę. Prawdę mówiąc niewiele brakowało - mówi pan Alfred, mieszkaniec ulicy Arciszewskiego.
Brzoza upadła tuż przy wejściu do parku nieopodal Akademii Pomorskiej. Jej część zniszczyła również ogródek pana Alfreda i jego sąsiadki.
- Dobrze, że tylko porzeczki zniszczyło, a nie odebrało komuś życia - oznajmia kobieta.
Jednakże mieszkańcy tamtejszej okolicy boja się również rosnących w pobliżu ich domu dębów.
- Niech pani zobaczy jakie jest nachylenie tego dęba. Z 15 metrów od korzenia do wierzchołka. Mało tego już dwa lata temu złożone zostało pismo w tej sprawie, aby drzewo zostało wycięte. Wzięli linki i przywiązali dąb do innych drzew, aby się nie przewróciło. A to coraz bardziej się pochyla. Boimy się - oznajmia mężczyzna.
Pani Beata, synowa pana Alfreda: - Wczoraj bardzo się zdenerwowałam. Niedługo ten sam problem może pojawić się z wyschniętą nieopodal inną brzozą lub dębami. Nikt nie chce nam pomóc. To jakiś kabaret.
Skontaktowaliśmy się w tej sprawie z Wydziałem Terenów Zielonych Zarządu Infrastruktury Miejskiej w Słupsku.
- Nasi pracownicy robią przegląd lasu i zabierzemy się do wycięcia tych drzew, których stan tego wymaga. Natomiast jeśli chodzi o dęby, które tam rosną, to one są zabezpieczone specjalistyczną liną, która ma uchronić je przed silną wichurą. My nie możemy wyciąć tych drzew. One mają silny system korzeniowy, są zdrowe. Jedynie są odchylone od pnia. Takich drzew jest przecież sporo - oznajmia Urszula Różańska-Niedałtowska z wydziału Terenu Zielonych Zarządu Infrastruktury Miejskiej w Słupsku.
Dodaje ona, że pracownicy Wydziału Zieleni ZIM co roku monitorują tereny zielone. - Nasi pracownicy wiedzą o tych dębach. Jeżeli istniałoby realne zagrożenie, że drzewa mogą przyczynić się do nieszczęścia, zostałyby wycięte - podkreśla.
Jeżeli chodzi o brzozę, która upadła na posesję pana Alfreda, istnieje możliwość starania się o odszkodowanie.
- W sytuacjach kiedy to z naszej winy dochodzi do zniszczenia czyjegoś dobytku można się o takie odszkodowanie starać. Natomiast ja nie jestem upoważniona, aby udzielać głębszych informacji na ten temat - stwierdza Różańska-Niedałkowska.
Zdaniem urzędników nic mieszkańcom ulicy Arciszewskiego nie grozi. Pozostaje mieć tylko nadzieję, że dęby nie runą na ich dom, pozbawiając ich dobytku, lub jeszcze gorzej - życia.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?