Wczoraj robotnicy rozpoczęli wyburzanie budynku przy ul. Kosynierów 7. Było to konieczne, ponieważ frontowa ściana budynku popękała w wielu miejscach, co groziło jej całkowitym oderwaniem i runięciem na ulicę. Konstrukcję budowli uszkodzili ponad tydzień temu robotnicy rozpoczynający remont ulicy. Gdy koparkami wybierali gruz i ziemię z drogi, podebrali zbyt dużo przy jednym z domów.
- Około godziny 16 zaczęło pękać i jak tylko to zobaczyliśmy, to pobiegliśmy do robotników powiedzieć, że coś jest nie tak - mówi Jerzy Maciejuk, mieszkaniec domu. - Zaraz przerwali pracę i przybiegli do domu zobaczyć, co się stało.
Gdy budynek zbadał ekspert budowlany, okazało się, że jego stan zagraża bezpieczeństwu mieszkających w nim ludzi. Odłączono gaz, a dwójka lokatorów dostała od miasta polecenie wyprowadzki do hotelu Azoty. Na czas dokładnego zbadania budynku. Mieszkańcy nie chcieli jednak opuścić dotychczasowego mieszkania. Bali się, że w tym czasie ktoś ukradnie ich dobytek. Ustczanie bali się także, że po wyprowadzce zostaną oszukani przez miasto. Mieszkam tutaj 55 lat i zżyłem się z tym miejscem, mieszkam w centrum miasta i wszystkich tutaj znam - mówi Jerzy Maciejuk.
- Trzy razy składem wniosek o wykupienie tego domu, ale miasto nigdy się na to nie zgodziło. Żądali, żebyśmy opuścili dom i przenieśli się gdzieś indziej. Jak teraz nas stąd wysiedlą, to nie wrócimy już tutaj. Już nam zaproponowali do mieszkania jedną ruderę albo mieszkanie na czwartym piętrze w bloku. W naszym wieku nie będziemy mieli już sił wchodzić tak wysoko.
Uszkodzony budynek przy ul. Kosynierów 7 jest w grupie 40 domów w Ustce przeznaczonych do rewitalizacji. W wydaniu kurortu rewitalizacja oznacza, że ma on zostać całkowicie rozebrany, a w jego miejsce stanie nowy dom wybudowany w stylu retro. Aby dom mógł być wyburzony, muszą się z niego wyprowadzić dotychczasowi mieszkańcy. Z mieszkających początkowo trzech rodzin została tylko jedna - Maciejukowie właśnie. Mimo nalegań władz miasta przez tydzień nie chcieli wyprowadzić się z uszkodzonego domu. Tłumaczyli, że wykupią go i naprawią.
Dopiero w piątek przed Wielkanocą władze miasta przekonały Maciejuków do wyprowadzki. Urzędnicy powołali się na ekspertyzę powiatowego nadzoru budowlanego. Stwierdzała ona, że dom może się w każdej chwili zawalić i trzeba szybko go opuścić. Zgodnie z prawem po takiej ekspertyzie władze miasta mają prawo nawet siłą usunąć lokatorów z takiego domu dla ich bezpieczeństwa - tłumaczy Dariusz Młynarkiewicz, prawnik.
Maciejukowie nie ustąpili jednak łatwo. Wymogli na władzach Ustki oświadczenie na piśmie, że przenoszą się do pobliskiej kamienicy tylko do czasu, aż Ustka wybuduje blok z mieszkaniami przy nieodległej ulicy Krótkiej, a potem tam właśnie się przeprowadzą. - To na razie nas zadowala - mówi Jerzy Maciejuk.
Z takiego obrotu sprawy cieszy się ustecki ratusz. Wyprowadzka ostatnich lokatorów z domu oznacza, że teraz bez przeszkód mogą go wyburzyć, postawić na jego miejscu nowy budynek, a potem sprzedać go za ciężkie pieniądze na wolnym rynku (poprzednie wybudowane w ramach rewitalizacji budynki kosztowały nawet około miliona złotych). Gdyby chata nie zaczęła się zawalać, mieliby problem z przekonaniem jej lokatorów do wyprowadzki.
- Jak tylko dom wyburzymy, to zabieramy się do opracowania planów nowego budynku, który stanie w jego miejsce - mówi Marek Kurowski, wiceburmistrz Ustki. - Powinien stanąć już w przyszłym roku.
Ratusz tak bardzo cieszy się z obrotu sprawy, że nawet nie chce domagać się odszkodowania od firmy, przez którą doszło do zniszczenia domu.
- Zawinił projektant, bo nie zrobił rozeznania, czy domom ciężki sprzęt nie zaszkodzi - tłumaczy Kurowski. - Prace zaprojektowano bez oglądania się na sąsiedztwo. Zastanawiamy się, czy nie musimy zawiadomić prokuratury. Doszło przecież do katastrofy budowlanej.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?