Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Dwie książki o Słupsku, które warto mieć na bibliotecznej półce

Anna Czerny-Marecka
Anna Czerny-Marecka
Słupsk miał w tym roku szczęście do publikacji, które opisują historię miasta w różnych dziedzinach życia. Najważniejszą pozycją bez wątpienia jest książka "Słupsk 1945. Miasto Niemców, Sowietów i Polaków" prof. Wojciecha Skóry. Warto jednak pochylić się także nad dwoma innymi wydawnictwami. Są to "Spotkaliśmy się w Słupsku. Opowieści osadników" i "Słupsk otulony muzyką".

Spotkaliśmy się w Słupsku. Opowieści osadników

Muzeum Pomorza Środkowego w Słupsku w ramach europejskiego projektu wydało książkę „Spotkaliśmy się w Słupsku. Opowieści osadników”. Książka zawiera wywiady z osobami będącymi pierwszymi osadnikami w Słupsku po II wojnie światowej. Autorkami publikacji są Dorota Ciecholewska-Hanowska (która przeprowadzała wywiady) i Katarzyna Maciejewska. Opracowanie redakcyjne - Elżbieta Zonia Zajelska, projekt i opracowanie graficzne - Marek Ocalewski.

To publikacja wyjątkowa z wielu względów. Po pierwsze, aż chce się ją wziąć do ręki. Duży, albumowy format, wypełniona zdjęciami okładka, wysokiej jakości papier i dość duża liczba ilustracji. Po drugie, i najważniejsze, jest w czym się zaczytać. Może dlatego, że autorki z dużym pietyzmem podeszły do materiału uzyskanego podczas wywiadu, nie próbując na siłę naprawiać go i ujednolicać.

Jak tłumaczy w słowie wstępnym Dorota Ciecholewska-Hanowska: - Nie są to specjalnie napisane teksty czy opowiadania, dlatego zawierają czasami jakieś niedomówienia, „dziwne” sformułowania, mają swój charakterystyczny dla wywiadu język. Wypowiedzi są pełne emocji, wrażeń, zatrzymań i zwrotów akcji, bo inaczej opowiadamy jakąś sytuację, a inaczej ją opisujemy. Dlatego właściwie nie ingerujemy w transkrypcje wywiadów, aby nadać im literacką formę, co najwyżej dodajemy informacje, które pozwalają lepiej zrozumieć (także kolejnym pokoleniom) każdą osobistą historię. Bardzo nam zależy, żeby każda z osób udzielających wywiadu mówiła „swoim głosem”, aby ta wypowiedź była z nią utożsamiana.

W efekcie dostajemy książkę z żywą, ludzką historią, jakże ciekawszą niż ta, którą znajdziemy w podręcznikach szkolnych. Każda opowieść to coś nowego, często zaskakującego, przybliżającego przeszłość miasta przepuszczoną przez pryzmat prywatnych, pewnie zbyt trywialnych dla Historii, spraw. I, co również zasługuje na pochwały, nie zastosowano w wyborze rozmówców żadnego klucza politycznego. Dlatego mamy wspomnienia i tych, którym z ideologią powojennej Polski nie było po drodze, i tych, którzy się z nią utożsamiali.

- Jeśli obraz Słupska, który wyłania się z tej książki, wygląda inaczej, niż w Państwa osobistych wspomnieniach, proszę pamiętać, że oglądamy go cudzymi oczami - pisze na wstępie Marzenna Mazur, dyrektor Muzeum Pomorza Środkowego. - Myślę, że jest to szczególnie cenne, bo pozwala dostrzec, że świat nie jest czarno=biały, że nie składa się tylko z „nas” i „tamtych”, ale ludzie niezależnie od tego, kim się urodzili, muszą dążyć do zrozumienia drugiego człowieka, w czym bardzo pomaga poznanie jego osobistej historii.

Słupsk otulony muzyką. Ocalić od zapomnienia

„Słupsk otulony muzyką - ocalić od zapomnienia. Środowisko muzyczne 1945-2022 „uszami” Mariana Szarmacha” - to publikacja, w której po raz pierwszy zebrano przeliczne zespoły i muzyków grających w Słupsku, w salach klubowych, na scenach i „do kotleta” w okresie od końca wojny do dzisiaj.

Na taką encyklopedyczną książkę zdecydował się Marian Szarmach, człowiek orkiestra. Perkusista, który grał z wieloma znanymi zespołami w całej Polsce i za granicą. Obieżyświat, który na niejednym statku bębnił za pieniądze nieporównywalne z polskimi zarobkami artystów. Gawędziarz, na którego koncerty przychodzi się nie tylko dla muzyki, ale i dla przyjemności posłuchania tego, co ma do powiedzenia. Fotograf ornitolog, zachwycający swoimi zdjęciami czasami pokazywanymi w mediach społecznościowych. I wreszcie człowiek, który zaprasza na scenę do wspólnego grania młodych muzyków, ułatwiając im wejście na ścieżkę artystycznej kariery.

Pomysł na książkę pojawił się przed pandemią. Koronawirus spowolnił pracę nad nią, bo ludzie pozamykali się w domach i nie każdy zgadzał się na porozmawianie z Szarmachem. Któremu rosła jednak sukcesywnie sterta dokumentów i zdjęć przekazywanych z prywatnych archiwów.

Publikacja ukazała się latem tego roku. Liczy około 400 stron i jest to rzetelne kompendium wiedzy o związanych ze Słupskiem muzykach i zespołach, ale także o innych ludziach, którzy działali na rzecz lokalnego środowiska muzycznego. Czytelnik z radością poczyta także o znanych lokalach i klubach, w których „serwowano” muzykę na żywo. Nie wszystkie przetrwały do dzisiaj, a w zasadzie większość istnieje już tylko w pamięci słupszczan.

Znajdziemy w publikacji także cykliczne imprezy muzyczne i konkursy oraz opis placówek, w których skupiał się amatorski ruch muzyczny.

Marian Szarmach zbudował swoją książkę w czytelny sposób. Główna część, bogato ilustrowana zdjęciami, to opisy i fakty dotyczące muzyków, zespołów, działaczy i innych osób związanych z życiem muzycznym miasta. Poruszanie się po książce ułatwia znajdujący się na końcu indeks nazwisk, a także siatka chronologiczna zespołów i muzyków. Od razu dodajmy jednak, że jest to wydawnictwo bardziej encyklopedyczne niż lektura pochłaniająca czytelnika od pierwszej do ostatniej strony.
Książkę można kupić w kluboksięgarni Cepelin przy Starym Rynku w Słupsku.

A Marian Szarmach być może, jako dokumentalista, nie powiedział jeszcze ostatniego słowa. Nie zdołał bowiem wykorzystać wszystkich przekazanych mu materiałów. No i miło byłoby poczytać jego autobiografię.

od 12 lat
Wideo

Bohaterka Senatorium Miłości tańczy 3

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gp24.pl Głos Pomorza