Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Elektryczna komunikacja wróciła do Słupska. Pamiętacie trolejbusy? [zdjęcia]

Wojciech Frelichowski
Wojciech Frelichowski
Po lewej: 20 lipca 1985 roku - pierwszy trolejbus w Słupsku jedzie ul. Szczecińską. Po prawej: 3 sierpnia 2023 r. autobus elektryczny na ul. 11 Listopada.
Po lewej: 20 lipca 1985 roku - pierwszy trolejbus w Słupsku jedzie ul. Szczecińską. Po prawej: 3 sierpnia 2023 r. autobus elektryczny na ul. 11 Listopada. MZK Słupsk/Łukasz Capar
Od czwartku, 3 sierpnia, po Słupsku kursują elektryczne autobusy. To nie pierwsze spotkanie z elektryczną komunikacją w mieście. Kiedyś w Słupsku mieliśmy tramwaje. Ale jeszcze całkiem niedawno jeździły trolejbusy. Skąd się wzięły w Słupsku?

Wprowadzenie na ulice Słupska trolejbusów oraz budowa trakcji koniecznej do ich kursowania była jedną z głównych miejskich inwestycji schyłkowego PRL-u. Zadecydowały względy polityczne i poniekąd ambicjonalne. Polska tkwiła wówczas w okowach komunizmu, który po wprowadzeniu stanu wojennego i zdławieniu „Solidarności” wydawał się wzmocniony. O wszystkim decydowała Polska Zjednoczona Partia Robotnicza - „przewodnia siła narodu”. I to właśnie w kręgach kierowniczych PZPR pojawiła się idea zbudowania trakcji trolejbusowej w Słupsku.

Lobbystą tego projektu, jak byśmy dziś powiedzieli, był Czesław Przewoźnik - w latach 1980-1987 wojewoda słupski. Jak na partyjnego aparatczyka była to postać dość nieszablonowa. Doktor nauk technicznych piął się po szczeblach partyjnej i urzędniczej kariery w Warszawie, aby w 1980 roku objąć stanowisko wojewody słupskiego.

Coś dla ludzi

Po stłumieniu „Solidarności” władza partyjna rozważała różne koncepcje udobruchania społeczeństwa. Jednym z pomysłów, który pojawił się gdzieś na szczytach PZPR, był rozwój transportu miejskiego realizowanego trolejbusami. Chodziło m.in. o to, że takie pojazdy nie potrzebują do napędu paliw płynnych, które w tym czasie były racjonowane. Czesław Przewoźnik dodał do idei transportu trolejbusowego jeszcze jeden element - ekologiczny, co w tamtych czasach było nowatorstwem.

Jednak aby trolejbusy pojawiły się w Słupsku, trzeba było prowadzić aktywny lobbing na partyjno-urzędniczych szczytach. Podobno Słupsk rywalizował o trolejbusy z Radomiem. Były też pogłoski, że innym rywalem był Konin. Tak czy inaczej, wpływy Przewoźnika w Warszawie były na tyle silne, że zapadła decyzja, iż to właśnie w Słupsku powstanie nowa trakcja trolejbusowa. Niewykluczone, iż dopomogło w tym sąsiedztwo Gdyni, w której trolejbusy jeździły od lat (i jeżdżą nadal), a przecież ktoś musiał zbudować trakcję, wyszkolić kierowców i obsługę. Gdyński zakład komunikacji miał podjąć to zadanie.

Wykonawcą trakcji i infrastruktury niezbędnej do kursowania trolejbusów zostało Wojewódzkie Przedsiębiorstwo Komunikacyjne, którego dyrektorem w tamtych czasach był Maciej Kobyliński, późniejszy prezydent Słupska w kilku kadencjach.

Ekspresowe tempo

Na początku kwietnia 1985 r. na słupskich ulicach pojawiły się ekipy robotników, które zaczęły stawiać słupy pod trakcję. Roboty specjalistyczne wykonywała załoga z zakładu z Gdyni. Ale ponieważ czasu było bardzo mało, bo pierwszy trolejbus miał wyjechać już 22 lipca – czyli w najważniejsze święto PRL - do pracy skierowano także żołnierzy, a roboty prowadzono nawet nocą.

Zdecydowano, że pierwsza linia trolejbusowa połączy największe osiedle zwane wówczas Budowniczych Polski Ludowej (teraz Niepodległości) z centrum miasta. Razem prawie 5 kilometrów długości. Pętle wytyczono na ulicy Rzymowskiego (obecnie Bitwy Warszawskiej) oraz przy Kopernika, obok zajezdni WPK (już jej tam nie ma). Ta druga lokalizacja miała znaczenie praktyczne, bo bazą dla trolejbusów był właśnie ten obiekt. Poza tym było zbyt mało czasu, aby budować pętlę w innej części miasta.

Poza stawianiem stalowych słupów i rozwieszaniem nad ulicami przewodów trakcyjnych przystąpiono też do budowy stacji transformatorowej, która miała dostarczać prąd do sieci. Powstała przy ul. Szczecińskiej, tuż obok wiaduktu kolejowego. Obecnie mieści się w nim znany kompleks gastronomiczno-hotelarski Pinokio-Portus.

"Ziutki" wyjeżdżają na ulice

Wraz budową trakcji szkolono kierowców i zamawiano trolejbusy. Szkolenia odbywały się w Gdyni. Na początku skierowano tam 16 kierowców słupskich autobusów. Natomiast pojazdy miały przyjechać ze Związku Radzieckiego. Polska w tamtych czasach nie produkowała własnych trolejbusów, a ZSRR był w tym potęgą wśród krajów socjalistycznych.

Na początku lipca 1985 r. na stację kolejową w Słupsku dotarł pociąg z transportem pierwszych dziewięciu trolejbusów z ZSRR. Były to modele ZIU 9B, które szybko zyskały obiegową nazwę „ziutki”.

W odróżnieniu od linii autobusowych linia trolejbusowa otrzymała oznaczenie literowe - A. Kolejnym wyróżnikiem miał być kolor wozów - zielony, który miał nawiązywać do ekologicznego charakteru tego transportu.

Linia A została uruchomiona z wielką pompą już 20 lipca. Przez pierwsze dni kursowania słupskie trolejbusy przeżywały oblężenie podróżnych, bo każdy chciał się przejechać nowym środkiem transportu. Mieszkańcy bardzo polubili trolejbusy, które stały się jednym z symboli Słupska.

W następnym roku, czyli 1986, uruchomiono linię B, która łączyła osiedla Niepodległości i Hubalczyków. Linia miała 6,6 km długości i - ciekawostka - została otwarta 11 listopada. To dzień, w którym w 1918 Polska odzyskała niepodległość.

Natomiast w czerwcu 1987 roku ruszyła linia C, która także biegła z osiedla Niepodległości na osiedle Hubalczyków, ale inną trasą. W sumie 7,8 km. W planach była jeszcze trasa do Ustki, ale pogłębiający się kryzys gospodarczy końcówki PRL-u wstrzymał te zamiary.

Ciężkie czasy

Jednak co gorsza, kryzys zaczął się także odbijać na istniejącej sieci trolejbusowej. Radzieckie pojazdy były zawodne. Do eksploatacji weszły trolejbusy na bazie Jelcza PR110 składane w słupskiej Kapenie, ale naprędce wykonana sieć zaczęła stwarzać problemy.

Naprawdę ciężkie czasy przyszły jednak po upadku PRL-u i nadejściu demokracji. Władze miejskie – jak wówczas informowano - nie miały środków na remont sieci i zakup nowych wozów.

Do tego w mieście przybywało samochodów, a trolejbusy stawały się przyczyną korków ulicznych. Po pierwsze pojazdy musiały mocno zwalniać na zakrętach oraz w punktach, w których sieć przewodów rozdzielała się. W tych miejscach często od trakcji odpadały „szelki”, czyli pantografy pośredniczące w przekazywaniu prądu do silnika. Trolejbusy linii zaczęto coraz częściej zastępować autobusami.

Wreszcie w październiku 1999 roku ówczesny zarząd miasta podjął decyzję o likwidacji trakcji trolejbusowej w Słupsku. Już wtedy krytykowano ten krok i zarzucano władzom miejskim niedostateczną analizę opłacalności komunikacji trolejbusowej oraz brak konsultacji społecznych. Kilka lat temu w rozmowie z „Głosem Pomorza” Jerzy Mazurek, prezydent Słupska, za kadencji którego wycofano trolejbusy, bronił tej decyzji i podkreślał, że zadecydowały właśnie względy ekonomiczne.

Tak skończył się 14 letni epizod z trolejbusami w Słupsku. Miejmy nadzieję, że autobusy elektryczne będą miały więcej szczęścia.

Dziękujemy Miejskiemu Zakładowi Komunikacji w Słupsku za pomoc w realizacji artykułu.

od 7 lat
Wideo

Reklamy "na celebrytę" - Pismak przeciwko oszustom

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gp24.pl Głos Pomorza