Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Jak zmarła Leontyna K.? Dlaczego syn zakopał ciało na działce?

Bogumiła Rzeczkowska [email protected]
Jak zmarła Leontyna K.? Czy jesienią przed dziesięcioma laty? Dlaczego syn zakopał ją na podwórku przed domem? Czy pobieranie emerytury matki było powodem takiego pochówku czy koniecznością?

Te i inne pytania mogą pozostać bez odpowiedzi. Nie tylko z powodu tajemnicy śledztwa, ale z powodu tajemnicy życia i śmierci. W przeszłości i teraz. Może ktoś ją rozwikła. Tak jak przed laty historię młodego chłopaka zakopanego na wysypisku śmieci przy ul. Portowej w Słupsku, gdzie dzisiaj mieści się strefa ekonomiczna. A stare domy przeplatają się z nowymi firmami i mają już zupełnie inne sąsiedztwo.

A może po prostu to tylko historia bez trumny, grobu i cmentarza. Historia zakopania ciała matki między drzewkami owocowymi na podwórku przed domem.

Sama umarła

Drewniany dom, a właściwie rudera na krańcach Słupska. Zaniedbane obejście, omszały dach, okna zakryte kocami. Na zewnątrz przy drzwiach stoi kosa. Obejście bez oświetlenia. Oprawka, w której może od pół wieku nie było żarówki. Obok zrujnowana szopa, jakieś inne mroczne zakamarki graciarni po drugiej stronie domu. Wyszczerbiony płot, chaszcze.

Ulica Portowa w Słupsku, ruchliwa droga krajowa numer 21, prowadząca do Ustki. Dom, do 26 listopada krył się za drzewami i krzakami. Wtedy, w ubiegły poniedziałek, ogołocono teren z roślinności. Wycięto nawet stare wysokie krzewy.
W środę na posesji pojawiła się policja kryminalna, ekipa ze Śląska z georada­rem, biegli z zakresu poszukiwania szczątków ludzkich, psy wyszkolone w odnajdywaniu ciał.

Na efekty pracy nie trzeba było długo czekać. Już w czwartek został zatrzymany właściciel posesji, 61-letni Daniel K.

- Ona umarła, a ja ją zakopałem - powiedział.

W czasie przeszukiwania terenu z pomocą psów i georadaru, kiedy koparka zaczęła kopać w różnych miejscach, Daniel K. sam wskazał to właściwe.
Już jakiś czas temu lokatorami interesowała się policja, która rozpytywała o nich w bliższym i dalszym sąsiedztwie.

- Pytali o starszą kobietę, mieszkającą na tej posesji - słyszymy. - Kiedyś było ją widać. Wychodziła czasami z domu i stawała przy płocie. Ale od dawien dawna, może nawet od pięciu lat, albo i dłużej, nikt jej nie widział. Nie wiem, może umarła, a ktoś nadal bierze jej emeryturę? Jej syn to taki odludek, z kryminalną przeszłością.

Zapomniana śmierć

Ciało, a właściwie szkielet kobiety. Pukiel włosów. Tyle z Leontyną K. zrobił czas i ziemia w zaniedbanym ogródku. Dzisiaj miałaby 86 lat.

- 7 sierpnia policja wszczęła dochodzenie w sprawie wyłudzenia emerytury przyznanej Leontynie K. W trakcie postępowania ustalono, że kobieta nie żyje, a jej ciało zostało pochowane poza cmentarzem - tak zabrzmiał oficjalny komunikat przedstawiony przez Jacka Koryckiego, rzecznika słupskiej prokuratury okręgowej. - Po przeszukaniu posesji odnaleziono ciało, prawdopodobnie matki właściciela. Zatrzymano 61-letniego Daniela K. pod zarzutem wyłudzenia emerytury nieżyjącej kobiety.

Lekarz w czasie oględzin nie potrafił dokładnie określić daty zgonu Leontyny K. Według niego śmierć mogła nastąpić kilka, co najmniej pięć, a nawet dziesięć lat temu.

Wątpliwości co do jej życia pojawiły się jednak dopiero w połowie tego roku.

- Do policjantów z I Komisariatu Policji w Słupsku zaczęły docierać sygnały od instytucji, zajmujących się udzielaniem pomocy społecznej o ich trudnościach z ustaleniem miejsca pobytu 86-letniej słupszczanki - mówi Robert Czerwiński, rzecznik słupskiej policji.

- Policjanci ustalili, że w mieszkaniu, gdzie miała przebywać kobieta, mieszka jej 61-letni syn. Pracownicy różnych instytucji nigdy nie mogli zastać kobiety. Męż­czyzna za każdym razem tłumaczył nieobecność swojej matki jej chorobą lub pilnym wyjazdem poza Słupsk. Funkcjonariusze, nie dając wiary w przedstawiane historie, sukcesywnie sprawdzali najbliższe otoczenie poszukiwanej 86-latki i ustalali okoliczności jej zniknięcia. Istniało podejrzenie, że kobieta nie żyje, a jej 61-letni syn pobiera za nią emeryturę. Ciało zmarłej miał ukryć na terenie posesji. Kwota pobranych przez niego środ­ków może wynieść nawet kilkadziesiąt tysięcy złotych. O sprawie zawiadomiliśmy ZUS.

Zapytaliśmy Miejski Ośrodek Pomocy Rodzinie w Słupsku, czy Leontyna K. była podopieczną, od jakiego czasu i z jakiego rodzaju pomocy korzystała. Jednak Sebastian Ferens, rzecznik MOPR w Słupsku nie odpowiedział na nasze pytania.
- Dla dobra śledztwa nie mogę się wypowiadać w tej sprawie - stwierdził. - To może nastąpić dopiero po konsultacji z policją.

Także słupski oddział ZUS nie chce odnieść się do tego konkretnego przypadku.

- Ze względu na ochronę danych osobowych - wyjaśnia Danuta Rosiak, rzecznik słupskiego oddziału.

Według rzeczniczki, ZUS praktycznie nie ma możliwości weryfikacji, czy osoba pobierająca emeryturę żyje. Jedynym sposobem jest wysłanie do takiej osoby druku do wypełnienia o nazwie Poświadczenie życia i zamieszkania emeryta lub rencisty.

- Według ustawy o emeryturach i rentach, na żądanie organu rentowego emeryt lub rencista jest zobowiązany do potwierdzania własnoręcznym podpisem istnienia dalszego prawa do pobierania świadczeń. Jeśli ktoś nie może własnoręcznie podpisać, robi to upoważniona osoba, sprawująca opiekę nad emerytem lub rencistą - mówi Danuta Rosiak. - Taki druk wysyłamy w przypadkach, jeśli mamy wątpliwości, bo na przykład listonosz nie widuje tej osoby, wraca do nas wysyłana do niej korespondencja, czy wręcz pieniądze.
W tej sprawie śmierci Leontyny K. przesłuchano listonoszy, a jednym z biegłych będzie grafolog.

Emerytura to zbyt mało

Jednak na razie nie wiadomo, czy ukryto zwłoki osoby, która zmarła śmiercią naturalną, czy chodzi o zgon, który był skutkiem przestępstwa. Natomiast stan ciała wskazuje na to, że ustalenie przyczyn śmierci będzie bardzo trudne.

- Szczątkami kobiety zajmą się specjaliści medycyny sądowej z Gdańskiego Uniwersytetu Medycznego. Tam zostanie przeprowadzona sekcja zwłok, a w zakładzie genetyki zbadane DNA - mówi prokurator Jacek Korycki. - Za wyłudzenie emerytury grozi mu kara do ośmiu lat więzienia. Jeśli okaże się, że śmierć kobiety nie była skutkiem przestępstwa, podejrzany nie odpowie nawet za złamanie przepisów Ustawy o cmentarzach i chowaniu zmarłych, ponieważ taki czyn jest wykroczeniem, które przedawnia się po roku.

Prokuratura żądała jednak aresztowania Daniela K. Do sądu skierowała wniosek z tak sformułowanym zarzutem: 61-letni Daniel K. jest podejrzany o to, że od października 2002 roku do lipca tego roku z góry po­wzię­tym zamiarem wyłudzał od ZUS-u emeryturę Leontyny K., nie udzielając informacji o zgonie matki. W ten sposób doprowadził ZUS do niekorzystnego rozporzą­dze­nia mieniem w kwocie pra­wie 85 tysięcy złotych.

Tymczasem po posiedzeniu aresztowym Daniel K. odzyskał wolność.

- Podejrzany przyznał się do zarzutu, nie ma też możliwości oddziaływania na świadków, bo w tej sprawie dowodami będą opinie specjalistów medycyny sądowej oraz z zakresu pisma ręcznego. Poza tym zagrożenie wysoką karą nie może być jedyną przesłanką do stosowania tymczasowego aresztowania - argumentuje sędzia Krzysztof Obst, wiceprezes sądu rejonowego.

- Natomiast oszustwo jest jedynym zarzutem, na inne czyny nie ma dowodów, więc sąd rozpatrywał sprawę tylko w tym zakresie. Zapowiadany przez prokuraturę dowód z opinii Zakładu Medycyny Sądowej ma luźny związek z tym, co obecnie zarzuca się podejrzanemu. Sąd nie musiał stosować innych środków zapobiegawczych, jak dozór, czy zakaz opuszczania kraju. To może zrobić sam prokurator.

Na postanowienie sądu prokuratura złożyła zażalenie.

Kiedyś zakopał sąsiada

Sprawa odnalezienia zwłok Leontyny K. przywołała inne wydarzenie z przeszłości. W latach siedemdziesiątych Daniel K. został skazany za zabójstwo swojego rówieśnika. Ciało ofiary zakopał na ówczesnym wysypisku śmieci przy ul. Portowej. Prokuratorzy, którzy pracowali wtedy w Prokuraturze Powiatowej w Słupsku pamiętają to śledztwo. Jednak pamięć jest zawodna i nie chcą opowiadać o zabójstwie z imienia i nazwiska.

- Sprawa K. - tak ją hasłowo określaliśmy. Ale nie podejmę się jej zrelacjonowania. To było jeszcze przed utworzeniem województwa słupskiego i Sądu Wojewódzkiego w Słupsku. Daniela K. osądził Sąd Wojewódzki w Koszalinie. Chyba dostał 25 lat - przypomina sobie jeden z prokuratorów.

- Portowa. Wysypisko śmieci - kojarzy od razu drugi prokurator i podaje nazwisko ofiary. Też na literę K. - To był młody, bardzo spokojny chłopak. Miał 17, może trochę więcej lat. Sąsiad zabójcy. Mieszkał jakieś trzysta metrów od niego. Kiedy zaginął, milicja typowała sprawców, robiła przeszukania. Niczego nie znalazła. Jednak cały czas wychodziło, że to może być Daniel K. Ale on wtedy siedział za włamania. Do celi podstawili mu więźnia i po jakimś czasie K. opowiedział mu, że zabił chłopaka i gdzie ukrył ciało. Wszystko się zgadzało. Znaleziono je we wskazanym miejscu na wysypisku śmieci.

Daniel K. zabił, bo bał się, że sąsiad sypnie go w jakiejś sprawie. Ludzie mówią, że nogą od dębowego stołu.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gp24.pl Głos Pomorza