Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kuter Janina jak kamień Syzyfa. Właściciel nie może go podnieść

Marcin Barnowski, [email protected]
Armator kutra zatopionego w usteckim porcie podjął kolejną próbę podniesienia go z dna na nabrzeże.
Armator kutra zatopionego w usteckim porcie podjął kolejną próbę podniesienia go z dna na nabrzeże. Fot. Marcin Barnowski
W usteckim porcie trwa akcja podnoszenia z dna kutra, który zatonął 24 lipca podczas sztormu, prawdopodobnie w wyniku kolizji z innym kutrem.

Armator kutra zatopionego w usteckim porcie podjął kolejną próbę podniesienia go z dna na nabrzeże. Walka jest dramatyczna. Prąd rzeki do połowy zapełnił już ładownie statku bardzo ciężkim mułem.

Tym razem Roman Stawikowski, właściciel "Janiny", ściągnął na nabrzeże nie jeden, lecz aż dwa dźwigi. Kapitanat Portu Ustka wspomógł go pompą wypożyczoną z Brzegowej Stacji Ratownictwa. Pomagali mu też płetwonurkowie na co dzień służący w Państwowej Straży Pożarnej. Sam armator uwijał się w specjalnym kombinezonie, ubrudzony szlamem jak górnik węglem.

Niestety, gdy jednostkę udało się wyciągnąć ponad wodę, okazało się, że jej ciężar przekracza maksymalny udźwig obu dźwigów, wynoszący 40 ton. W obu powłączały się alarmy. - Mam już cztery tony przeciążęnia, a kolega półtora - krzyczał jeden z operatorów. Dalsze podnoszenie zamulonej "Janiny" groziło przewrócenie się dźwigów i jeszcze groźniejszą katastrofą.

Pompy nie mogły wypopować szlamu. Zapychały się mułem. Pracujący jak mityczny Syzyf Stawikowski sam wszedł pod pokład wiszącej na linach "Janiny" i staral sie wyrzucić szlam przez dziurę w wypełnionej ciężkim błockiem ładowni. Po godzinie jego ciężkiej pracy przeciążenie zmalało, ale tylko o 200 kilogramów. - Chyba pomylił się w obliczeniach i zamówił za małe dźwigi. Brakuje jeszcze kilkanaście ton - powiedział na strażak wspoagający właściciela jednostki. - Jeśli nie uda się podnieść wraka, znowu trzeba będzie go zatopić.

Tak właśnie było przy pierwszej próbie, podjętej tydzień po zatonięciu. "Janina" poszła na dno 24 lipca podczas sztormowej nocy, prawdopodobnie w wyniku kolizji ze źle zacumowanym kutrem Dar - 303. Właściciel ma obowiązek uprzątnąć ją z dna na własny koszt. Jeśli mu się to nie uda, zrobi to Urząd Morski w Słupsku. Ten jednak ściągnie na pewno cięższy sprzęt, przez co koszty akcji będą znacznie wyższe, a następnie obciąży nimi armatora. Stawikowski broni się przed tym, jednak sam na podnoszenie "Janiny" wydał już ponad 10 tys. zł. Wynik zmagań wciaż jest nierozstrzygnięty.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wideo
Wróć na gp24.pl Głos Pomorza