Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Marek M. ścigany za handel ludźmi

Bogumiła Rzeczkowska [email protected]
W przyszłym tygodniu sąd wyda nowy Europejski Nakaz Aresztowania.
W przyszłym tygodniu sąd wyda nowy Europejski Nakaz Aresztowania. Archiwum
Słupska prokuratura ściga Marka M., podejrzanego o handel ludźmi, ale sąd w Wielkiej Brytanii nie chciał wydać go Polsce.

Ścigany listem gończym i Europejskim Nakazem Aresztowania 45-letni Marek M. z Ustki jest podejrzany w głośnej sprawie handlu ludźmi. Na razie jednak może spokojnie żyć w Wielkiej Brytanii, bo angielski sąd nie wydał go Polakom.

Trzy lata temu

Wspólne śledztwo słupskiej prokuratury okręgowej i Scotland Yardu trwa od 2013 roku. Sprawa zaczęła się od mieszkańca Słupska, który twierdził, że jest ofiarą handlu ludźmi. Opowiadał o warunkach pracy i pobytu na Wyspach. Mówił, że polscy robotnicy byli przetrzymywani na terenie zamkniętym, pracowali po kilkanaście godzin przy rozbiórkach starych hal produkcyjnych za niższe od ustalonego wynagrodzenie. Na budowie padały wyzwiska, robotnicy byli źle traktowani. Nie mogli wychodzić na zewnątrz miejsca pracy, a pieniądze były przekazywane rodzinom w Polsce.

Policja angielska zatrzymała Marka M., który zatrudniał Polaków i Anthony’ego L., zleceniodawcę robót budowlanych. Wtedy obaj musieli meldować się na tamtejszych posterunkach. Jak donosiły brytyjskie media, uwolniono 12 Polaków, którzy mieli być przetrzymywani w ciężkich warunkach. Zabierano im dokumenty i ograniczano możliwość swobody poruszania się. Istotne było, że wynagrodzenie za pracę było, a odbierano je w złotówkach, poprzez rodziny pracujących, w jednym z kantorów w Słupsku.

Obóz niewolniczej pracy?

Jednocześnie Marka M. zaczęła ścigać słupska prokuratura okręgowa, która zarzuty handlu ludźmi postawiła jeszcze trojgu innym Polakom. Te osoby na początku śledztwa przebywały w areszcie. W Polsce również wobec Marka M. zastosowano tymczasowe aresztowanie, a w ślad za nim wydano list gończy. Później - Europejski Nakaz Aresztowania.

Tymczasem w rozmowie z „Głosem” Marek M. zaprzeczał zarzutom niewolniczej pracy.

- Jak moi pracownicy mogli być niewolnikami, skoro zaraz po ich rzekomym uwolnieniu przez angielską policję chcieli wracać do pracy? - dziwił się.

Z kolei po rozesłaniu listu gończego Marek M. powiedział, że w tej sytuacji nie ma po co wracać do Polski. Natomiast do Anglii nie może wyjechać 30-osobowa grupa chętnych do pracy osób. Zapewnił, że jego pracownicy byli wolnymi ludźmi, mogli kontaktować się z rodzinami, mieli dostęp do Internetu, a gdy była potrzeba, to on kupował im bilety do kraju i dobrze ich traktował.

Jednak prokuratura ściga Marka M. za udział w zorganizowanej grupie przestępczej, zajmującej się handlem ludźmi, także za groźby karalne i wpływanie na świadków. Tymczasem jego pracownicy odwiedzali naszą redakcję, twierdząc, że warunki były znośne, a płace bardzo dobre. A gdy zostali bezrobotnymi, pikietowali nawet słupską prokuraturę.

Nie ma podstaw. Sąd angielski nie wydał Polsce Marka M.

- Z przyczyn proceduralnych - informuje sędzia Jacek Żółć, przewodniczący wydziału karnego Sądu Okręgowego w Słupsku. - W przyszłym tygodniu sąd wyda nowy Europejski Nakaz Aresztowania.

- Sąd angielski nie uwzględnił ENA. Stwierdził, że nie wyda Marka M. ze względu na brak podstaw prawnych - mówi Henryk Narkun, jeden z adwokatów podejrzanego. - W Anglii wszystkie sprawy zostały umorzone. Także wobec wspólnika Marka M. Pan Marek dalej prowadzi działalność. Czuje się skrzywdzony, bo zatrudniał ludzi, dając im wyżywienie i zapewniając przeloty do kraju. Pracownicy mieli telefony komórkowe, kontaktowali się z rodzinami i zawsze wracali do pracy po wyjazdach świątecznych.

Przeczytaj także:

 

gp24

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gp24.pl Głos Pomorza