Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Mieszkańcy przeciwko cięciom w budżecie miasta

Zbigniew Marecki [email protected]
Na spotkanie w sprawie budżetu i cięć finansowych stawiła się między innymi słupska orkiestra.
Na spotkanie w sprawie budżetu i cięć finansowych stawiła się między innymi słupska orkiestra. Kamil Nagórek
Publiczna prezentacja założeń budżetu Słupska wywołała ogromne zainteresowanie mieszkańców protestujących przed cięciami. - Nie możemy spiąć budżetu, bo nie mamy skąd brać dodatkowych dochodów - przyznał wiceprezydent Słupska Andrzej Kaczmarczyk. Prezydent Kobyliński nie przyszedł na spotkanie.

Pojawili się m.in. zdenerwowani pracownicy miejskich placówek kultury, którzy przyszli protestować przeciw zapowiadanym przez magistrat dużym cięciom w ich budżetach.

Pojawili się też zaniepokojeni rodzice i nauczyciele z SP nr 7, którzy chcieli usłyszeć, jaki będzie los tej placówki w przyszłym roku.

Swoje postulaty przedstawili również przedstawiciele świata sportu i rekreacji, którzy walczyli m.in. o pieniądze na zainwestowanie w Górkę Narciarza w Lasku Południowym.

Dorota Bałkonis, skarbnik miasta, nie miała dobrych wiadomości. Według niej cięcia budżetowe są konieczne, bo inaczej nie uda się doprowadzić do wymaganej przez prawo równowagi między dochodami a wydatkami bieżącymi miasta.

Mówiła również o ograniczaniu dotacji państwowych, co powoduje, że 20 procent dotychczasowych kwot otrzymywanych z budżetu rządowego na różne cele będzie trzeba dołożyć z dochodów własnych miasta.

Na przykład do opieki społecznej w przyszłym roku trzeba będzie w Słupsku dołożyć ponad dwa miliony złotych. Tak samo wyższe będą dotacje do szkół niepublicznych.

- Obcinamy tam, gdzie jest możliwość dorobienia - tłumaczyła pani skarbnik.

Tym stwierdzeniem wywołała pomruk niezadowolenia w grupie związkowców z placówek kultury.

- Na 20 sposób próbowałem zaplanować nasz budżet i nie mogę tego zrobić - mówił mocno zdenerwowany Jerzy Mazurek, dyr. administracyjny filharmonii. Związkowcy z tej placówki podkreślali, że nie godzą się na cięcie budżetu, który w ciągu ostatnich czterech lat i tak został już zmniejszony o 400 tys. zł.

O dramatycznej sytuacji mówili też pracownicy Nowego Teatru. Wyliczali, że gdy ta instytucja powstawała, to było ją stać na osiem premier w sezonie, a teraz już tylko na dwie. Na dodatek w teatrze na etacie pracuje jedynie ośmiu aktorów, a pozostali dojeżdżają na konkretne spektakle.

W obronie placówek kultury wystąpił również Stanisław Szukała, szef Zarządu Regionu Solidarności, który apelował o wsparcie dla nich, bo realnie stracą więcej niż 10 procent budżetu, gdyż do tego trzeba doliczyć jeszcze inflację.

Zawiedzeni ze spotkania wyszli rodzice i nauczyciele z SP nr 7, bo nie dowiedzieli się do końca, jaki będzie los szkoły. Usłyszeli jedynie, że nie zostanie zlikwidowana, a nauczyciele dostaną gwarancję pracy na rok.

- Po co w tej trudnej sytuacji budujemy park wodny? - padło w końcu pytanie z sali.

Jednak zainteresowani nie usłyszeli odpowiedzi ze strony prezydenta Macieja Kobylińskiego, bo nie było go na sali. Choć jego nieobecność usprawiedliwiał wiceprezydent Andrzej Kaczmarczyk, to niezadowolenia nie ukrywał Zdzisław Sołowin, przewodniczący Rady Miejskiej.

- To prezydent powinien bronić przygotowanego przez jego podwładnych projektu budżetu. Na tym polega branie odpowiedzialności - mówił do towarzyszących mu radnych.

Na tym tle odrębny był głos Jana Kozłowskiego, prezesa Zrzeszenia Prywatnego Handlu i Usług w Słupsku, który przekonywał, że w trudnej sytuacji trzeba ograniczać zatrudnienie w budżetówce, a nie zwiększać budżety placówek, bo inaczej jeszcze bardziej będzie narastać zadłużenie miasta. Pod koniec przyszłego roku ma przekroczyć 290 milionów zł.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gp24.pl Głos Pomorza