Jednak nikt nie spodziewał się, że artystka przyjechała w sobotę do Ustki nie tylko zaśpiewać, ale przede wszystkim dać show. Muzyka była zaledwie jednym z jego elementów.
W sobotni wieczór sala Domu kultury zamieniła się w jazzową kawiarenkę. Ponad 200 fanów czekało na pojawienie się Urszuli Dudziak, jednej z najlepszych wokalistek jazzowych świata.
- Czuję się teraz, jakbym szła na randkę z ukochanym mężczyzną. To wy. Ten facet jest tajemniczy. Żeby mu się przypodobać, zaśpiewam najpiękniej, jak potrafię - zaczęła Urszula Dudziak. Artystka znana jest jednak z gadulstwa. Zanim więc zaśpiewała pierwsze dźwięki, publiczność dowiedziała się ile ma lat, jakie sporty uprawia, jaki numer ubrań nosi, ile ostatnio schudła, a nawet jak przebiegało jej rozstanie z mężem. - Ja zaśpiewam - zapewniała co chwilę publiczność i... ponownie wracała do opowieści. Po zachowaniu wokalistki można było odnieść wrażenie, że na scenie stoi kilkunastoletnia dziewczynka, a nie kobieta, która za chwilę osiągnie wiek emerytalny. Dystans między światową gwiazdą a miłośnikami jazzu natychmiast zniknął, a oczarowani widzowie bawili się znakomicie.
Oczywiście była również muzyka. Urszula Dudziak wystąpiła solo, towarzyszyły jej tylko urządzenia elektroniczne. Artystka tworzyła muzykę na oczach widzów. Najpierw nagrywała poszczególne głosy (czasem nawet kilkanaście), potem śpiewała do takiego podkładu. Zaśpiewała utwory najbardziej charakterystyczne dla swojej twórczości, m.in. She wants to be free, czy Nowojorską polkę. Wokalistka przyznała się też, że gra na gitarze, dała nawet tego próbkę. To właśnie na tym instrumencie zagrała swój największy przebój, Papayę.
- Następnym razem przyjadę do was z zespołem - zapowiedziała Urszula Dudziak na zakończenie koncertu.
Ja już czekam na to wydarzenie.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?