Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

O tym, jak PRL w regionie słupskim poślizgnął się na śniegu. Przypominamy o najsroższych zimach

Fot. Archiwum GP
Rok 1963. Odśnieżanie torów kolejowych pod Słupskiem.
Rok 1963. Odśnieżanie torów kolejowych pod Słupskiem. Fot. Archiwum GP
Jeżeli ktoś nawet przez chwilę pomyślał, że tegoroczna zima jest ciężka, musi sobie zdać sprawę z tego, iż jest ona wyjątkowo lekka, łagodna i przyjazna.

W czasach PRL zdarzały się srogie zimy. Pierwsza - w 1963 roku. Dla ówczesnego systemu mrozy sięgające minus 20 stopni Celsjusza i całonocne zawieje śnieżne, które prowadziły do powstawania dwuipółmetrowych zasp oznaczały po prostu katastrofę. I tak właśnie się stało w Słupsku.

Jeden pociąg i tysiące opóźnień

Początek 1963 roku wyglądał nie najgorzej. W gazetach informowano, że do Warszawy spóźniło się tylko kilka pociągów - z Krakowa o dwie godziny, a ze Szklarskiej Poręby - o dwie. Z kolei w Zatoce Szczecińskiej pływały dwa lodołamacze Swarożyc i Światowid. Wszystko miało być dobrze...

Jednak już kilka dni później, po dwóch dniach zawiei i śnieżyc Słupsk przysypała półmetrowa warstwa śniegu - mimo pracujących do godziny trzeciej w nocy ekip odśnieżających. W szkołach nie było lekcji. Żaden z autobusów PKS nie dotarł do celu. W zaspach utknęło osiem kolejnych. Relacji osób, które w tych śniegach utknęły, niestety, nie ma. To dopiero początek zimowych atrakcji - do Ustki dojechał tylko jeden pociąg w ciągu dnia. Opóźnienie parowozu jadącego z Katowic wyniosło pięć godzin.

Władza apelowała: obowiązki odśnieżania ulic spadają na każdego mieszkańca i każdy zakład pracy! Niewiele to pomogło. Do słupskiej ulicy Gdyńskiej nie mogły dojechać autobusy. Ruch po ulicach miastach odbywał się tylko ich środkiem.

Jedna szkoła w mieście

Ludziom najbardziej w tych czasach dokuczały jednak realia gospodarki socjalistycznej. Ustalono limity na sprzedaż węgla i koksu. Każdy mieszkaniec miał możliwość kupna jednej tony koksu i 300 kilogramów węgla. Jak na zimę zdecydowanie za mało. Te ograniczenia dotykały jednak wszystkich. Władze centralne alarmowały, że zapasów węgla starczy na jedynie pięć, sześć dni. Ograniczono ruch pociągów. Spadła temperatura w mieszkaniach. Zamykano szkoły. Przez kilka dni stycznia w Słupsku funkcjonowało tylko Liceum Pedagogiczne!

Były ogromne problemy z dojazdem gdziekolwiek. Przykładowo: w słupskiej rzeźni znajdowało się tysiąc sztuk żywca, których nie można było przewieźć do uboju. Dopiero 18 stycznia poinformowano, że szlaki komunikacyjne do Gdańska i Szczecina są w jakikolwiek sposób przejezdne. Śniegu było mnóstwo.

Wystarczy przytoczyć dane, według których 50 samochodów wywoziło śnieg poza miasto. Do odśnieżania zdołano zmobilizować 150 osób ze wsi, które łopatami przerzucały śnieg na trasie do Ustki.

Do życia zostały powołane komisje opałowe. Ich zadaniem - jak czytamy po latach w komunikacie - było: bieżące dysponowanie paliwami w okresie poważnego deficytu węgla.

Było bardzo ciężko. Temperatura spadła do minus 31 stopni! Autobusy ze Słupska nie dojechały do Kępic, Gogolewka, Słonowic, Rowów, Kluk, Przytocka i Mikorowa. Dopiero 24 stycznia gazety z triumfem doniosły: "Atak zimy odparty!".

Oczywiście, odśnieżać miasto mieli w głównej mierze mieszkańcy. Gazeta ogłosiła nawet białe porządki
- w czwartki i piątki. Ale później dziennikarze narzekali, że nikt do pracy się nie garnie.
I sekretarz na lodzie

Druga zima stulecia zaatakowała w styczniu 1979 roku. W opinii wielu historyków był to czas, który obnażył bezlitośnie wszystkie mankamenty ustroju socjalistycznego i w jakiś sposób na pewno przyspieszył karnawał Solidarności w 1980 roku. Mówiono nawet, że Gierek poślizgnął się na śniegu. Patrząc na historie opisywane w starych gazetach, trudno temu zaprzeczyć. Wystarczy podać, że wydajność sieci energetycznej w tym czasie wynosiła jedynie 40 procent. Dotyczyło to Słupska, Bytowa i Sławna. Jeździło jedynie 28 procent autobusów. W sklepach nie było chleba i nabiału do godziny 10.

Pracownicy największej kotłowni w Słupsku KR - 1, która dostarczała ciepło m.in. do dziurawych bloków na powstającym osiedlu Zatorze cieszyli się, że udaje im się utrzymywać w domach 18 stopni Celsjusza. Problem w tym, że ta temperatura była osiągalna przy 0 stopni Celsjusza na dworze. A podczas ataku zimy w nocy potrafiła ona spaść do minus 20.

Trzeba jeszcze sobie wyobrazić, jak trudny był transport węgla w tym czasie do samych kotłowni, nie mówiąc o jego późniejszym rozkruszaniu na mrozie.

A mieszkania trzeba było grzać. Nie od wszystkich docierało ciepło. Na samym Zatorzu było takich aż 80!
W tej sytuacji na ulice miasta rzucono wojsko oraz słuchaczy Szkoły Policji w Słupsku. Ci na przykład odśnieżali ulicę Bieruta. Zwycięstwo nad zimą ogłoszono znowu pod koniec stycznia. Było połowiczne. PRL miała to do siebie, że nic tak nie demaskowało jej ułomności jak ostre warunki klimatyczne.
Tak jak w 2010 roku zima obnażyła mizerię polskiej kolei.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gp24.pl Głos Pomorza