Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Ocalała spod Grenoble przeciw PZU. Ruszył proces

Emilia Chanczewska, gs24.pl
- Żona zamyka się w swoim pokoju i wciąż to przeżywa - mówił przed sądem Piotr Wolański. - Nie może sobie wytłumaczyć, że nie potrafiła pomóc koleżance, która zmarła na jej oczach.
- Żona zamyka się w swoim pokoju i wciąż to przeżywa - mówił przed sądem Piotr Wolański. - Nie może sobie wytłumaczyć, że nie potrafiła pomóc koleżance, która zmarła na jej oczach.
Dziś rano, przed Sądem Rejonowym w Stargardzie, zaczęła się sprawa o zadośćuczynienie, którą PZU założyła jedna z ocalałych ofiar katastrofy z 22 lipca 2007 r.

57-letnia Jolanta Wolańska, która 10 dni przed wyjazdem na feralną pielgrzymkę przeszła na emeryturę, ubiega się o 30 000 zł od PZU. Kobieta miała zamiar wrócić do pracy w charakterze pielęgniarki, ale wypadek jej to uniemożliwił. Doznała urazu kręgosłupa, klatki piersiowej i łopatki. Uszkodzoną miała całą lewą stronę ciała.
Jako pierwszy zeznawał jej mąż, Piotr.

- Kiedyś w naszym domu nie było lekarstw, teraz żona bierze różne leki - mówił Piotr Wolański. - Narzeka, że boli ją kręgosłup, nie może sobie buta zapiąć, czy poodkurzać.

Jolanta Wolańska zeznawała pod przysięgą. Szczegółowo opowiedziała jak przeżyła wypadek, jak przebiegało jej leczenie i rehabilitacja.

- We francuskim szpitalu dostawałam morfinę - mówiła Jolanta Wolańska. - Miałam robiony drenaż płuca. Dopiero 10 dni po wypadku zostałam spionizowana. Problemem było dla mnie załatwianie potrzeb fizjologicznych. Przez trzy miesiące nosiłam gorset na cały tułów. Przez ponad dwa miesiące musiałam nosić rajstopy uciskowe, bo nogi miałam całe w siniakach i ranach. Teraz nie mogę spać na lewej stronie. Biorę leki przeciwbólowe i uspokajające. Zapominam się, stałam się zamknięta w sobie, unikam rozmów z ludźmi.

Sąd przyjął wnioski dowodowe, opinię psychologiczną, będzie też zwracał się do lekarzy z Pomorskiej Akademii Medycznej o wydanie opinii, dotyczącej przebiegu leczenia i stanu zdrowia poszkodowanej w wypadku.

Nagłośnienie pierwszego pozwu spowodowało, że do sądu szykują się rodziny zmarłych oraz pozostali ranni.

- PZU świetnie wie, że za taki uszczerbek na zdrowiu płaci się więcej - uważa Maciej Kwiecień ze spółki brokerskiej "Marshal" w Dzierżonowie pod Wrocławiem, która prowadzi likwidację szkody. - Największe zadośćuczynienie dla osoby po wypadku, leżącej w śpiączce sięgnęło 300 000 zł.

Skutki wypadku mogą ujawnić się długo po nim, dlatego ranni powinni ubiegać się o sądowe orzeczenia tzw. odpowiedzialności na przyszłość, wtedy to ubezpieczyciel będzie musiał im udowodnić, że nowe dolegliwości są skutkiem czego innego, niż wypadek.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gp24.pl Głos Pomorza