MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Petenci słupskiego Urzędu Stanu Cywilnego rozgoryczeni

Grzegorz Hilarecki
Grzegorz Hilarecki
4-5 tygodni czeka się na dokumenty, które powinny być od ręki lub w 7-10 dni.

Po ubiegłorocznej zmianie prawa i wprowadzeniu jednego programu we wszystkich urzędach stanu cywilnego w kraju, w słupskim ratuszu urzędnicy nie wyrabiają się w ustawowych terminach. Dokumenty, które powinni wydać w ciągu 7 (miejscowe) lub 10 dni (gdy muszą o nie zapytać w innym urzędzie), wydają dopiero po 4-5 tygodniach. Niektórym petentom puszczają nerwy, padają niecenzuralne słowa. Sytuacja jest dla wielu osób, którym dokumenty są niezwłocznie potrzebne, bardzo kłopotliwa, a urzędnicy mogą tylko przepraszać.

Gdy jeden ze słupszczan w końcu napisał o tym do Roberta Biedronia i zapytał, dlaczego od 4 tygodni nie może dostać odpisu aktu małżeństwa w słupskim USC, interwencję obiecał mu sam prezydent. Faktycznie, interweniował, ale nic to nie zmieniło.

Po naszym pytaniu do prezydenta Biedronia na konferencji o długość oczekiwania na wydanie dokumentu w słupskim USC, odłożono inne czynności na rzecz skrócenia kolejki oczekujących na wydanie odpisów aktów. To najlepiej dowodzi, że w tym aspekcie słupski urząd jest niewydolny.

Tymczasem Robert Biedroń na konferencji mówił tak: - Sprawdziłem to osobiście. W Słupsku wydanie odpisu aktu małżeństwa trwa 4-5 tygodni, w Warszawie ok. 2 miesięcy, podobnie w Krakowie. Związane to jest z programem „Źródło”, który jest testowany w całej Polsce i są z tym problemy. Jak sprawdziłem, w Słupsku czeka się najkrócej z tego typu miast.

Sprawdziliśmy prezydenta, dzwoniąc co innych miast, i nie znaleźliśmy potwierdzenia jego słów.

Katarzyna Bassel-Jazgar, kierownik koszalińskiego USC: - Jesteśmy dobrze zorganizowani. Wydajemy akty w ciągu siedmiu dni. Nie ma u nas kolejki. Rzadko zdarzają się nam 2- 3-dniowe opóźnienia, to wszystko.

Nawet w gdyńskim urzędzie zarzekano się, że dają radę i wyrabiają się w ustawowym terminie siedmiu lub 10 dni.

Marianna Chwarzyńska, kierownik USC w Bytowie: - U nas wydajemy wszystko od ręki. Wprowadzamy do systemu i tyle. Nie wiem, na czym polegają problemy w Słupsku, może na brakach kadrowych?

KOMENTARZ REDAKTORA

- Problemy z wprowadzaniem danych do programu „Źródło” są w całym kraju, szczególnie w dużych urzędach, a nasz jest duży. Urzędy nie wyrabiają się w ustawowym terminie, np. w Warszawie, Gdańsku i Poznaniu. Nawet wojewoda do tego się przyznaje i pisze, że nastąpią zmiany - tłumaczy Krystyna Wrycz, kierownik słupskiego USC. - Musimy wpisywać do programu dane, które nasz urząd zbierał od 1945 roku. Każdy dokument musi być potwierdzony podpisem moim lub zastępcy. Inni pracownicy nie mają uprawnień i to ma dopiero rząd zmienić. By teraz poprawić sytuację, odkładamy inne czynności, te, które wcześniej załatwialiśmy od ręki, i staramy się skrócić czas oczekiwania na wydanie aktów.

Słupski urząd dostaje też zapytania z innych USC w kraju i musi w terminie na nie odpowiadać: wpisywać dane z dokumentów papierowych do programu komputerowego, tak by w ciągu 10 dni były gotowe. Takich pytań jest obecnie kilkaset.

Tu dochodzimy do sedna sprawy: braków kadrowych w USC. Struktura zakłada kierownika i dwóch zastępców. Jest jednak tylko jeden, choć USC ma więcej obowiązków, np. śluby w terenie. Dziwi więc, że stanowisko 2. zastępcy jest nieobsadzone. Z tego, co usłyszeliśmy, zastępca jeszcze w ubiegłym roku zrezygnował z funkcji, ale etat jest. Jakby tego było mało, jeden z urzędników USC dostał w lutym wypowiedzenie. Pewnie wkrótce pojawi się informacja o naborze na stanowisko zastępcy kierownika USC.

Co na to prezydent? Gdy Robert Biedroń interweniował w USC w sprawie słupszczanina, który się go zapytał o odpis aktu małżeństwa, usłyszał, że potrzeba tu pracowników, bo się nie wyrabiają. Odrzekł, że miasto musi oszczędzać.

Tymczasem w nowej strukturze organizacyjnej ratusza wzrośnie liczba jego asystentów - do pięciu, a jeszcze pamiętać trzeba o urzędniczce, która prowadzi kalendarz prezydenta, a kiedyś robiła to w jego biurze poselskim.

Prezydent twierdzi, że wprowadza oszczędności i liczba urzędników maleje. Co prawda z budżetu miasta wynika, że w tym roku planowano wydać na ratusz 200 tys. zł więcej niż w roku 2015, ale powstaje nowa struktura i z tym wiążą się dodatkowe koszty. Po USC widać, że brakuje urzędników obsługujących mieszkańców, a niech każdy sobie dopowie, czy pieniądze (zarabiają więcej niż przeciętna w ratuszu) na asystentów prezydenta są racjonalnie wydawane.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gp24.pl Głos Pomorza