Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Podpalenie było, ale sprawy nie ma - uznała prokuratura

Aleksander Radomski
Jeden z podpalonych samochodów.
Jeden z podpalonych samochodów. Archiwum/Łukasz Capar
Prokuratura Rejonowa w Słupsku umorzyła dochodzenie w sprawie podpalenia dwóch samochodów należących do Aleksandra Jacka. Powód? Sprawców nie wykryto.

Po ośmiu miesiącach słupska prokuratura umorzyła dochodzenie w sprawie podpalenia aut należących do Aleksandra Jacka, prezesa słupskiego stowarzyszenia Nasz Słupsk. Zrobiono to na dzień przed końcem poprzedniego roku, jednak komunikat w tej sprawie zawisł na stronach prokuratury dopiero wczoraj.

Do zdarzenia doszło w kwietniu poprzedniego roku. Sprawca późnym wieczorem miał wetknąć w nadkola aut zaparkowanych na posesji przed domem butelki z benzyną i podpalić. W tym czasie w domu przebywały dwie osoby. Jacek próbował sam gasić pożar, ale udało się to dopiero straży pożarnej.

Straty wyceniono na 95 tysięcy złotych, a dochodzenie z paragrafu mówiącego o umyślnym zniszczeniu mienia wszczęto dzień później. - W jego toku przeprowadzono szereg czynności zmierzających do wykrycia sprawcy lub sprawców - informuje prokuratur Jacek Korycki, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Słupsku.

- Przeprowadzono ekspertyzy daktyloskopijne i z zakresu pożarnictwa, dokonano szeregu sprawdzeń obiektów, gdzie sprawcy mogli nabyć środki łatwopalne, dokonano analiz zabezpieczonego minitoringu na jednej ze stacji paliw w Słupsku - mówi Korycki.

Nie doprowadziło to jednak do ustalenia, kto wzniecił pożar, wobec czego postępowanie umorzono. Decyzja prokuratury jest nieprawomocna. - Dziwię się, że nie udało się tej sprawy doprowadzić do końca
- mówi Aleksander Jacek.

- Dysponuję przecież trzema tomami akt, które w mojej ocenie wskazują, kto stoi za podpaleniem.
Prezes stowarzyszenia Nasz Słupsk nie wskazuje jednak na nikogo konkretnie. Tak samo zresztą jak osiem miesięcy temu. Wtedy, zaraz po podpaleniu jego aut, Jacek powiedział, że pożar zleciła "pewna opcja i jego polityczni przeciwnicy". Przypomniał też, że to Nasz Słupsk ujawnił, że w ratuszu podczas balów odbywają się nielegalne libacje, gry hazardowe i zbiórki pienię­dzy.

Maciej Kobyliński poczuł się urażony i skierował sprawę do sądu. W październiku tego roku sąd uznał, że Jacek, mówiąc o politycznych przeciwnikach, nie wskazał jednoznacznie na Macieja Kobylińskiego.

Jednak w ocenie sądu stwierdzenie, że "nielegalne bale i gry hazardowe odbywają się za przyzwoleniem władz", oznacza, że prezydent o nich wie i nic z tym nie robi. Ostatecznie Jacek musiał za to przeprosić, ale sąd nie zasądził 5 tysięcy złotych na rzecz stowarzyszenia dla bezdomnych zwierząt, o co wnioskował prezydent. Jacek skorzystał z prawa do zażalenia decyzji prokuratury. Trafiło już ono do sądu rejonowego.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gp24.pl Głos Pomorza