MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Poszkodowany słupszczanin walczy z prawnikami McDonald's

Marcin Barnowski
77 tys. zł odszkodowania domaga się klient od sieci McDonald's.
77 tys. zł odszkodowania domaga się klient od sieci McDonald's. Archiwum
77 tys. zł odszkodowania domaga się klient od sieci McDonald's. W słupskiej restauracji spadała na niego obudowa kratki wentylacyjnej. Od zdarzenia minęło już 2,5 miesiąca, ale firma wynajęta przez sieć nawet jeszcze go nie zbadała.

Pan Sebastian ze Słupska ucierpiał w słupskim McDonaldzie na początku października br. W pewien sobotni ranek zamówił dwie kawy capuccino i dwa ciastka. W momencie gdy odbierał zamówienie nagle poczuł uderzenie. Jak twierdzi, z sufitu spadła na niego obudowa kratki wentylacyjnej.

- Mam rozdartą koszulę i wstrząs mózgu. Cały dzień wymiotowałem, zamiast bawić się na weselu przyjaciółki - mówił zaraz po zdarzeniu.

Potem przez dwa tygodnie nosił specjalny gorset.

Zaznacza, że wskutek urazu doznanego w restauracji nie wyjechał na zagraniczny kontrakt wart 14 tys. złotych. W sumie chce od amerykańskiej sieci restauracyjnej 77,5 tys. zł odszkodowania i zadośćuczynienia. To i tak niewiele, zważywszy że w USA kobiecie, która oparzyła się gorącą kawą w kubku sąd zasądził od McDonalda aż 600 tys. dolarów.

Firma prawnicza, wynajęta przez sieć McDonald's, od października nie zdołała jeszcze zorganizować badań lekarskich. Jej przedstawiciele twierdzą, że w terminie do 6 grudnia nie było możliwości znalezienia odpowiedniego lekarza w Słupsku. Termin badań wyznaczono dopiero na 20 grudnia i w dodatku, aby móc się im poddać, słupszczanin musi jechać aż do Poznania, ponosząc koszty.

- Muszę jechać, bo jak się nie stawię, dam im pretekst do odrzucenia mojego roszczenia - mówi słupszczanin.

Jaki jest sens przeprowadzania badań lekarskich poszkodowanego 2,5 miesiąca po zdarzeniu?

To pytanie chcieliśmy zadać warszawskim prawnikom. Jednak gdy zadzwoniliśmy do ich siedziby, okazało się, że nie ma nikogo upoważnionego do rozmowy. Mieli oddzwonić, ale tego nie uczynili.

Pan Sebastian ma wrażenie, iż warszawscy prawnicy grają na zwłokę, aby zniechęcić go do walki o odszkodowanie. W jednym z pism informują go, że do rozpatrzenia sprawy brakuje zapisu z kamer monitoringu, dokładnej dokumentacji zdjęciowej przedmiotowej kratki wentylacyjnej oraz wszystkich elementów i miejsc jej mocowania.

Nie ma też informacji co mogło być przyczyną odpadnięcia kratki, kto jest jej producentem, co to za model i kto jest odpowiedzialny za ich serwisowanie, itp.

- To oni sami powinni zebrać te informacje. Przez to, że tak opieszale załatwiają sprawę, ja nie mogę wyjechać na kolejny kontrakt i wciąż ponoszę straty - mówi słupszczanin.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gp24.pl Głos Pomorza