Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Prezydent Słupska przegrał czwartą bitwę o emisję miejskich obligacji

Zbigniew Marecki
Słupscy radni nie zgodzili się na emisję obligacji.
Słupscy radni nie zgodzili się na emisję obligacji. Fot. archiwum
Tylko pięciu słupskich radnych głosowało w środę za emisją miejskich obligacji. Dwunastu było jej przeciwnych, a dwóch wstrzymało się od głosu.

- Będę się zastanawiał, co w tej sytuacji co zrobić. W Płocku prezydent wyemitował je bez zgody radnych. Może to jest rozwiązanie - powiedział nam prezydent Maciej Kobyliński tuż po głosowaniu radnych w tej sprawie.

Dyskusja nad uchwałą w sprawie emisji obligacji była dziś pierwszym punktem nadzwyczajnej i zarazem ostatniej w tej kadencji sesji Rady Miejskiej. Jak zapowiadano wcześniej, prezydent przedstawił projekt uchwały dotyczący emisji obligacji w wysokości 12,5 miliona złotych.

Choć wcześniej deklarował, że nie będzie już dyskutował z radnymi, to jednak pojawił się na sali obrad i zabrał głos.

- Tylko krowa nie zmienia poglądów. Przyszedłem na obrady, aby nie dawać powodów radnym do głosowania przeciw uchwale. Gram w otwarte karty. Nie lekceważę Rady Miejskiej, ale wyjdę z sali, jeśli będę obrażany - zapowiedział.

Ale tym razem do ostrych ścięć nie doszło, choć właściwie strony nie zmieniły poglądów. Anna Łukaszewicz, skarbnik miasta stwierdziła, że nie będzie już ponownie przedstawiała uzasadnienia projektu uchwały, bo robiła to już tyle razy, że wszyscy je znają i wielokrotnie przedyskutowali. Przyznała jednak, że bez dodatkowych pieniędzy z obligacji będzie trudno zamknąć miejski budżet w tym roku.

- Na pensje pieniędzy wystarczy, ale jeśli rząd zmniejszy nasze udziały w podatku, to może zabraknąć pieniędzy na inne stałe wydatki. Zresztą państwo o tym wiecie, bo jak podejmujemy jakieś decyzje, to dyrektorzy naszych jednostek od razu dzwonią do zaprzyjaźnionych radnych - nie ukrywała. Przekonywała także, że Słupsk nie jest wyjątkowy na tle innych miast w Polsce, które także emitują obligacje na pokrycie wydatków bieżących.

Prezydent Kobyliński tłumaczyl zaś, dlaczego na sesję nie udało mu się sprowadzić zewnętrznego eksperta.

- Chciałem zaprosić na sesję nawet byłego wicepremiera, aby wypowiedział się jako ekspert, ale odmówił, bo nie chciał się włączać w polityczną rozróbę . Tak w kraju jest odbierane to, co się dzieje w naszym mieście - mówił Kobyliński.

Z kolei radny Krzysztof Kido wypowiedział się w imieniu dwóch wspierających prezydenta klubów radnych (prezydenckiego i lewicowego). Zaapelował do radnych PO i PiS, aby wzięli rzeczywistą odpowiedzialność za podjęcie uchwały. Natomiast wiceprezydent Ryszard Kwiatkowski wypomniał radnym PO i PiS, że stosują chwyt polityczny, który szkodzi miastu.

- Zobowiązania, które będziemy musieli zapłacić, już są albo będą. Ich się nie da obejść. Jak nie wyemitujemy obligacji, to w przyszłym roku za nie zapłacimy więcej. Miejcie odwagę powiedzieć, że robicie to wszystko po to, aby wygrać wybory - apelował.

Doczekał się jednak tylko oświadczenia ze strony radnego Roberta Kujawskiego, który w imieniu radnych PO i PiS powiedział, że trudna sytuacja kasy miejskiej jest skutkiem złej polityki miasta.

- Wydatki bieżące miasta są już większe o 25 milionów złotych w stosunku do tych, które planowaliśmy na początku roku. Szkoda, że nie było takiej determinacji w celu ich ograniczenia. Już w sierpniu sygnalizowaliśmy, że może być źle, ale wtedy nas uspokajano. Nie pozwolimy zaciągać nowych kredytów na przejedzenie - mówił spokojnym głosem.

Anna Łukaszewicz ripostowała, że to demagogiczne wystąpienie, bo radni PO i PiS nie chcą zauważyć, ile w ratuszu zrobiono, aby ograniczyć wydatki. Zarzuciła też radnym, że ze swojej strony nie zrobili nic, aby je ograniczać. Jej zdaniem radni , gdy nie zgodzili się na rewaloryzację podatków lokalnych, to przyczynili się do tego, że kasa miejska ma mniejsze wpływy.

- Dziwię się, że pani próbuje nas szantażować - włączył się w dyskusję radny Zdzisław Sołowin.
Głosowanie pokazało, że wszyscy pozostali przy swoim zdaniu. Nie uczestniczyła w nim jednak radna Krystyna Danilecka-Wojewódzka, kandydatka na prezydenta miasta.

- Mam nieodparte wrażenie, że serial z obligacjami stał się elementem kampanii wyborczej prezydenta Kobylińskiego i radnych PO i PIS. On chce wystąpić w roli ofiary, a oni kreują się na nieustraszonych obrońców kasy miejskiej. Mnie natomiast uspokoiło to, że wypłaty pensji dla ludzi pracujących w jednostkach podległych ratuszowi nie są zagrożone - mówi Danilecka-Wojewódzka.

Z kolei prezydent Kobyliński nie wyklucza, że pod koniec roku może w kasie miejskiej zabraknąć pieniędzy na wywóz śmieci i oświetlenie miasta. Dlatego po wygraniu wyborów zamierza z nowymi radnymi wrócić do kwestii emisji obligacji miejskich.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gp24.pl Głos Pomorza