To było w czerwcu, legendarny Nowak wracał z tajnej misji do Londynu. Szwedzki statek, na którym się ukrył w Sztokholmie, zmienił kurs i zamiast do Gdyni, zawinął do Szczecina. Kurier wpadł w rozpacz. W Szczecinie nie miał kontaktów, nie mówił po niemiecku, nie miał też biletu.
"Nie pamiętam, abym przedtem czy potem modlił się tak żarliwie" - wspominał po latach. Przez parę dni tej tajnej podróży jego usta wciąż szeptały modlitwę świętego Bernarda.
Oprócz modlitwy pomogli mu Szwedzi. Ruch oporu sowicie opłacił ich kapitana. Podróż pociągiem przez Pomorze Nowak odbył ucharakteryzowany na szwedzkiego marynarza. "W Kołobrzegu, zgodnie z przewidywaniem, dwóch cywilów w skórzanych, długich płaszczach wsiadło do pierwszego wagonu za lokomotywą - relacjonował. - Natomiast nikt podobnie ubrany nie wsiadł do wagonu ostatniego. Wobec tego postanowiłem przepychać się ku końcowi pociągu. Zanim gestapowcy przejdą kilkanaście zatłoczonych wagonów - obliczałem - ekspres może dojedzie do Gdyni. I tak się stało."
Ówczesny Szczecin Nowak zapamiętał jako miasto przepełnione robotnikami cudzoziemskimi, głównie Rosjanami i Ukraińcami. Szwedzcy marynarze, zanim zeszli na ląd, aby się zabawić w miejscowych lokalach, musieli przejść obok niemieckiego policjanta, który kontrolował dokumenty. Nowak miał papiery szwedzkiego kapitana.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?