Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Rodzice płaczą, mordercy chcą się wykręcić

Piotr Polechoński [email protected], tel. 347 35 52
Dariusz Mioduski (z lewej) i Artur Foltyn przyznali się do zamordowania Ani Dybowskiej.
Dariusz Mioduski (z lewej) i Artur Foltyn przyznali się do zamordowania Ani Dybowskiej.
Dwóch oprawców Ani Dybowskiej, wyrzuconej z pociągu młodziutkiej dziewczyny spod Kołobrzegu, stanęło w piątek przed sądem w Skierniewicach. Cały piątkowy dzień spędziliśmy z jej rodzicami: widzieliśmy ich łzy, słyszeliśmy słowa rozpaczy.

Proces w sprawie jednej z najbardziej wstrząsających zbrodni ostatnich lat rozpoczął się wczoraj (piątek) przed Sądem Okręgowym w Skierniewicach. To w pobliżu tego miasta w lipcu 2004 roku 21-letnia Anna Dybowska - mieszkanka podkołobrzeskiej wsi Jarkowo (gmina Rymań)
- została okradziona, pobita i wyrzucona z pędzącego pociągu. Mordercami okazali się dwaj dwudziestokilkulatkowie: Artur Foltyn i Dariusz Mioduski (sędzia zezwolił na publikacje danych i wizerunków oskarżonych). Powód tej wstrząsającej zbrodni: potrzebne im były pieniądze na zorganizowanie urodzin. Z Bugumiłą i Jerzym Dybowskimi, rodzicami Ani i oskarżycielami posiłkowymi, śledzi- liśmy wczoraj przebieg pierwszego dnia procesu.

Nie przebaczymy nigdy

Do bolesnego dla państwa Dybowskich spotkania doszło, zanim proces się rozpoczął: przed wejściem na sądową salę do matki zakatowanej córki podszedł starszy mężczyzna, który drżącym głosem przedstawił się jako ojciec Dariusza Mioduskiego. - Ja panią bardzo przepraszam za to, co mój syn uczynił, bardzo przepraszam - powtarzał cichym głosem, ocierając łzy. - Nic mu nie odpowiedziałam, bo nie mogłam - mówiła nam potem poruszona pani Bogusława. - My do tego człowieka nic nie mamy, ale jego synowi nie przebaczymy nigdy. Dla zabawy odebrał życie naszemu dziecku. Powinna spotkać go kara śmierci, a jeżeli jest to niemożliwie, to niech siedzi za kratami do końca życia - mówił wstrząśnięty Jerzy Dybowski.

Zabił, ale o wszystkim "zapomniał"

Punktualnie o 9.30 na salę rozpraw wprowadzono morderców. Skuci kajdankami, niemal bez przerwy wpatrywali się w podłogę. Przez moment wydawało się, że do rozpoczęcia procesu nie dojdzie. Obrońcy oskarżonych zakwestionowali opinię biegłych psychiatrów o stanie zdrowia oskarżonych. Zarzucili jej powierzchowność oraz brak obiektywizmu. Zdaniem obrońców specjaliści zlekceważyli fakt, że Dariusz Mioduski leczy się psychiatrycznie (z tego powodu jest na rencie), a Artur Foltyn skończył szkołę specjalną i wskutek zaburzeń umysłowych nie został powołany do wojska. Obrońcy zażądali odroczenia procesu do czasu uzupełnienia opinii. Nie zgodził się na to Leszek Steć, przewodniczący składu sędziowskiego, który poprosił prokuratora o odczytanie aktu oskarżenia. Ten obu mężczyznom postawił dwa zarzuty: kradzieży z użyciem przemocy oraz zabójstwa ze szczególnym okrucieństwem (grozi im dożywocie). Artur Foltyn został oskarżony o nakłanianie do kradzieży (chodzi o trzeciego mężczyznę, którego próbował namówić do napadu). Artur pierwszy złożył wyjaśnienia. Przyznał się do wszystkich trzech zarzutów. Jednocześnie zmienił część swoich wcześniejszych zeznań. Oświadczył, że w dniu zabójstwa dziewczyny był pod wpływem narkotyków (LSD) i pamięta tylko to, co działo się do momentu, kiedy okradał Anię. Twierdził. że samego zabójstwa nie pamięta, a jego przebieg zna tylko z opowieści Dariusza. Wyznał, że to on wpadł na pomysł kradzieży w pociągu i to on - według tego, co opowiedział mu drugi napastnik - zaciągnął Anię do toalety, zakneblował ją papierem toaletowym i płaczącą wypchnął z wagonu. - Wiem, że to zrobiłem, ale dokonałem tego nieświadomie. Ocknąłem się kilkadziesiąt minut później - zapewniał. Twierdził, że poprzednie zeznania (kiedy wszystko pamiętał) wymusili na nim policjanci, którzy bili go i grozili mu śmiercią. W milczeniu jego słów słuchali rodzice dziewczyny. - To przerażające, co ten bandyta wygaduje. Próbuje chować się za narkotykami. Kłamie i nie stać go nawet na spojrzenie mi prosto w oczy. My musimy przeżywać śmierć naszej córuni na nowo. To straszne - płakał Jerzy Dybowski. Jego żona trzymała twarz w dłoniach.

Zabił, a teraz milczy

Do morderstwa przyznał się również Dariusz Mioduski. Odmówił jednak składania zeznań. Także i on zasłonił się zanikiem pamięci, gdy sędzia spytał go, czy faktycznie opo- wiadał Foltynowi przebieg zabójstwa. Dodał też, że nie wierzył swojemu kumplowi, który przechwalał się, że zamorduje tego, kogo okradną - Artur zapowiadał to, zanim wsiedli do pociągu.
Rodzice Ani nie zeznawali. Zrobią to podczas następnej rozprawy. Sąd wyznaczył ją na 19 marca.

Fakty:

1 lipca 2004 r. Ania Dybowska pojechała zdawać egzaminy na wyższą uczelnię do Warszawy. O trzeciej rano w Toruniu dosiedli się do niej dwaj mężczyźni. Przedstawili się jako studenci i nawiązali rozmowę. Kiedy zorientowali się, że podróżuje sama, zasłonili okna, a potem zakneblowali, pobili i dusili swoją ofiarę. W końcu wyrzucili ją z pociągu. Zwłoki znaleziono 2 lipca w Zdunach koło Łowicza w województwie łódzkim.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gp24.pl Głos Pomorza