Pan Arkadiusz, który pracuje w jednym z lokalnych wydawnictw, nie ukrywa, że w chwili, gdy zetknął się z policjantami, był po trzech piwach.
- Było ciepło, siedzieliśmy ze znajomymi na trawniku i w pewnym momencie zatrzymał się przy nas patrol policji. Funkcjonariusze stwierdzili, że niszczymy zieleń i za to wypiszą nam mandaty. Nie zgadzaliśmy się z tym. Kolega w końcu przyjął karę, ale ja prosiłem o wskazanie, co konkretnie zniszczyłem na tym trawniku. Jak to się mówi, zacząłem się stawiać. Wywiązała się ostra rozmowa, w której przyznaję: nie byłem uprzejmy. Ale i druga strona wcale nie chciała załagodzić sytuacji. Na zdrowy rozum: trzy piwa to jeszcze nie powód, by wywieźć człowieka do izby wytrzeźwień! - zżyma się pan Arek.
Dodaje, że gdy zmierzono mu poziom alkoholu w organizmie, wydmuchał niewiele ponad promil.
- Nie byłem więc wcale bardzo pijany. Miałem stężenie alkoholu we krwi niewiele wyższe od tego, z jakim w Wielkiej Brytanii można legalnie kierować samochodem.
Ze strony tych policjantów była to złośliwość, bo nie wymagałem opieki. W dodatku w tej izbie wytrzeźwień wykazywali mi swoją wyższość słowami, że w ramach dodatkowej szykany położą mnie w najgorszej sali, z największą szumowiną. Do rana oka nie zmrużyłem, bo kompletnie pijany sąsiad bełkotał przez całą noc - relacjonuje słupszczanin zatrzymany przez policjantów.
Ryszard Śnieżek, dyrektor Izby Wytrzeźwień w Słupsku, przyznaje, że jak na słupską placówkę, nietrzeźwość na poziomie około jednego promila to niski wynik. Średnia oscyluje na poziomie powyżej dwóch.
- Ale formalnie możemy przyjąć każdego, kto jest w stanie nietrzeźwym, czyli ma więcej niż 0,5 promila alkoholu w organizmie - wyjaśnił dyrektor.
Potwierdził, że izba wytrzeźwień zasadniczo pełni funkcję opiekuńczą. Z założenia mają tu być odwożone nietrzeźwe osoby, które doprowadziły się do stanu zagrażającego ich zdrowiu i życiu.
- Ale trafiają także agresywne, które powinny być izolowane, aby nie zrobiły krzywdy innym - wyjaśnia Śnieżek.
- Ten pan był agresywny. Wygrażał nie tylko funkcjonariuszom, ale także pracownikom izby, że ich wszystkich pozałatwia, bo pracuje w mediach. Jeśli uważa, że umieszczenie go w izbie mimo wszystko było niezasadne, to może się odwołać do sądu - komentuje Robert Czerwiński, rzecznik słupskiej policji.
Czerwiński podkreśla, że funkcjonariusze działali zgodnie z literą polskiego prawa. Ale czy zgodnie z jego duchem?
Z rozporządzenia o zasadach umieszczania w izbach wytrzeźwień wynika np., że w protokole doprowadzenia do izby policjanci powinni podać okoliczności, dlaczego nie było możliwości doprowadzenia osoby wymagającej opieki do miejsca jej zamieszkania albo pobytu. W dokumencie pana Arkadiusza napisano jedynie, iż stwarzał zagrożenie.
Dwanaście lat temu w podobnych okolicznościach, odwieziony przez plicjantów, trafił do izby wytrzeźwień właściciel ówczesnego słupskiego Radia City, który wsławił się ostrą krytyką słupskiej policji po zamieszkach wywołanych śmiercią kibica pobitego przez policjanta. Bronił go wówczas słupski adwokat Paweł Skowroński.
- Umieszczenie w izbie rzeczywiście może mieć charakter szykany. Wtedy mojego klienta nie zwolniono z izby nawet wówczas, gdy przyjechała po niego żona. Ale przepisy są, jakie są. Wtedy, po odwołaniu, kara była symboliczna, ale jednak była - mówi mecenas Skowroński.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?