Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Trzy lata więzienia za przekroczenie granic obrony koniecznej

Bogumiła Rzeczkowska [email protected]
Anna Bogucka-Skowrońska i Marcin W. po ogłoszeniu wyroku.
Anna Bogucka-Skowrońska i Marcin W. po ogłoszeniu wyroku. Fot. Łukasz Capar
Wczoraj słupski Sąd Okręgowy skazał Marcina W. za przekroczenie granic obrony koniecznej. Uznał, że oskarżony chciał zabić swojego wierzyciela, który wdarł się do jego domu.

Proces Marcina W. zaczął się przed Wielkanocą. Trwał tylko dwa dni.

Wczoraj słupski Sąd Okręgowy skazał na trzy lata więzienia 34-letniego słupszczanina za próbę zabójstwa w warunkach obrony koniecznej, ale z przekroczeniem jej granic. Marcin W. wysłuchał wyroku i uzasadnienia prawie ze łzami w oczach. Pokrzywdzony Radosław S. nie przyszedł do sądu.

To już druga sprawa Marcina W. We wrześniu ubiegłego roku Sąd Okręgowy, ale w innym składzie, uniewinnił go, uznając, że oskarżony działał w obronie własnej i miał prawo odeprzeć bezpośredni i bezprawny atak Radosława S. Jednak po apelacji prokuratury tamten wyrok został uchylony.

Po tym procesie prokurator Krzysztof Młynarczyk żądał kary nadzwyczajnie złagodzonej - sześciu lat więzienia. Obrońca oskarżonego Anna Bogucka-Skowrońska - uniewinnienia lub odstąpienia od wymierzenia kary.

Poszło o trzysta złotych, które Marcin W. był winien Radosławowi S. 11 lipca 2007 roku wierzyciel przyszedł po pieniądze do mieszkania, które wynajmował dłużnik przy ul. Jana Kazimierza w Słupsku. U gospodarza było pięcioro gości. Marcin W. uznał, że nie wpuści do środka Radosława S., ale w końcu otworzył drzwi i już na klatce schodowej doszło do rękoczynów. S. zażądał zwrotu pieniędzy. Wtargnął do mieszkania i przewrócił Marcina W. na wersalkę. Miał przewagę. Bił go, uderzył głową w szczękę. W pewnym momencie zaatakowany oswobodził się i poszedł do kuchni.

- Nie będziesz mnie bił w moim domu - krzyknął. Wrócił z nożem i gdy Radosław S. podnosił się z wersalki, Marcin W. zadał mu silny cios. Trafił blisko serca.

Radosław S. przyłożył koszulkę do krwawiącej rany i wybiegł z mieszkania, za nim jeden z gości. Pokrzywdzony wsiadł do samochodu, zdążył zadzwonić do żony. Sam zgłosił się po pomoc do szpitala. Lekarzom udało się uratować mu życie.

- Spadać stąd, bo zaraz tu może być policja - wyprosił znajomych Marcin W. Wkrótce na trzy miesiące trafił do aresztu. Przed słupskim sądem cały czas odpowiadał z wolnej stopy.

Tym razem usłyszał, że pójdzie do więzienia, a pokrzywdzonemu ma zapłacić pięć tysięcy złotych.

- To prawda, że Radosław S. naruszył mir domowy. Jednak oskarżony musi ponieść karę, bo zadał cios, gdy napastnik zaprzestał już ataku - uzasadnił sędzia Jacek Żółć złagodzony wyrok za przekroczenie granic obrony koniecznej.

- To zły, bezczelny człowiek - powiedział nam Marcin W. o pokrzywdzonym, swoim dawnym koledze. - Dzisiaj nie rozmawiamy ze sobą. Ja go przepraszałem. Napisałem z aresztu list, ale przecież on napadł mnie w moim domu. Sytuacja była dynamiczna. Kiedy broniłem się, nie zastanawiałem się, czy jego atak już ustał, czy nie.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gp24.pl Głos Pomorza