Pacjenci skarżą się na windy, którymi można dostać się na jeden z kilku oddziałów szpitala m.in. wewnętrzny, onkologię i chemioterapię, rehabilitację czy kardiologię.
W czwartek w południe jedna w ogóle nie jeździła. Druga tego dnia dwa razy się zacięła. Takie problemy zdarzają się w słupskim szpitalu bardzo często.
- To prawda - nie ukrywa Marian Rydz, zastępca dyrektora szpitala do spraw technicznych.- Wszystko przez to, że windy są stare, choć działają w szpitalu dopiero od pięciu miesięcy, od kiedy szpital został uruchomiony. Dźwigi zostały zamontowane w budynku w czasie jego budowy, w 2006 roku. Okres gwarancji producenta, jakim były objęte, skończył się już.
Dyrektor Rydz szacuje, że ogólnodostępne windy, które są używane najczęściej, przez pięć miesięcy działania szpitala wykonały pół miliona jazd. Twierdzi że są też bardzo mocno obciążone.
- Ich mechanizm jest bardzo wrażliwy. Wystarczy, że ktoś włoży nogę między drzwi aby się nie zamknęły, a już szwankuje - przyznaje Marian Rydz.
Jego słowa potwierdza Edwad Zwolan, szef firmy serwisującej dźwigi w Słupsku i regionie.
- W piątek znów tam byliśmy - mówi. - Choć teraz i tak jest już dobrze, na początku były z nimi potworne kłopoty. Są awaryjne, bo są dość stare, a poza tym bardzo intensywnie użytkowane. Jeżdżą w zasadzie non stop od samego rana do czwartej w nocy.
Specjalista twierdzi, że od kiedy oddano nowy szpital, te windy zajmują jego firmie najwięcej czasu. Zanim przeniesiono tam oddziały w ogóle nie bywał w starych budynkach szpitala.
- Na Obrońców Wybrzeża była jedna stuletnia winda. Nigdy się nie zacinała. Pewnie dlatego, że zamiast skomplikowanej elektroniki był tam zamontowany najprostszy mechanizm - mówi Edward Zwolan. szpitala twierdzi, że takich kłopotów nie ma z windami dla personelu i tych, które wożą chorych na blok operacyjny.
- Nie szwankują, bo nie są tak obciążone - twierdzi Marian Rydz i dodaje, że ma pomysł jak poprawić sytuację z tymi awaryjnymi, bo o wymianie ich mowy nie ma.
- Na przeciwko są dwie windy dla personelu wożące chorych na blok operacyjny. Działają na karty magnetyczne, które ma personel. Dodatkowo są zsynchronizowane. Chcemy zmienić system tak, by je rozdzielić i w sytuacji, gdy zepsuje się jedna z tych ogólnodostępnych, pacjenci i odwiedzający mogli jeździć jedną z tych dodatkowych - mówi Marian Rydz. - Dostaliśmy już na to pieniądze z Urzędu Marszałkowskiego, więc to kwestia czasu.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?