Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

„Wołyń” - polski „Czas apokalipsy” [recenzja]

Rafał Szymański
Rafał Szymański
Oczywiście tytuł może jest trochę na wyrost, ale „Wołyń” jeszcze przed oficjalną premierą budzi emocje. Zapewne każdy twórca filmowy życzyłby sobie tego, by o jego dziele tak gorączkowo rozmawiano, jeszcze przed oficjalnym startem. To znak, że do kina pójdzie wielu i film zarobi na siebie. Premiera filmu Wojciecha Smarzowskiego już dziś (7 października).

Ważne, bo Wojciech Smarzowski, reżyser, przez długi czas gromadził środki na swoją produkcję, wielokrotnie apelował o pomoc, by dokończyć ten obraz. Miałem okazję już go oglądać. I zapewniam, nie da się go umieścić w kontekście tylko historii i rzezi wołyńskiej, jaką Ukraińcy zgotowali Polakom. To kanwa tego filmu, która ma olbrzymie znaczenie, ale bez drugiej refleksji - uniwersalnej, ludzkiej, humanistycznej - pozostawiałaby nas ubogich i ułomnych, kiedy przytłoczeni ciężarem narracji będziemy wychodzić z kina. Widzimy wszechogarniające zło, nakręcające się z dnia na dzień, z pory roku na kolejną porę, z okazji na okazję, z człowieka na człowieka.

To jest prawdziwy wymiar tego filmu, prawdziwy, jeśli możemy w dwuipółgodzinnej podróży przez piekło tamtego Wołynia oddać to, co się działo przez kilka lat.Pokazać dramat Polaków, którzy byli u siebie i uzależnienie Ukraińców, którzy chcieliby być u siebie, w 150 minutach to karkołomne zadanie. Tylko trzymający wszystko w ryzach reżyser mógł to zrobić. Smarzowskiemu udało się. Idźcie na „Wołyń”, by poznać swoją historię, by zobaczyć, dlaczego dzisiaj jesteśmy w takim miejscu, a nie innym.

Idźcie, by zobaczyć, dlaczego warto rozdzierać rany, których nie da się zabliźnić ani milczeniem, jak to chciała przez laty komuna, ani pokazywaniem prawdy, bo zawsze będzie jej mało. Polakom i Ukraińcom. Jeśli chodzi o historię, Smarzowski oddał świetnie dziejowe proporcje. Prześwietlił cierpiących, ale i zadających ból. Rozgrzesza, ale i skazuje. Jeśli chodzi o uniwersum, poszedł daleko i głęboko, po bandzie, przekraczając granice, uznając na końcu, że zło nie ma narodowości. Ostrzegam! Będzie przemoc, będzie rzeź, będą straszne sceny. Żadna z nich nie jest jednak nakręcona tylko po to, by zmarnować wiadro krwi. Jeśli coś tu zmarnowano, ale tu już bez winy Smarzowskiego, to czas. Taki film w polskim kinie historycznym powinien powstać już dawno. Bez względu na sojusze czy aspekt politycznej poprawności.


3 października odbyła się uroczysta, warszawska premiera filmu "Wołyń" w reżyserii Wojciecha Smarzowskiego. Jedną z głównych ról gra Arkadiusz Jakubik, zaliczany do tzw. aktorów Smarzowskiego. - To jest film, który zostanie na zawsze w świadomości polskiej - powiedział. - On łączy Polaków, jest mostem pomiędzy lewą i prawą stroną. Premiera w kinach już 7 października.

Film zobaczyć można również w słupskim Multikinie - seanse zaplanowane są na godziny 11:20, 14:25, 14:55, 17:30, 20:35.

Przeczytaj także:

gp24

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gp24.pl Głos Pomorza