Wrócili ostatni nasi żołnierze z Iraku

- Wreszcie w domu - powiedział po wyjściu z samolotu kapitan Jacek Wołoszyn ze Szczecina.

- Teraz marzy mi się odpoczynek z rodziną, domowe jedzonko i przede wszystkim nacieszenie się najbliższymi. Potem pomyślimy o kolejnych misjach.

Trudno, bo długo

Dla kapitana Wołoszyna to druga misja w Iraku. Pięć lat temu pojechał do Iraku na pierwszą zmianę.

Jak przyznaje obie były porównywalnie trudne, ale ostatnia zmiana żołnierzy miała o tyle trudniejsze zadanie, że misja trwała nie jak zwykle pół roku, ale prawie dziesięć miesięcy.

- Syn był już po raz trzeci na misji, ale tym razem było jeszcze trudniej, bo tak długo - zdradza Aleksandra Jarzynowska.

- Na szczęście dzisiejsza technika stwarza tak dobre warunki, że można się porozumiewać z sobą nawet z najodleglejszych zakątków świata i dzięki temu rozmawialiśmy często, ale to i tak nie gwarantuje spokoju, bo człowiek się cały czas martwi.

Bardzo bym chciała, żeby syn więcej nie wyjeżdżał. Rozumiem jednak, że jest żołnierzem i kiedy jest rozkaz to trzeba go wypełnić. Żołnierska dola.

Generał dumny z żołnierzy

Dziesiąta zmiana była ostatnią. Żołnierze zakończyli misję polskiego kontyngentu. W Iraku stacjonowali pięć lat.

Łącznie w misji wzięło udział ponad 10 tysięcy polskich żołnierzy.

Dzisiaj do kraju wróciło ostatnich stu. Nie wszystkim się udało. W ciągu pięciu lat polska armia straciła 22 żołnierzy, którzy zginęli w Iraku.

- Największym sukcesem jest to, że wróciliśmy z tej misji wszyscy cali i zdrowi, a to najważniejsze - mówi generał dywizji Andrzej Malinowski.

- Jestem dumny z żołnierzy. Byli dobrze przygotowani i dobrze realizowali swoje zadania. Nie była to łatwa misja, głównie ze względu na ilość ataków i dłuższy czas stacjonowania.

Na pewno do pozytywnych stron należały relacje z ludnością cywilną. Mogę nawet powiedzieć, że w wielu przypadkach były to stosunki przyjacielskie.

Generał przyznał też, że decyzja rządu o wycofaniu polskich żołnierzy była słuszna. Od lipca ostatnia zmiana pakowała sprzęt.