Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wypadek na trasie Modła - Duninowo. Cztery lata za śmierć kolegi (szczegóły)

Bogumiła Rzeczkowska
Według sądu, za tym, że auto prowadził Dawid C., przemawia wiele poszlak: samochód należał do ojca Dawida C.
Według sądu, za tym, że auto prowadził Dawid C., przemawia wiele poszlak: samochód należał do ojca Dawida C. Fot. archiwum
Taki wyrok wydał wczoraj słupski Sąd Rejonowy na 25-letniego Dawida C., pijanego sprawcę wypadku na drodze Modła-Duninowo. Do tego skazanemu przez sześć lat nie wolno wsiąść za kółko.

Wyrok, na razie nieprawomocny, został ogłoszony po długim postępowaniu z kilkunastoma rozprawami przed Sądem Rejonowym w Słupsku. Sędzia Jarosław Turczyn nie ukrywał, że proces był trudny, zawiły, a przede wszystkim poszlakowy. Wymagał ustalenia, kto był kierowcą, kto pasażerem.

- Nie ma wątpliwości, że obaj zostali jako ostatni goście na imprezie u Artura K. Spożywali alkohol - mówił sędzia o oskarżonym Dawidzie C. i Pawle Maciejczyku. - Problem pojawił się, bo oskarżony twierdzi, że niczego nie pamięta, drugi z nich nie żyje i nie ma żadnych świadków wypadku.

Sędzia szczegółowo odtworzył dzień 14 grudnia 2007 roku - ostatni w życiu Pawła Maciejczyka. Niemalże godzina po godzinie analizował zdarzenia z imprezy w Modle, gdzie bawili się Dawid C. i Paweł Maciejczyk.

Wymienił wszystkie zdarzenia, łącznie z dostawami alkoholu, aż do czasu, gdy nad ranem przyjaciele pojechali do domu. Na drodze do Duninowa pijany Dawid C. nie zachował ostrożności, nie dostosował prędkości, volkswagen golf wpadł do przydrożnej rzeki Pogorzeliczki, przewrócił się do góry kołami i Paweł utonął. Zatrzymany po trzech godzinach Dawid C. miał 1,7 promila.

Według sądu, za tym, że auto prowadził Dawid C., przemawia wiele poszlak: samochód należał do ojca Dawida C. Paweł Maciejczyk nie miał prawa jazdy i nie umiał prowadzić auta. Dawid C. nigdy go nie pożyczał koledze. Na imprezie Dawid C. przekazał kluczyki gospodarzowi - bo albo wcześniej już zdarzyła mu się jazda po pijanemu albo z obawy, że może siąść za kierownicą. Nikt nie pamięta, jak później kluczyki znalazły się w stacyjce. Na podstawie obrażeń obu mężczyzn nie można stwierdzić, kto kierował, ale ciało Pawła leżało po stronie pasażera. Uczestnicy akcji ratunkowej mówili: "Dawid jechał. Miał wypadek. Ktoś z nim był. Trzeba go znaleźć."

Sąd skazał Dawida C. na cztery lata więzienia za spowodowanie śmiertelnego wypadku po pijanemu, sześć lat zakazu prowadzenia pojazdów, dwa tys. zł nawiązki na rzecz fundacji pomagającej ofiarom wypadków drogowych oraz prawie osiem tys. zł kosztów sądowych. Uniewinnił Dawida C. od zarzutu nieudzielenia pomocy Pawłowi, bo nie było dowodów ani na to, że oskarżony nie ratował przyjaciela, ani na to, że robił to, ale było już za późno.

- Na polskich drogach nagminnie dochodzi do takich zdarzeń. To przestępstwo jest społecznie szkodliwe i wymaga jeszcze większego napiętnowania - uzasadniał sędzia. - Kara powinna w przyszłości powstrzymać oskarżonego od takich zachowań.

Dawid C. przebywał w areszcie niecałe cztery miesiące. Odpowiadał z wolnej stopy. Wczoraj nie przyszedł do sądu. Jerzy Maciejczyk, ojciec ofiary, miał łzy w oczach: - Syna nie ma... A to tylko cztery lata życia - mówił o wyroku.

- Żadna kara nie złagodzi skutków - dodał Wojciech Kaczmarek, pełnomocnik pokrzywdzonej rodziny. - Jednak ważne jest to, że sprawca nie uniknął odpowiedzialności.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gp24.pl Głos Pomorza