Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Złomiarze każdego dnia oczyszczają przestrzeń naszego miasta

Zbigniew Marecki
Złomiarzy dość często można spotkać na słupskich ulicach. Nie wszyscy doceniają to, co robią dla nas wszystkich.
Złomiarzy dość często można spotkać na słupskich ulicach. Nie wszyscy doceniają to, co robią dla nas wszystkich. Fot. Krzysztof Piotrkowski
Gdy w gospodarce dzieje się źle, to złomiarzy przybywa. Teraz jest dobrze, więc osób zbierających odpady metalowe jest mniej. To miernik sytuacji na rynku - oceniają właściciele punktów skupu złomu w Słupsku.

Codziennie, a zwłaszcza po weekendzie, ustawiają się w kolejkach w punktach skupu złomu z wózkami lub workami pełnymi puszek po piwie, rozpadającymi się piecykami, wyrzuconymi naczyniami, przeżartymi przez rdzę rurami albo innymi elementami metalowych konstrukcji.

- Mam już swoje stałe miejsca, gdzie zbieram puszki i inne wyrzucane przez ludzi metalowe przedmioty. Dzięki temu, że zabieram je na wózek i odwożę na punkt skupu, co tydzień mam solidny grosz na własne wydatki. Dlatego żona mi nie wygaduje, gdy kupuję piwo i papierosy, bo nie naruszam domowego budżetu - mówi pan Marek, który złomiarzem został, gdy przeszedł na emeryturę. W ten sposób łączy praktyczne z pożytecznym.

- Lekarz zalecił mi codzienny ruch, więc chodzę po mieście, a jednocześnie zbieram metalowe odpady. Jestem przekonany, że to nam miasto zawdzięcza to, że nie przekształciło się w hałdy złomu - tłumaczy.

Przekonuje, że to, co mówi, może udowodnić, bo w mieście jest wiele miejsc, gdzie okoliczni wyrzucają puszki i butelki po różnych napojach i używkach, a nikt poza złomiarzami ich nie sprząta.

- Jak tak się zastanowić, to jeszcze nigdy nie widziałem żadnej akcji ze strony władz miasta, kiedy firmy oczyszczające miasta zrobiłyby jego przegląd. Oni chodzą utartymi ścieżkami. Robią tylko to, za co im się płaci . Nie sądzę, aby coś miało się zmienić. Chce pan przykład, to nich się pan przejdzie ścieżką wzdłuż ogródków działkowych, która sąsiaduje ze słupskim Laskiem Północnym. Tam dopiero zobaczy pan widoki. Nie żartuję - śmieje się pan Marek.

Stracił pracę i zaczął zbierać

Jeszcze inną drogą do tego, że został złomiarzem, przeszedł pan Marian. Tak naprawdę zaczął zbierać metal, gdy w wieku 52 lat stracił pracę. Był robotnikiem. Wykonywał różne proste prace w wielu firmach, a w pewnym momencie nikt go już nie chciał.

- Żona zaczęła mnie wyzywać. Dzieci nie szanowały, więc żeby nie siedzieć w domu i słuchać, jaki jestem zły, zacząłem wędrować po mieście. Wtedy pomyślałem, że mogę dorobić. To nie jest trudne. Dziennie potrafię zarobić od 25 do 50 złotych. Pewnie mógłbym więcej dorobić, ale nie chcę, bo gdyby moja rodzina zorientowała się, że mam pieniądze, to pewnie by mi je zabrali - mówi. Najbardziej boli go, że ludzie mylą złomiarzy ze złodziejami.

- Ja nigdy nie wchodzę na prywatne posesje. Zabieram najwyżej metalowe odpady, które są wystawione na chodniki. Prawdziwy złomiarz nidy też nie zbiera złomu w środku nocy. To tylko złodzieje chodzą po podwórkach i wchodzą na posesje w środku nocy. Gdy coś zabiorą, to potem atakuje się złomiarzy. Nawet policja potrafi być dla nas nieprzyjemna. A ludzie są sami sobie winni. Gdyby wszyscy zamykali furtki na noc albo wprowadzali rowery do garażu, a nie zostawiali je za swoimi domami, to potem nie byłoby wyzywania i szukania złodzieja - dodaje pan Marian.

To nam miasto zawdzięcza to, że nie przekształciło się w hałdy złomu

- Marek, słupski złomiarz

To nie jest zajęcie dla kobiet

Zbieranie złomu to nie jest - jak przekonują moi rozmówcy - zajęcie dla kobiet. Z kilku powodów. Przede wszystkim jednak dlatego, że jest brudne i ciężkie. Poza tym trzeba lubić chodzić i się nie wstydzić, gdy się słyszy obraźliwe słowa.

- Znam kilka osób, które się wycofały ze zbierania złomu, bo były za słabe psychicznie - mówi pan Mieczysław, który odpady zbiera już 10 lat. Teraz ma specjalny wózek na gumowych kółkach, co bardzo ułatwia przewożenie większych odpadów. Ludzie czasem sami go proszą, aby zabrał wyrzucaną przez nich kuchenkę gazową lub starą pralkę, która się zepsuła, bo nie mają gdzie jej trzymać albo nie chcą, aby przed płotem czekała na przyjazd pracowników PGK.

- Najbardziej nie rozumiem tych, którzy nadal wywożą metalowe rzeczy do lasów. To też się zdarza, choć chyba już wszyscy wiedzą o PSZOK-ach, gdzie można za darmo wywieźć różne odpady. Nie wiem, w tym wypadku to chodzi albo o głupotę, albo o robienie komuś na złość. Są takie ludzkie natury.

Sam znam człowieka, który wbija gwoździe w ziemniaki i rozrzuca takie ładunki po ulicach. Największą przyjemność ma, gdy gwoździe przebijają koła. To chore - mówi pan Mieczysław. Sam nigdy nie wchodził do dużych śmietników i nie grzebał w śmieciach, choć zna takie osoby, które tak robią .

- Miałem kolegę, który woził ze sobą specjalny fartuch. Zawsze go ubierał, zanim wchodził do śmietnika, bo ktoś tam wrzucił wielką plastikową siatkę wypełnioną puszkami po piwie. Śmiałem się z niego, że ma strój roboczy. Nie zaprzeczał. Sam go prał co kilka tygodni, bo jego żona się brzydziła. W końcu tak jej obrzydł, że go wyrzuciła z domu. Facet źle skończył, bo umarł na ulicy. Na jego pogrzeb poszliśmy w piątkę, bo się zakolegowaliśmy, gdy spotykaliśmy się w terenie - dodaje pan Mieczysław.

Rozrywka złomiarzy

Pan Tadeusz, który w tym roku skończy 67 lat, uważa, że jest złomiarzem amatorem, bo odpady metalowe zbiera tylko od czasu do czasu, gdy się pokłóci z żoną, a ona zabierze mu całą emeryturę. Wtedy po prostu musi dorobić, a zbieractwo jest łatwym sposobem na dorobienie.

- Lubię jednak popatrzeć na profesjonalistów w działaniu. Oni nie tylko mają sprzęt, ale także na odpadach robią niezłą kasę. Mam na myśli niekwestionowanych królów polskich złomowisk - śmieje się.

Zaraz wyjaśnia, że chodzi mu o telewizyjny kanał Discovery Channel, gdzie można oglądać już kilka sezonów serii Złomowisko PL, opowiadający o - jak mówi związany z programem słogan - „ludziach o stalowych nerwach, którzy gruz zamieniają w złoto”. W poszczególnych sezonach można na przykład obejrzeć historie o firmie Rudych, która zajmuje się rozbiórkami i realizacją innych nietypowych zleceń. Razem z nimi złomiarze rozprawią się z kilkoma imponującymi budynkami. Są też wątki obyczajowe. Jak ten o Marku, co po raz drugi w życiu pojedzie nad morze – oczywiście w celach zawodowych. Powrót jednak nie będzie łatwy. Na trasie spotka go bowiem wiele przygód, w efekcie których trafi aż do Niemiec. Natomiast u Sławka z Holdmaru widzowie mogą śledzić, jak doszło do poważnego włamania i jak tę sprawę wyjaśniały organy ścigania.

- Jedno jest pewne: Złomowisko PL to prawdziwe życie. Ten program ogląda się z przyjemnością. Jak mam zły dzień, to od razu przypominam sobie jeden z odcinków i jest mi lżej - nie ukrywa pan Tadeusz.

Zobacz także: Śmieciowa rewolucja w słupskich domach i mieszkaniach.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo
Wróć na gp24.pl Głos Pomorza